Tęczowy Śnieżnik

Patrzysz na prognozy pogodowe na weekend i widzisz, że lepsze warunki są w niedzielę. Co robisz? Co wybierasz?
My wybraliśmy sobotę 😁

Do Śnieżnika długo nie mogłem się przekonać. Głównie przez opinie, że to nudna, płaska góra, ot taki kopiec, że budują beznadziejną wieżę widokową, a mnie jeszcze odstraszała odległość. Ale podobnie było z Babią Górą, powrót na nią okazał odczarował wiele mitów jakie sam sobie w głowie narobiłem, więc stwierdziłem, że czas odczarować Śnieżnik, tym bardziej, że leży na granicy czasu dojazdu, jaką sobie założyłem na jednodniowe wycieczki (czyli w jedną stronę to ok 3 godzin). 
Dodatkowo nie raz wspominałem, że wolę wysokie szczyty oglądać, niż podziwiać widoki z nich. A to właśnie Śnieżnik jest najwyższym szczytem w okolicy (w pobliżu jest wyższy Pradziad, ale on jest nie tak blisko, no i po stronie czeskiej). To chyba wszystkie moje argumenty na nie. 
Jesienią przeczytałem/obejrzałem kilka relacji, które pokazały jak bardzo się myliłem i teraz zacząłem o tej górze myśleć coraz częściej. Więc czas najwyższy wdrapać się pod blender 😉 .
Już od początku stycznia szykowaliśmy się na tą wycieczkę. Wpierw odstraszył brak śniegu, bo jechać zimą w góry i brodzić w błocie? Odkładamy wyjazd (w święto na początku stycznia). Następnie gdy miałem wolny weekend, to polskie góry (i nie tylko), od Karkonoszy przez Beskidy aż po Tatry zasypało śniegiem (schronisko w piątce zostało na dzień czy dwa odcięte od świata), więc po kontakcie z GOPRem i schroniskiem (w schronisku mi powiedziano, że półtora metru świeżego śniegu, to nie powód do siedzenia w domu 😂), też odpuściliśmy wyjazd (sam dojazd i powrót na miejsce w takich warunkach mógł się sporo wydłużyć). W lutym zaś zamiast na Śnieżnik, pojechaliśmy na Rysiankę, bo to tam były znośne prognozy (które nas zrobiły w jajo). 
Pierwszy wiosenny weekend spędziłem w okolicy domu (min na Jurze), sądząc, że w góry ruszą tłumy (wcale się nie dziwię) ale na kolejny wolny weekend już w mojej głowie powstawały plany 😉. Oczywiście im bliżej soboty, to pogoda się psuła. W piątek jednak po namysłach decydujemy, że spróbujemy i jedziemy.
W sobotę rano, dojeżdżając do Nysy w słońcu,  obserwujemy z niepokojem widok na góry leżące na południu. Nad Jesionikami i Górami Złotymi wiszą nawet nie tyle ciemne chmury co jedena wielka ciemność niczym noc. Oglądamy to dokładnie jadąc na Javornik. Przejeżdżamy pod zamkiem, który leży na wysokiej skale nad miastem, niczym w słowackim Orawskim Podzamczu. Robi to wrażenie, więc umawiamy się, że zatrzymamy się tu w drodze powrotnej a tymczasem jedziemy dalej. Wspinamy się krętą drogą na Przełęcz Lądecką, gdzie znajduje się przejście graniczne, obok którego zatrzymujemy się na małym parkingu. Jednak szybko wskakujemy z powrotem do ciepłego auta, bo lodowaty wiatr dosłownie wysysa z nas resztki ciepła...
Widok w stronę Lądku Zdrój, nasz cel gdzieś po lewej w chmurach...

Zmarznięty, widzący, że nad naszym celem nic się nie poprawia, tracę chęci i rzucam propozycję by zrobić pętlę w Górach Złotych, którą dzień wcześniej podsuwałem w razie totalnej dupówy. Zjeżdżając do Lądku Zdrój postanawiamy, że jedziemy tam, gdzie zaplanowaliśmy bo ileż można odkładać jedną górę, jedziemy i co ma być, to będzie - tym bardziej, iż prognoza pokazuje rozpogodzenie od południa. Jak nie, kupimy kiełbasę, upieczemy ją i wrócimy do domu 😂.
Liczymy też, że skoro na Rysiance pogoda nam spłatała figla, to może dziś się nam oddźwięczy.  
Po trzech kwadransach parkujemy obok wodospadu Wilczki, który póki co omijamy i ruszamy w góry...
Od dawna chciałem odwiedzić "polską Małą Szwajcarię", czyli wieś Międzygórze, która znana jest z pięknej drewnianej zabudowy w stylu tyrolskim i właśnie dlatego auto zostawiliśmy na dole wsi, przez którą to teraz przechodzimy:


Rzeczywiście domy są piękne, ale...niektóre bardzo mocno zaniedbane...

