Dolinki Podkrakowskie - Bolechowicka i Kobylańska.
Kolejna wycieczka na popularnie zwaną Jurę.
Ścieżka wiedzie wzdłuż cieku i jedną z atrakcji dziś będzie kilkukrotne przekraczanie wody.
Pięknie się z pod niej prezentują skałki wokół:
Kolejna udana wycieczka, z której wszyscy (chyba 😝 ) są zadowoleni.
Tym razem odwiedzamy rodzinnie dwie Dolinki Podkrakowskie.
O ile w majówkę prognozy zaskoczyły in plus, tym razem im bliżej weekendu, tym prognozy były coraz gorsze i ze słonecznej prognozy, rano za oknami mamy ponure kłęby kremowych chmur. Dobrze, że jest choć w miarę ciepło, więc brak słońca nie będzie doskwierał, a i słońce nas nie spali. No to...jazda 😉
Ale Karniowskie 😜
Krótko o Podkrakowskich Dolinkach. To osiem dolin jarowych (choć w Wikipedii jest wymienione jedenaście), które znajdują się na Wyżynie Olkuskiej, która to wchodzi w skład Wyżyny Krakowsko - Częstochowskiej, potocznie zwaną Jurą.
Cztery lata temu odwiedziliśmy jedną z najdłuższych dolin, Będkowską, czas na odwiedzenie kolejnych.
Dość szybko schodzimy z asfaltu i kierujemy się za żółtym szlakiem "Dolinek Jurajskich" w kierunku pierwszej, którą się dziś przespacerujemy.
Mijamy fajne domy drewniane:
i dochodzimy do Bramy Bolechowickiej, przekraczając strumień:
Wodospad jest dwustopniowy, na Jurze to rzadkość. Nieduży, ale ładny, choć wody płynie niewiele:
Po sesji przy wodospadzie, ruszamy dalej, brak słońca tworzy dość mroczny klimat, ale i tak jest tu przepięknie!
Następnie schodzimy ze szlaku pieszego na rowerowy, by dojść do kolejnej doliny. Wpierw trzeba jednak przejść pole rzepaku, tu też na chwilę wznoszę się dronem nad ziemię. Widać ścieżkę, którą dojdziemy do lasu, za którym widać kolejną dolinę, Kobylańską:
Rzepaki dopiero zaczynają się żółcić, zresztą przy dzisiejszym świetle, nie robią one żadnego wrażenia...skręcamy w las.
W lesie ścieżka kieruje się w dół i dopiero po chwili rozumiemy skąd tabliczka z ostrzeżeniem, o trudniejszym odcinku. Początkowy łagodny opad, zmienia się w dość stromy spad, a następnie wiedzie nad krawędzią głębokiego na kilka dobrych metrów jaru:
Oczywiście zdjęcie tego dobrze nie oddają.
Tym pięknym odcinkiem zeszliśmy do Doliny Kobylańskiej. Ta dolinka ma długość ok 4km, my kierujemy się w dół, zostawiając górny odcinek na inny raz. Mijamy kolejne ekipy wspinaczy, którzy są na każdej skałce, przekraczamy znów potok, niestety nikt się nie kwapi do efektownego wpadnięcia w wodę, więc dość szybko docieramy do polanki, na której stoi wiata, są ławki, a wokół rozbitych jest kilka namiotów. Wpierw jednak wspinamy się do kapliczki, która znajduje się w grocie skalnej:
Następnie chwile odpoczywamy, zajadamy kanapki, popijamy herbatę i ruszamy w kierunku samochodów. Rzut oka na Bramę Kobylańską:
Niżej kolejna brama skalna:
I pozostaje nam już tylko powrót. Jednak na sam koniec dostajemy po tyłku, bo podejście żółtym szlakiem jest dość strome, do tego o mało co nie wchodzimy na prywatne podwórko 😉 i mijając kolorowe od kwiatów obejścia, docieramy do końca wycieczki.
Koniec 😀
Następnym razem jak będziesz w gminie Zabierzów to zapraszam na kawę.
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią :)
UsuńLaynn, zapodałeś zacny temat. Mam smaki na ten teren, nawet w "mapkie" się zaopatrzyłem. Dziękować!
OdpowiedzUsuńJak zwykle napiszę - czekam na relację.
UsuńSądzę, że nie będzie pan zawiedziony! ;)
Ja dolinki podkrakowskie odwiedzałem "ze dwa razy". Ładne są, ale jakoś nie po drodze mi w nie z Wrocławia. Zresztą samą Jurę Krakowsko-Częstochowską próbuje odwiedzić już 2 lata...
OdpowiedzUsuńDolinki to część Jury, więc możesz przy okazji kolejnej wizyty, skreślić, oba cele ;)
UsuńZnajomym na wschód od Krakowa, ciężko jest się wybrać w Żywiecki, czy tym bardziej w Sudety, zaś częściej jeżdżą w Bieszczady, czy Niski, ja mam zaś dalej w zachodnie rejony Sudetów, czy we wschodnie części Beskidów...zaś Jurę, też tak trochę po macoszemu traktuję, bo pod nosem, to samemu ciągnie mnie dalej, a tu najczęściej z rodziną jeżdżę.