Skrzyczne-Barania. Jak poznałem Sokoła.

Kolejne wspomnienia :) tym razem ciut młodsze, bo z roku 2016.

Pół stycznia się zgadywaliśmy, aż w końcu umówiliśmy się na ostatni dzień stycznia, w Beskid Śląski.
Jadąc po Sokoła, najpierw coś błysło, potem zagrzmiało. Koło Tauzena lało jak z cebra, koło Stadionu Śląskiego sypał śnieg, a Chorzów przejechałem w brei śnieżno-lodowo.
Wcześniej Sokół mnie straszył, że w meteogramy nie wierzy. Mój pokazywał deszcz a potem śnieg do ok 7godz. Chwilę błądzę koło Sokoła, łamię zakaz wjazdu, przejeżdżam na nim pod komendą, to wszystko ogląda Tomek spod klatki, w końcu się spotykamy i startujemy. Za Tychami chwilowa pauza. Na DK1 spadło drzewo na jakiś samochód, straż je obcina i zwalnia drogę. Może dobrze, że przez burzę się chwilę spóźniłem?

Po 7 startujemy z Zimnika:
Początek to mocno pod górę, jest mroźno, śniegu brak, trochę lodu.
Po wyjściu z lasu próbujemy jakieś widoki złapać, do choć krzaczory zasłaniają nieco panoramę:


My jednak się nie zrażamy, oto Sokół:

Póki co, widoki to jednak mamy ale na pobliskie wioski:

Im wyżej idziemy, tym większe nadzieje, bo słońce próbuje się przebić przez gęstą warstwę chmur, choć nie w planowane rejony:

Tu widok na Kotlinę Żywiecką, z miastem, od którego przyjęła:

Oraz za nim wznoszące się wzniesienia Beskidu Żywieckiego. 
Tu zaś za Jeziorem Żywieckim, Beskid Mały:

 Po dłuższym spacerze docieramy do schroniska:

Tu coś zjadamy, popijamy piwkiem. I ruszamy dalej. Optymizmem to nie napawa:

 Pizga jak cholera. A ja...zapomniałem rękawiczek. Sokół ma...jedną :))
Nic planujemy dojść do Malinowskiej Skały, a co dalej, to pogoda zobaczy ;)
Na chwilę obecną mówi nam, że się obejdziemy smakiem, widoków nie pooglądamy:

Mijamy Małe Skrzyczne, coś na północy zaczyna się przejaśniać:

Wtedy Sokół zaczyna biec, wołając mnie, że coś się dzieje:


Wieje, mróz, ręce odpadają. Z relacji na forum Sokoła: (...)Po dwa zdjęcia i ręce skostniałe do kieszeni na minutę. Tym sposobem planujemy przetrwać. (...)

To jest miejsce, gdzie nie byłem, ale i tak robią na mnie wrażenie przestrzenie:


W między czasie stwierdzamy, że warto odwiedzić Baranią Górę:

A za nami Skrzyczne...i resztki lasu:

Resztki lasu:


A to Malinowska Skała. Ja ją pamiętam ze zdjęć, była cała w lesie:

Po drodze na nią, robię panoramę Kotliny Żywieckiej i Małego Beskidu:

Aż docieramy na skałkę:

Zdjęcie Sokoła, ja pod Skałą.
Ruszamy ku Mordorowi, bo Barania nam przypomina tą krainę Tokiena:

Gdy się zbliżamy do celu, to nawet słońce nam go oświetla:

Widok w stronę Beskidu Żywieckiego:

Gdy już widać, wieżę, to wiemy, że jeszcze kilka kroków i nasz cel, główny dzisiejszej wycieczki zostanie już niedługo zdobyty:

A ze szczytu takie oto widoki:
Veľký Rozsutec i Stoh w Małej Fatrze to niecałe 45km.

Grań Małej Fatry.

Po chwili na wieży, czas wracać.
Kawałek wracamy tym samym szlakiem, do Magurki Wiślańskiej, tymczasem mamy dalszy ciąg zmian spowodowanych chmurami:

Choć powoli robi się coraz lepsza widoczność, o tak widać teraz Babią Górę:

Lepiej widać Małą Fatrę, tu znów najbardziej rozpoznawalny jej szczyt:

Oraz widać czubek Wielkiego Chocza:
To 56km.

Odbijamy na wschód, robi się ciepło:

Dalej się rozglądamy i uwieczniamy na matrycy kolejne widoki, niby już oglądane, ale cały czas dzięki różnemu światłu, oraz robione z innego miejsca wydają nam się warte zrobienia kolejnego zdjęcia:

Mijamy skałki:

I chwilę później odbijamy na szlak zielony, którym już niedługo dochodzimy do auta.


Relacje można również przeczytać na forum pod linkiem. Tu zaś link do zdjęć.

Ślad trasy.

Komentarze