W krainie sztruksów, łat i kukurydzy, czyli na szlaku Podgórza.

Wtorek ma być ostatnim ciepłym dniem złotej jesieni, więc postanawiam się wyrwać z domu. 
Mam jednak za mało czasu by skoczyć w góry, ale że w ich stronę mnie ciągnie, postanawiam choć na nie popatrzeć. Jak mi się uda...

Często cel moich wycieczek to efekt przejazdu przez jakieś ciekawe, a przynajmniej wydające się za szyby samochodu miejsce.
Tak też jest i tym razem. Wracając kiedyś z gór nawigacja pokierowała mnie bocznymi drogami, dzięki czemu oglądałem te tereny. We wstecznym lusterku oglądałem znikające szczyty Beskidu Małego. Później, gdy bywałem w tym paśmie, kilkukrotnie specjalnie kierowałem się tą drogą. Drogi węższe, kręte, ale ruch dużo mniejszy, więc podróż była spokojniejsza. I niedawno jadąc kolejny raz tą trasą, pomyślałem, że chyba warto tu kiedyś zajrzeć. Pieszo.
Dziś dojeżdżam do Polanki Wielkiej by przejść się kawałkiem szlaku, który według mapy.cz kończy się nagle w terenie, w miejscu o ciekawej nazwie. Jest to część Szlaku Zabytków Ziemi Oświęcimskiej. Szlak ma ponad 50 km długości, ale mnie interesuje głównie część leżąca na Podgórzu Wilamowickim.
Podgórze, to teren u podnóża gór, zazwyczaj leżący w kotlinie śródgórskiej, lub jest to skrajna część przedgórza i w przeciwieństwie do Pogórza, ma charakter równiny, lub wysoczyzny. 
Podgórze Wilamowickie jest wysoczyzną osiągającą wysokość między 280 a 300 m npm. 
Rozciąga się między Pogórzem Śląskim na południu i wschodzie, a Doliną Górnej Wisły na północy, na zachodzie granicę wyznacza Soła. Nie jest to bardzo duży mezoregion. Czy ciekawy? Tyle informacji, czas na wycieczkę.
Parkuję pod nowym kościołem i ruszam, by po kilkunastu krokach obejrzeć starszy kościół, który stoi niżej:
Drewniany kościół św. Mikołaja w Polance Wielkiej, został wybudowany w I połowie XVI w, przebudowany w stylu barokowym w 1658r, używany do 1991roku. 


Po krótkim obchodzie, ruszam dalej. Za sobą zostawiam wieś:
Po prawej "stary" kościół, po lewej nowy. Duży budynek to OSP Polanka Wielka.

O szlaku, można przeczytać na stronach Oświęcimia, Zatoru, ale w terenie...go nie ma, więc będę się dziś posiłkował częściej mapą w telefonie. 
Na skraju wsi skręcam na zachód, by po krótkim odcinku zejść z asfaltu na szuter, tym razem w kierunku południowym, ku niewidocznym górom. Między domami, na polach rośnie dojrzała kukurydza. Fotografuję ją, nie przeczuwając, że będzie mnie ona cały dzień prześladować 😉.
Robi się spokojnie, sielsko, oraz malowniczo:

Na mapie przede mną powinien być jakiś staw. Mam nadzieję, że nad nim zrobię sobie pierwszą przerwę, widzę nawet jakąś konstrukcję z drewna i liczę, że to jakieś ławki, wiata, jednak okazuje się, że to ogrodzenie terenu prywatnego, więc zawracam na polną drogę, która wiedzie po grobli i po chwili, nad wodą przystaję, by odpocząć i podziwiać widoki:


Wychodząc z mieszkania rano, czułem chłód, tu jednak zdejmuję bluzę - w prognozach zapowiadano przekroczenie 20stu stopni, rzeczywiście robi się bardzo ciepło. 
Po krótkiej przerwie ruszam. Droga wkracza między drzewa, za którymi wkraczam między...a jakże, pola kukurydzy!

