Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2018

Nie samymi górami człowiek żyje.

Obraz
Tydzień przed urlopem mam wolny dzień, pada propozycja wycieczki w góry...ale nie mam już ochoty. Odliczam dni do piątku, bo po pracy trochę snu i w środku nocy wyjazd :) Kierunek - północ.

Powrót do domu na jedynce.

Obraz
Chwilę po powrocie z wycieczki po rezerwacie, wsiadamy do auta i ruszamy do domu. Ale droga nie wiedzie prosto do domu. Postanawiamy jeszcze poznać łemkowszczyzne choć tą blisko drogi. Pierwszy przystanek robimy przy dawnej cerkwi greckokatolickiej pod wezwaniem św. Jana Złotoustego, którą mijaliśmy zaraz na początku naszej wyprawy.

Dolina Ciechania.

Obraz
Tym razem nie było pobudki wcześnie z rana. Pracownik parku miał się zjawić o 10tej. Więc wyspaliśmy się, zjedliśmy śniadanie, by spakować się i czekać niecierpliwie pod Hajstrą. Bo dziś mieliśmy odwiedzić dolinę Ciechania, dawną łemkowską wioskę. Dolina Ciechania.

Na Baranie.

Obraz
Pamiętacie pierwsze Wasze wycieczki w góry? Może nie te zupełnie pierwsze, ale te kiedy już załapaliście bakcyla, a jeszcze mało co znaliście? Ekscytacja przed wyjazdem, niecierpliwe odliczanie dni do wyjazdu? Ja już dawno takich odczuć nie miałem. To nie znaczy, że byłem już we wszystkich pasmach górskich naszego kraju, ale najczęściej jeżdżę w rejony znane, choćby z widzenia. Więc raczej nie budzą te wycieczki tak wielkich emocji jak kiedyś. Jednak są takie miejsca, które bardzo chciałem poznać. Rok temu były to Góry Izerskie, a w tym roku Beskid Niski. Rok wstecz spanie w wiatach, plan szlaków, trasa wymyślana, a teraz do końca nie wiedziałem gdzie pojedziemy z żoną. Dopiero w piątek, dzień przed wyjazdem dzwonię z pytanie o dostępność noclegu. Jest pokój, rezerwacja klepnięta. Zaczyna się udzielać mi nastrój radości. Poznam kolejne ciekawe miejsca! Tym razem nie miało być wielokilometrowej trasy. Miało być sielankowo. Dolinkowo. A jak było? Najpierw nudną autostradą mkniemy na w