Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Wschód na Magurze i kilka tysięczników w Beskidzie Śląskim.

Obraz
Co zrobić, gdy ma się niespodziewanie jeden wolnego więcej? Różne rzeczy, mnie od razu wpadł pomysł by skoczyć w góry. Tylko, że tak dokładnie to miałem pół dnia wolnego. Dojazd godzina, powrót godzina, co ja zobaczę, góry z dołu? A może by tak wejść na jakiś szczyt na wschód? O to jest pomysł. Tylko gdzie?

Pasmo Pewelskie w barwach złotej jesieni.

Obraz
Piękną jesień mamy w tym roku. Postanawiam urwać się więc w jakieś góry. No dobra plan w ogólnym zarysie już mam od dawna, pozostaje ustalić, skąd wystartować, jaką trasę zrobić. Po czwartej pobudka i ruszamy.

Na grzyby/ach.

Obraz
Dziś tylko kilka zdjęć z grzybobrania. Najpierw jednak trzeba dojechać:

Niedzielna Jura spacerem.

Obraz
Kolega napisał mi kiedyś, że był blisko mnie, że był na Jurze. No tak blisko, ok godziny jazdy (w Beskid Mały np do Rzyk mam godzinę z kwadransem). No więc skoro mam tak blisko, to w niedzielę korzystając z pięknej pogody, zabieramy babcię i jedziemy zwiedzać zamki: Odbudowywane ruiny Zamku w Mirowie.

Zlot w Beskidzie Małym.

Obraz
Minął niecały miesiąc, gdy kolejny raz pojawiłem się w Małym Beskidzie. Mały...kiedyś nazwałem to nieduże pasmo (stąd nazwa Mały), Beskidem Ostrym. Ale zanim wyjaśnię tą nazwę, to zacznę od początku. W sobotę 8 września odbył się zlot z forum, na którym się udzielam (Góry bez Granic), w chatce pod Potrójną. Niestety tydzień przed zlotem wiedziałem, że nie dam rady ruszyć z główną grupą, ba nie dam ruszyć za dnia, więc start zaczął się po ciemku, samotnie.

Pożółkły Beskid Mały.

Obraz
Ileż razy można mijać szczyty, wzniesienia i nie wejść na szlak? No cóż ja w lipcu kilkakrotnie mijałem Skrzyczne, spoglądające na stoki Beskidu Małego, wjeżdżając w doliny Beskidy Żywieckiego, poza kilkoma spacerami w las, kończyły się na podziwianiu gór z daleka... Upał dodatkowo zniechęcał do wysiłku wędrowania, jednak gdy w na początku sierpnia, lekkie ochłodzenie zgrało się z wolnym dniem od pracy w tygodniu, postanowiłem, że koniec lenistwa. Po wyłączeniu budzika o 4tej, jednak to lenistwo zaczęło szeptać, zostań w łóżku, śpij dalej... Odepchnąłem te myśli i równo z wschodem podążałem na początek szlaku.

Nie samymi górami człowiek żyje.

Obraz
Tydzień przed urlopem mam wolny dzień, pada propozycja wycieczki w góry...ale nie mam już ochoty. Odliczam dni do piątku, bo po pracy trochę snu i w środku nocy wyjazd :) Kierunek - północ.

Powrót do domu na jedynce.

Obraz
Chwilę po powrocie z wycieczki po rezerwacie, wsiadamy do auta i ruszamy do domu. Ale droga nie wiedzie prosto do domu. Postanawiamy jeszcze poznać łemkowszczyzne choć tą blisko drogi. Pierwszy przystanek robimy przy dawnej cerkwi greckokatolickiej pod wezwaniem św. Jana Złotoustego, którą mijaliśmy zaraz na początku naszej wyprawy.

Dolina Ciechania.

Obraz
Tym razem nie było pobudki wcześnie z rana. Pracownik parku miał się zjawić o 10tej. Więc wyspaliśmy się, zjedliśmy śniadanie, by spakować się i czekać niecierpliwie pod Hajstrą. Bo dziś mieliśmy odwiedzić dolinę Ciechania, dawną łemkowską wioskę. Dolina Ciechania.

Na Baranie.

Obraz
Pamiętacie pierwsze Wasze wycieczki w góry? Może nie te zupełnie pierwsze, ale te kiedy już załapaliście bakcyla, a jeszcze mało co znaliście? Ekscytacja przed wyjazdem, niecierpliwe odliczanie dni do wyjazdu? Ja już dawno takich odczuć nie miałem. To nie znaczy, że byłem już we wszystkich pasmach górskich naszego kraju, ale najczęściej jeżdżę w rejony znane, choćby z widzenia. Więc raczej nie budzą te wycieczki tak wielkich emocji jak kiedyś. Jednak są takie miejsca, które bardzo chciałem poznać. Rok temu były to Góry Izerskie, a w tym roku Beskid Niski. Rok wstecz spanie w wiatach, plan szlaków, trasa wymyślana, a teraz do końca nie wiedziałem gdzie pojedziemy z żoną. Dopiero w piątek, dzień przed wyjazdem dzwonię z pytanie o dostępność noclegu. Jest pokój, rezerwacja klepnięta. Zaczyna się udzielać mi nastrój radości. Poznam kolejne ciekawe miejsca! Tym razem nie miało być wielokilometrowej trasy. Miało być sielankowo. Dolinkowo. A jak było? Najpierw nudną autostradą mkniemy na w

Majówka w górach oraz wschód słońca na Hali na Muńczole.