Z jednej strony las, z drugiej szumiące pole kukurydzy... Ktoś ma ochotę na wycieczkę? Nocą? 😉 

Za lasem wychodzę na wzniesienie, na którym liczę na jakieś widoki, mimo ostrego słońca, bo już prawie południe. Coś tam widać...
Pogórze Wielickie:

Oraz Beskid Mały:

Schodzę w dolinę, mijając kolejne gospodarstwa. Stoją tu traktory, są kury, później spotkam krowy, kozy, owce i konie. Na drzewach wiszą czerwone jabłka, a w sadach na sznurkach wisi pranie. Sielsko.

Ruszam ku rozwalonej chacie, widocznej z daleka. Nagle za drzew przelatuje wielkie ptaszysko. Oczywiście zanim zmienię obiektyw, ptak szybuje ku odległym koronom drzew, na których siada. Pięknie przedstawienie!
Gdy mijam ruderę, wśród pól widzę kolejne domostwo, bardzo ładnie usytułowane! 

Oglądany ptak, startuje, ale znika za drzewami. Słychać tylko jego nawoływanie. Po jakimś czasie wylatuje nad drzewa, krąży dość daleko ode mnie, jednak udaje mi się zrobić mu jakieś zdjęcia. 
Tu zdjęcie wykadrowane:

Z drugiej strony, nad lasem lata para kruków, z daleka słychać również ich krakanie. Śledzony przeze mnie drapieżnik, leci po chwili w ich stronę i oglądam jak następuje krótki atak, kruki odpierają go, ale odlatują z rejonu polowania łowcy. Znów krótkie polowanie i...znów wykadrowane zdjęcie kruka:

Dochodzę do skrzyżowania i niestety, kończy się przyjemniejsza część trasy, bo teraz zaczyna się asfalt, którym podchodzę na kolejne wzniesienie. Tradycyjnie na polach....kukurydza!

Oraz...kukurydza. Aż do Zatoru!

Widzę też stąd koniec szlaku czyli miejsce, do którego planowałem dziś dojść. Las, pod którym są stawy hodowlane. Trzeba jeszcze tylko zejść w dół i obok pól z...kukurydzą 😁, przejść kolejną drogą, przez którą przeskakuje bażant. Po dwóch minutach, w końcu osiągam cel:

Woda w nich bura, po drugiej stronie grobli, w drugim stawie woda wygląda wręcz jak żur, ale co chwilę jakaś ryba pluska. W las wrzyna się kolejny staw:

Zaś za mną krajobraz niczym ze wschodu, co kojarzy mi się z Beskidem Niskim, czy też okolicami Tarnawy Niżnej w worku bieszczadzkim...

Wokół pada deszcz liści. Na mapie to miejsce oznaczone jest jako Leśna Chatka. Więc ruszam w głąb, ciekaw czy za groblą jest kolejny staw. Jest, a wokół niego jest jeszcze bardziej kolorowo. Pływa tu też para łabędzi.

I dostrzegam, chyba coś, co dało nazwę miejscu:

Jest i chatka! Leśna! 

Zamknięta na kłódkę, z listą zakazów czego zabrania się "w lasach". Gdy ją obchodzę, widzę, że cała jest w pajęczynach...brrr. Las wokół mieni się na czerwono... Apogeum jesieni!

Czas na powrót ale by nie wracać po swoich śladach, postanawiam, ruszyć ku wsi Głębowice, licząc, że może uda mi się jeszcze zwiedzić ruiny pałacu i kolejny drewniany kościół, mieszczące się we wsi.
Ruiny są...z zakazem wejścia - teren prywatny. Niestety stoi jakieś dostawcze auto, więc nici z wejścia. Starałem się zrobić zdjęcie zza krzaków, gałęzi, ale jest za gęsto. Widać, że to są same ściany, dachu nie ma. Pod linkiem można zobaczyć zdjęcie w Wikipedii, jak pałac wyglądał ok roku 1930 - link.
Liczę, że choć kościół będzie ciekawy, tymczasem...jak to? To nie jest drewniany?