Wieś leży w Sudetach Wschodnich na wysokości 480-800 metrów, jej początki to osada założona w XVI wieku przez drwali i węglarzy, dopiero w XIX wieku dzięki niderlandzkiej księżnej Mariannie Orańskiej miejscowość rozwinęła się w znany kurort. 
Za nami zostało centrum zaniedbanej wsi, choć akurat w kadrze są domostwa zadbane:

i wędrujemy dalej leśną drogą. Mimo ponurego światła, las pachnie lasem i wiosną, śpiewają ptaki, szumi potok, a widoki schowane w chmurach tworzą nastrój odkrywania czegoś nowego; w końcu to coś świeżego, a nie tylko Beskidy i Beskidy. 

Dochodzimy do mostku nad potokiem Wilczka, za którym szlak zaczyna się wspinać. Jakże piękna to ścieżka, mimo że bliżej jej do pionu niż poziomu 😉:

Z początku Marcin jeszcze na nas czeka, ale właśnie w tym miejscu mnie wyje alarm w pompie (niski cukier), więc muszę zrobić przerwę na dowalenie węgli, więc gdy Marek czeka wyżej na mnie przy drodze, to Marcin tradycyjnie nam znika...a my po chwili ruszamy za nim stokówką, która przecina wykarczowany las...przykry widok, ale to zawsze w końcu też widoki. 
Z prawej widać dolinę potoku Wilczki, zaś na wprost osadę Jawornicką Polanę z osadą, w oddali Góry Bystrzyckie:

Szlak skręca ostro znowu w las, gdzie po przejściu krótkiego ciemnego odcinka mamy ten sam widok, ale w szerszej perspektywie:

Dalej idziemy lasem, którym powoli, bez jakiś strasznych stromizn nabieramy wysokości. 
Mnie się bardzo spodobała ta ścieżka, wąska, wcinająca się w stok, z pięknymi drzewami, z pojawiającymi się coraz częściej skałkami. I nawet ograniczone widoki tworzą fajny klimat, mnie przypominający trochę Tatry: 
ostro opadające zbocze w dolinę, z której wznosząca się góra chowa się w chmurach...

Ścieżka:

Skałki:

I właśnie tu w lesie dostaję smsa od Marcina - "W schronisku". Liczymy, że zajmie nam jakieś dobre miejsca 😉 i nieśpiesznie cały czas maszerujemy. Po ok pół godzinie od kontaktu z Marcinem wychodzimy z lasu i...a jakże - widzimy schronisko, oraz to, że aby do niego podejść, to ostatnie metry znowu będziemy się musieli nieźle powspinać.

Zasapani wkraczamy do schroniska, gdzie okazuje się, że Marcin zajął świetne miejsca, przy oknie, z którego nas obserwował:
zdjęcie Marcina - idące krasnale 😉

a do tego przy ciepłym grzejniku, więc podczas posiadówy w schronisku mnie się udało prawie całkowicie wyschnąć. 
Zamawiamy po kotlecie z piersi kurczaka (45 zł), piwie (15 zł), herbacie i sobie siedzimy, co rusz sobie dogryzając i szydząc z siebie na wzajem 😁, oczywiście podziwiając jaki widok mamy z okien:

W świetnych humorach, w samo południe ruszamy na podbój szczytu. W między czasie spokojne schronisko napełnia się licznie dochodzącymi turystami. Zwalniamy więc miejsca i w całkiem sporym tłumku ruszamy do góry. Tu, praktycznie od samego schroniska idziemy po śniegu. 
Po dojściu do granicy nad lasem otwierają się widoki na czeską stronę, choć ja z początku myślałem, że to dolina w której leży Międzygórze 😁, za co od chłopaków mi się znów dostaje garść szyderstw 😉:

Tymczasem to Dolni Morava. Robię zbliżenie na dwie wieże stojące na szczytach górskich nad osadą. Z prawej to wieża na Trójmorskim Wierchu, a w tle to Suchy Wierch w Górach Orlickich (charakterystyczna wieża mi pomogła rozpoznać tą górę):

Widać też ścieżkę w obłokach w Dolni Morava, co ciekawe tuż obok znajduje się kładka wisząca nad doliną łącząca dwa grzbiety, w momencie oddania najdłuższa na świecie taka konstrukcja (721 metrów długości i 95metrów wysokości - 13 maja 2022 roku), na zdjęciu niestety niewidoczna:

Widać też w końcu blender, czyli nową wieżę o którą stoczono wiele dyskusji, więc my już nic nie mówimy tylko powoli podążamy w jej stronę. Mijamy też, nieświadomi oczywiście, trójstyk Czech, Moraw i ziemi kłodzkiej, widoczny z prawej strony:

Za nami mamy widoki na Rów Górnej Nysy, za którą widać Góry Bystrzyckie

Nad Przełęczą Spaloną pada, poniżej leży zasłonięte Międzygórze za kopą Średniaka:

Nad nami pojawia się nawet kawałek błękitu, więc mówię chłopakom, że udało się! Mamy to okno pogodowe! 
Słyszę od nich, złośliwców, że powinienem pracować w instytucie meteorologii... 😂
W końcu, jesteśmy pod wieżą, a więc praktycznie na szczycie Śnieżnika Kłodzkiego:
1425 m npm plus 34 metry wieży

Wieje strasznie lodowaty wiatr, więc wchodzimy do wieży i pokonując lód pod schodami wchodzimy na górę. Wejść po lodzie nie jest źle, gorzej z zejściem, poniżej prezentacja jednego ze sposobów techniki przejścia ze schodów 😁

W środku wieży strasznie dudni wiatr, hałas jest tak duży, że aby się zrozumieć trzeba do siebie krzyczeć. Po wyjściu nad tą część murowaną mam już dość, a tu jeszcze nawet połowy wysokości nie ma...w końcu jesteśmy na górze; nasza trójka, jak to nasze kobiety, a przynajmniej jedna powiedziała Trzech Oldboyów 😁- zdjęcie Marcina:

W odpowiedzi wysyłamy jej zdjęcie z serdecznymi pozdrowieniami 😁😁😁
Oczywiście robimy obchód tarasu fotografując widoki wokół. To czas na więcej zdjęć.

Widok w kierunku północno-wschodnim, czyli widok na Góry Złote i Jesioniki (z prawej, te wyższe pod samymi chmurami):

Widok na północ, dolina Kleśnicy z lewej z Górami Złotymi z tyłu:

Widok na Żmijowiec i Czarną Górę:

Oraz ostatni widok na południowy-zachód, z prawej Mały Śnieżnik, z tyłu Góry Orlickie:

Po zejściu na dół, okrążamy wieżę dookoła robiąc kolejne zdjęcia, jednak te z wieży są ciekawsze.
I wracając do mojej dewizy, to tu ona się nie sprawdza. Akurat wokół Śnieżnika jest wiele grzbietów, sporo wieloplanów, kilka pasm sudeckich, a do tego wiszące chmury trochę ograniczają dalekie i płaskie widoki. Dziś jestem zadowolony z bycia na najwyższym szczycie w okolicy. No i sam szczyt też fajnie się prezentuje, taki łąkowy, czyli coś co lubię wyjątkowo w górach:

Śnieżnik jest najwyższym szczytem Masywu Śnieżnika (najwyższe polskie pasmo Sudetów Wschodnich) i leży na europejskim dziale wodnym, wody z polskiej części spływają do Bałtyku, z Czeskiej do Morza Czarnego, oraz spod Trójmorskiego Wierchu do Morza Północnego. Jako jedyny w masywie wyrasta ponad górną granicę lasu. 
Na górze w latach 1895-1899 wybudowano kamienną wieżę o wysokości 33,5m, którą wysadzono w 1973 roku. Po stronie czeskiej stało też Schronisko księcia Liechtensteina, zburzone w roku 1971 i pozostały do dziś tylko fundamenty, oraz rzeźba słonia, postawiona na 20to lecie schroniska.  
Pozostałości wieży leżą obok obecnej wieży, oddanej do użytku we wrześniu 2022roku.
Podczas szukania  wspomnianego słonia, na jednym ze zdjęć dostrzegam pewną górę:

to Pradziad, najwyższy szczyt Jesioników:

Słonia nie znajduję, za to pokażę Wam Wałek Wiktora:

czyli ten wał chmur, który obserwowaliśmy podczas wchodzenia i o którym chłopaki mówili, że chyba powoli wiatr go przewiewa. No nie przewiał, a do tego potem zwalili jego nazwę na mnie. Ech dziady 😁
Czas na nas. Ruszamy w dół, a w górę...:

Marcin namawia nas na dojście na Mały Śnieżnik i zejście żółtym szlakiem. Plan jest dobry, ale po kilku krokach, gdy co krok wpadaliśmy ponad kolana w śniegu, my z Markiem rezygnujemy i wracamy w kierunku schroniska:

Schronisko stoi na Hali pod Śnieżnikiem, czyli rozległej łące. Powstało w 1871 roku (jest najstarszym schroniskiem na ziemiach polskich). Znów je oglądamy. teraz w słońcu, ale nie wstępujemy do niego, tylko ruszamy w dół, tym razem w kierunku Przełęczy Śnieżnickiej, skąd schodzimy niebieskim szlakiem, na którym mamy przebłyski słońca (świat, las pięknieje), oraz mijamy znów kilka skałek. Jedno miejsce podobne jest do Groty Komonieckiego:

Mamy widok na szczyt z blenderem:

A w drugą stronę oglądamy sanktuarium na Iglicznej:

i na Jaworek Górny przysiółek, pięknie położony:

Marcin dzwoni gdzie jesteśmy. Bo on już czeka we wsi...masakra, co za robocop, sądziliśmy, że tym razem my będziemy pierwsi. No ale on oszukuje! Nie był na Małym Śnieżniku! I pewnie biegł w dół aby być pierwszym 😉 więc aby przyśpieszyć, postanawiamy zejść skrótem, przez Górę Parkową, na której całkiem fajne skałki się znajdują. Schodząc oglądamy piękne sanatorium Gigant:

i w końcu jesteśmy we wsi. Idziemy teraz obejrzeć wodospad. 
I kopara mi opada, bo robi on niesamowite wrażenie!
Tam gdzie stoi trójka turystów musimy dojść, by spojrzeć na mostek zawieszony nad wodospadem:

Więc idziemy. W połowie drogi, jest moim zdaniem najpiękniejszy widok na wodospad:

Wodospad ma 22 metry wysokości. Jest drugim co do wysokości wodospadem w polskich Sudetach i jest udostępniony za darmo do zwiedzania.  
N koniec widok na mostek nad wodospadem:

Teraz tylko trzeba pokonać znów schody, by na koniec minąć bramę z napisem "Dla Lasu Dla Ludzi":

i ruszamy do domu.
Oczywiście omijam zjazd na Lądek, więc wracamy przez Kłodzko (tzn obwodnice Kłodzka), gdzie gonią i atakują nas tytułowe tęcze:
Zdjęcie Marka z auta

Oraz gonimy się z oberwaniem chmury, obserwując niesamowite chmury:
Zdjęcia Marcina, którego gonię by je zrobił, no bo ja prowadzę 😁

Na koniec kilka słów podsumowania. Śnieżnik, to fajna góra, to fajne pasmo. Bardzo mi się spodobało, potoki, sporo skał, super las, połonina na szczycie, ciekawa wieża, schronisko na hali ze świetnym widokiem, do tego w okolicy jest sporo ciekawych miejsc do odwiedzenia. Na pewno tam wrócę!
 
Zrobiliśmy coś ok 21 km z ponad 850 metrami przewyższeń. Plus ok 510km drogi - po ok 3 godziny w każdą stronę. To by było na tyle...
Na koniec zdjęcie na Góry Złote:

oraz, cytat "coraz bardziej mi się podobają te nasze wycieczki"  
Chłopaki 😀 takiej szydery, śmiechu to nawet na Rysiance nie było. Następnym razem biorę tabletki na ból brzucha, więc...do następnego!

