Nie ważna jaka pogoda, w góry trzeba jechać. Spiskie Pieniny 2017.

Kolejna wycieczka ze wspomnień.

Tydzień przed wyjazdem liczę, że prognozy jak dotychczas się okażą łaskawe. Często było tak, że tydzień wcześniej miało lać, a na dzień wcześniej prognozy podawały okno pogodowe. Tymczasem metoda 48godzin się nie sprawdziła...
Dzień przed wyjazdem dwóch odpada. Nic to, pozostałych dwóch jedzie i koniec.
Mijamy Kraków w deszczu...ten zaś (deszcz) mija gdy mijamy Beskid Wyspowy, zaś wzniesienie przed Nowym Targiem pokonujemy we mgle...ech coś w tym jest, że mnie mgły przyciągają. Albo ja je?
No dobra, na 9tą prognozy podają rozpogodzenie. W Łapszach Wyżnich zostawiamy auto i ruszamy. Kurcze, chyba przemalowali znaki szlaku...


Dopiero gdy podchodzimy do wieży nadajnikowej, załapuje, że zaczynamy od drugiej strony...
Jednak spore wzniesienie za nami powoduje, że idziemy dalej.
Grandeus.

Jest widokowo, przed nami widać Gorce ;) :

Za nami:

Mijamy rów, widać, że wykopane, aby auta terenowe nie przejechały i po chwili mijając pola osiągamy Dursztyn.
Dursztyn, jedna z 14 wsi polskiej części Spisza. 

Przechodzimy przez nią i kierujemy się stronę Jurgowskich Stajni:

Stajnie te zostały zbudowane pod wypas, kiedy to w 1902r zlikwidowano wypas w Tatrach Jaworzyńskich.

Odbijamy w lewo, w stronę doliny Piekiełka, jednak szlak omija ją. 
Odgłos dzwonków zawieszonych na szyjach krów, beczenie owiec zostaje za nami, a my tymczasem ruszamy w górę na krechę:

Narzekałem na wytyczanie szlaków przez Słowaków, a tu jest to samo.

Po chwili totalnie mokrzy, od mgły, wysiłku osiągamy grań.
Teraz idzie się przyjemnie:

Aż tu nagle:

Nie, nie wpadamy w nią, ale zaskoczenie jest spore.

W związku z widokową aurą, po chwili więc podziwiania, ruszamy ku najwyższemu szczytu Spiskich Pienin:

Tu postanawiamy zjeść śniadanie, napić się herbaty. O własnie, herbatka:

Mlaskanie, chrumkanie, fejsikowanie i można iść dalej ;)


Mijamy lasy, mijamy łąki:

Michał.

Licząc, że wiatr przegoni mgłę (coś tam się dzieje...), zaczynamy schodzić na przełęcz Przesło:

Mijamy żaby:

działalność bobrów:

Powoli się widać coraz więcej, ale to nie jest to co oczekiwaliśmy:

Nasza dwójka :)

Polany są widokowe, szkoda, że my nie mamy tego szczęścia i oglądać ich w słońcu:
Szkoda tylko tej linii elektrycznej...

Spiska Milka? ;) :

Przechodzimy przez Łapszne Niżne i powoli ruszamy ku Spiskiej Magurze:



Gdy dochodzimy do lasu, to powoli nas pogoda zaczyna pokonywać. Tzn brak widoków. Stwierdzamy jedząc kanapki, że chyba nie ma sensu iść jak mieliśmy zaplanowane. I wtedy kilkanaście metrów przed nami przelatuje czarny bocian...tylko patrzymy, aparaty leżą obok...
Ruszamy w kierunku auta, ale żeby było ciekawiej postanawiamy iść na przełaj.


Przekraczamy strumień:

To tam musimy wejść, na górę:

By potem iść tą drogą:

Ale gdyby Wam przyszło do głowy, ciągnąć drewno, to pamiętajcie:

I tak w zasadzie wycieczka dobiegła końca...ale o mało co ( ) nas byk nie pogonił...na samym wejściu do wioski znów gubimy drogę i robimy lekkie koło. Co ciekawe poza szlakiem idzie nam rewelacyjnie i się nie gubimy. To pewnie zasługa kolegów z forum, Sokoła i Sprocketa  .

No i na koniec jedziemy do Niedzicy pod zamek. Zjeść coś, wejść na tamę i porobić zdjęć jeszcze kilka.
Oczywiście na tamie wychodzi słońce...




ok 20 km, coś koło 750m przewyższeń.
Mimo wszystko baaardzo fajna wycieczka...ale do powtórzenia w piękną aurę.

Nasza trasa. Na zbliżeniu widać ścieżkę z Łapszy Wyżnich, to nią wracaliśmy.

Komentarze

  1. Najbardziej żal Grandeusa, stamtąd są najlepsze panoramy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Twojej relacji, wiem co straciłem :) Trzeba będzie tam wrócić!

      Usuń

Prześlij komentarz