Ano jest. Ale od tyłu 😉

Kościół Matki Bożej Szkaplerznej w Głębowicach, zbudowano w 1518 roku, w XVIII wieku dobudowano od wschodu murowaną zakrystię, w 1860 roku dobudowano murowaną kaplicę fundacji Duninów, pod którą umieszczono katakumby. Obchodzę go w koło. Od zachodu przylega drewniana wieża. Obok stoją grobowce. Na wschodniej ścianie zakrystii widzę trupią czaszkę, zaciekawiony podchodzę bliżej. Na tablicy obok jest wyjaśnienie, że to epitafia nagrobne Adama Pisarzowskiego herbu Starykoń, który bohatersko zginął za Ojczyznę 07.03.1657 roku (w wieku 23 lat):

oraz kolejne epitafium Adama Pisarzowskiego herbu Starykoń, chorążego krakowskiego, generała, sędziego ziemskiego oświęcimskiego i zatorskiego, marszałka królewskiego, zmarłego 11.03.1781 roku, ufundowane przez jego żonę:

i jeszcze jedno epitafium, Jana Pisarzowskiego, herbu Starykoń (zm. ok 1679r), sędziego ziemskiego zatorskiego, działacza sejmikowego Małopolski:

Jednak najciekawsze jest na jednym z filarów bramy wejściowej. To wmurowana w 1854 roku płyta nagrobna śląskiego szlachcica Jakuba Saszowskiego z Gierałtowic (vel Gierałtowski z Gierałtowic), oświęcimskiego sędziego, z Domu Saszowskich, pochodząca z 1546 roku!

Jedna z najstarszych płyt nagrobnych na ziemi Małopolski...
Choć dopiero w domu doczytałem o tym, więc wtedy na miejscu, tylko czułem, że to coś musi mieć swoje lata. Poniżej kościoła jest szkoła, a przy drodze stoi jeszcze kolumna.
Ruszam już w kierunku auta. Wracam wzdłuż ruchliwej drogi, tą, którą nieraz wracałem z gór. Schodzę na pobocze, gdy z naprzeciwka jadą auta. Stoję (nie idę) z pół metra od drogi, ale niektórzy kierowcy praktycznie hamują do zera 😏

Podróżując tą drogą można zobaczyć jak wygląda krajobraz Podgórza. Są to tytułowe łaty na polach, sztruks bruzd na polu, oraz pola kukurydzy, na których jeżdżą kombajny, a wszystko to poprzecinane liniami napięcia, poprzeplatane gospodarstwami oraz wplątanymi między wzgórza stawami:







Docieram w końcu do auta. 
Jeszcze słów kilka o wsi. Pierwsze wzmianki pochodzą z 1326 roku, jako Polenka. Jako, że jest jedną z siedmiu gmin, w których hodowano ryby, wchodzi również w obszar historycznego zagłębia hodowli karpia na Ziemi Oświęcimsko-Zatorskiej.
Czy zobaczyłem choć trochę gór? Trochę tak. Poniżej zdjęcie widoku z lotu ptaka, ale na wzniesieniu przed zejściem do centrum wsi, też je było widać:

Jestem zadowolony, tereny okazały się ciekawe, było spokojnie (poza powrotną drogą), ujrzałem kilka ptaków i wracam do domu opalony. 
17km w nogach. Może niewiele wzniesień, ale dwie setki się uzbierały, najgorszy to jednak był asfalt, większość trasy po nim wiodła. Niemniej, dzisiejsza, krótka pięciogodzinna wycieczka doładowała mi baterię.
No to tyle, jeszcze pozdrawiam:

Komentarze

  1. Bardzo kameralna trasa. Pogoda Panie, jak dzwon! "Piździernik" okazuje się wyjątkowo piękny, co przyniesie listopad?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby stabilną pogodę, choć deszcz też przyrodzie się przyda. Październik, to zdecydowanie najpiękniejszy miesiąc, a przez ostatnie lata również dość ciepłe były te paźdierniki.

      Usuń

Prześlij komentarz