Komentarze

  1. Masyw Śnieżnika to Masyw Śnieżnika. Pogodowy fart nadal ci sprzyja, czego winszuję :)) Ostatnio w tym paśmie byłem w czasach przedwieżowych. Mam nadzieję zmienić ten stan rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pogody, to mam wrażenie, że się udaje, ale nie do końca tak jak to sobie wcześniej wymyśliłem - ot Śnieżnik marzył mi się w wersji ośnieżonej i ze słońcem. No cóż, Śnieżnik dodaje do miejsc, gdzie chcę powrócić, więc mam nadzieję, że kiedyś się uda.

      Usuń
  2. Tytuł nieco mnie zmroził, bo pomyślałem, że może ktoś wpadł na pomysł oklejenia wieży flagą w wiadomych kolorach. Ale na szczęście nie...;)
    Masyw Śnieżnika to jedno z pasm do którego mam szczególny sentyment, zatem wracam tam z niewysłowioną przyjemnością. Jednak podobnie jak kolega Menel, byłem tam ostatnio jeszcze przed wybudowaniem "latarni morskiej". Trzeba by znów spakować plecak i...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah tytuł relacji postał podczas oglądania na prawdę intensywnych tęczy (bodajże trzy były) i nie ukrywając spodziewaliśmy się domyśleń ;)
      Przede mną teraz pozostałe ścieżki Masywu, może w połączeniu z Bialskimi, które mi się również spodobały, sam szczyt zapewne z rodziną, bądź na wschód/zachód słońca może się zjawię.
      A no i zimą, jak będzie kupa śniegu..

      Usuń
  3. Ja Śnieżnik lubię i staram się być na nim przynajmniej raz w roku, wiadomo, mam znacznie bliżej niż Ty. Odwiedziłem go też już z wieżą (w październiku... relacja w poczekalni) i mimo, że byłem przeciwnikiem budowy wieży w takim kształcie, panorama z niej robi robotę. Będę tam wracał!
    Śnieg ze Śnieżnika musiał zejść w ciągu tego ciepłego tygodnia, bo tydzień wcześniej był tam rajd z naszego PTTK-u i ze zdjęć wynikało, że było go więcej. Też miałem w sumie być wtedy na Śnieżniku, ale ostatecznie zmieniłem plany.
    Zaś w tą dynamiczną sobotę co Ty na Śnieżniku ja byłem na Ślęży, też nas wywiało, trochę zmoczyło, ale widoki były ładne!. Chmury dynamicznie się przewalały. Były też tęcze, jedna z nich dosłownie zaczynała się nad naszymi głowami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucaj szybko relację, bo właśnie widoki z jesieni, były tym co spowodowało, że nie tylko stwierdziłem - trzeba go odbębnić, ale byłem bardzo ciekaw tą górą.
      No i rzeczywiście z wieży jednak dużo lepsze widoki są niż z poziomu ziemi.
      O tym, że śnieg zszedł, to wiedziałem, trochę zdziwiło mnie to, bo myślałem, że będzie go tam więcej. Czekam też na relację z Ślęży - ta mnie mocno interesuje i jest jeszcze przede mną.

      Usuń
  4. Myślałem, że będzie więcej śniegu. Zaskoczyło mnie, że go tak mało. Ja w podobnym terminie chciałem odwiedzić Śnieżnik (chyba kilka dni wcześniej), ale prognozy mnie zniechęciły i pojechałem w Bialskie. Co prawda w rzeczywistości nie było tak źle jak przewidywali, ale i tak bez widoków. Zresztą do widoków ze Śnieżnika nie mam szczęścia odkąd wieżę zaczęli stawiać. Byłem na nim ( lub pod nim) od tego czasu 3 razy i z trudem wieżę dostrzegłem ;) Więc cały czas czekam na dobry czas.

    Dobrze rozumiem, że wieża jest cały czas otwarta i nie byłoby problemu by tam wbić ze śpiworem wieczorem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieża jest otwarta, a przynajmniej tak mi się wydaje. Lód pod schodami to efekt spadającej wody ze schodów, więc zimą na dole może być problem, no chyba że na schodach/kratach. Też byłem zaskoczony małą ilością śniegu, choć zaskoczony wcześniej, bo dzień wcześniej podglądałem na kamerce. Czyli mnie się w miarę udało z widokami...choć i tak nie były one pełne. Czyli jest po co wrócić ;)

      Usuń

Prześlij komentarz