Las między L a K.

Czyli spacer po lesie między Lędzinami, a Katowicami. Las często oglądany zza okna auta, podczas podróży w kierunku gór...więc czas go odwiedzić.

Las na południu Katowic, zamknięty wschodnią nitką obwodnicy aglomeracji śląsko-zagłębiowskiej (S1), dalej budzi mą ciekawość. Rok temu trochę połaziłem po części zachodniej (na zachód od dzielnicy Murcki), więc tym razem planowałem wybrać się na spacer na jego południową część. Nadszedł urlop jesienny, tym razem rozplanowany na codzienne obowiązki, przez co, wstając rano miałem ochotę na poleniuchowanie. O, napić się kawy, nic nie robić... Koledze piszę, że dziś dzień lenia.
Jednak gdy patrzę za okno, na resztki pomarańczowych liści na drzewie, oświetlone wschodzącym słońcem, nabieram chęci na spacer. Sms do kolegi, że jednak jadę i po pół godzinie zabieram go spod bloku i ruszamy. 
Zaczynamy na granicy Lędzin i Katowic.

Dość szybko złazimy z drogi, w poszukiwaniu grzybów, a wszystko to przez jednego ładniutkiego podgrzybka... Grzybów, poza niejadalnymi nie ma, za to mamy kąpiel/ Próba przejścia przez Rów nr 1, jak opisany jest wodny ciek na mapie, skutkuje załamaniem się gałęzi i kolega ląduje w wodzie...gałąź trzyma nogę i w efekcie woda znajduje się w obu butach...No to będzie szybki powrót.

Kolega mówi jednak, że da radę jeszcze kawałek się przejść.
Jest piękna pogoda. Dziś też były pierwsze przymrozki, przed wschodem słońca, temperatura była w okolicy zera, teraz świeci słońce:

Wychodzimy na drogę. Po chwili kolega mówi, że woda w butach mu się ogrzała i nie jest źle 😂

Więc mijamy kolorową małą kapliczkę i idziemy dalej, po chwili znów schodząc z drogi, w las...

Jadalnych grzybów brak. Są muchomory czerwone, oraz inne blaszaki i kilka kolonii porastających stare pieńki:


Brodzenie w wysokiej trawie nie przynosi efektów... znajdujemy sporo sitarzy, ale już nie młodych więc je zostawiamy w spokoju. Niektóre rosną dość malowniczo:

Gdy dochodzimy do skrzyżowania leśnych dróg, skręcamy ku północy. Chyba nie pisałem, że las w słońcu wygląda pięknie 😉:
To nie mostek. To przewrócona mała ambona. 
Widać, inną ambonę, przy której zrobiliśmy skręt.

W końcu znajdujemy zdrowego, całkiem sporego podgrzybka:

co daje nam nadzieję, że coś nazbieramy. Finalnie dwa małe słoiczki wieczorem zrobię. 
Po lesie za dużo się nie da chodzić, bo jest tu sporo wody. Nie mamy ochoty na kolejne, więc powoli ruszamy do auta...

Na koniec Aligator:

Znaczy Ali, zwana Aligatorem 😉
i do domu...kolega do pracy, ja kolejne obowiązki...
Jeszcze tu wrócę...

Komentarze