Obraz
Majówka. W tym roku można było mieć 9 dni wolnego. No cóż do tych szczęśliwców nie należę, ale tak trochę z niej skorzystałem. Rodziną na raty dojechaliśmy na bazę, by już w święto Pracy być razem. Dzień ten należał do spotkań rodzinnych, wypoczynku, opalaniu się i takich tam malutkich przyjemności. Pogoda wręcz wakacyjna. Nigdy jeszcze tak wcześnie na naszej bazie nie było zielono:

Nowe, dla mnie.

Obraz
W roku 2017 poznałem kilka nowych dla mnie pasm. Pierwszym takim pasmem, to Beskid Śląsko-Morawski.

Zachody i wschody Ochodzita, kurs fotografii P. Uchorczaka.

Obraz
Ochodzita. Zachód słońca:

Koskowa Góra.

Obraz
Druga tegoroczna moja wycieczka w góry, to był pierwszy raz w Beskidzie Makowskim. Pasmo mało znane, nie ma w nim schronisk tych z pod znaków PTTK, są cztery inne; dwa prywatne, dwie bacówki. Dlatego tego dnia bierzemy nasze maszynki, bo tego dnia nie odwiedzimy żadnego z wspomnianych obiektów. Wielokrotnie przejeżdżając mijałem owe góry jadąc w Tatry, Gorce. Tak jak okolice zbiornika Świnna, tak też w Pcimiu zawsze się na te góry oglądałem, ciekawiły mnie, jednak nigdy nie pomyślałem by w nie się zagłębić. Aż w końcu docieramy. Zostawiamy auto pod Kościołem w Skomielnej Czarnej. Wschód niestety mijamy za Wadowicami, no cóż jakoś nam się nie chciało wcześnie wstawać. A szkoda, bo o ile na wschodzie przejrzystość powietrza jest super, to już po wyjściu z auta na niebie są chmury... Mijamy kościół i oglądamy kaplicę dworską. Ładna, drewniana z końca XVIII w.

Zachód słońca w lany poniedziałek.

Obraz
Nie tylko samymi górami człowiek żyje. Lubię zachody, wschody pooglądać, choćby z osiedla. Dziękuje.

Hala Jaworowa we mgle (04.02.18).

Obraz
Styczeń roku 2018 minął szybko. Albo się dłużył? Na pewno pogoda była kiepska, mnie i rodzinę choroby dopadły. Minął więc i szybko o nim trzeba zapomnieć. Nastał luty. Wyczekiwania okna pogodowego w czasie niepogody. Niestety ale w dzień wyjazdu na nic więcej niż małe okno, okienko pogodowe nie można było liczyć. Czy spełnią się nasze oczekiwania? Parkujemy auta w Brennej na parkingu, szybkie zakupy w dyskoncie i ruszamy. Może uda nam się powtórzyć kółko jakie kiedyś z końcem wakacji przeszliśmy? Początek to kilka centymetrów śniegu, ale wchodząc do lasu zaczyna sypać...

Beskid Mały na zakończenie roku 2017, 30 grudnia.

Obraz
Koniec roku, a początek bloga... Dawniej często jeździłem obok pustego jeszcze zbiornika, w Świnnej Porębie, w wyższe góry. Zastanawiałem się jak będzie most wyglądał, gdy pod nim w końcu pojawi się woda. Aż w końcu zbiornik napełnił się wodą, pogoda w końcu po długim czasie miała dopisać, więc innej możliwości nie mogło być, jak decyzja, jedziemy. Dojeżdżamy chwilę przed świtem, w mroźny poranek zabieramy plecaki i ruszamy. Widok na miejsce startu, jak i ulubiony most :)

Biskupia Kopa, Góry Opawskie po raz pierwszy.

Obraz
Kolejna relacja z przed dwóch lat. Po odwiedzeniu Beskidu Śląsko-Morawskiego, nabrałem ochoty, na poznanie kolejnych nowego pasma. Tym razem, opuściłem Karpaty i udałem się w Sudety. W jakie zaś konkretne pasmo? W Sudetach byłem dwukrotnie. W Karkonoszach, na Śnieżce byłem i latem i zimą, ale gdyby ktoś mnie wcześniej spytał coś więcej o tym łańcuchu górskim, jakie pasma wchodzą w skład Sudetów, to może bym wspomniał o Górach Stołowych...i nic poza tym. Zachęcony relacjami na forum, zacząłem czytać coś więcej o kolejnych pasmach górskich, z których się składają Sudety. Zimą postanowiłem odwiedzić najbardziej na wschód wysunięte, czyli zarazem pasmo, w które miałem najbliżej, a dokładnie Góry Opawskie.