Beskid Żywiecki na początek roku - Rysianka na poprawę
Jako, że dwa lata temu zabierając chłopaków na Rysiankę zabrakło nam widoków to w planach na styczeń miałem powrót tu - o ile się nadarzy dobra pogoda. I dziś właśnie postanawiamy wrócić tu, tą sama trasą; zresztą dokładnie taką samą, jak 5 miesięcy temu przemierzaliśmy rodzinnie.
z najwyższym Wielkim Choczem:
Na południu widać świetnie Małą Fatrę:
Wielki Rozsutec:
Południowy Groń, Steny, Chleb i Wielki Krywań:
Grań od Wielkiego Krywania po Mały Krywań:
Schodzimy nieco i robimy przerwę. Kanapki jedzone z takimi widokami smakują wybornie!
Po nasyceniu głodu, na Redykalnej robimy już krótki postój:
i schodzimy ku schronisku na Hali Boraczej. Kończą się nam widoki na Tatry i słowackie pasma górskie. Teraz mamy widok na Beskid Śląski, który...zdecydowanie stąd prezentuje się tak sobie.
Całą drogę szliśmy w polarach rozpiętych - podchodzący szli nawet w krótkim rękawku tak było ciepło, ale tu w lesie czuć chłód. Czapki trzeba założyć:
Wychodzimy na Boraczą:
Stwierdzamy, że jednak do schroniska nie ma po co zaglądać, więc od razu odbijamy w dół.
Początek roku mam niemrawy. Weekend wolny - sypie śnieg, więc łamię się, kilkukrotnie zmieniając decyzję, jednak finalnie odpuszczam. Tydzień później mam wolną tylko niedzielę - prognozy zapowiadają piękny warun, więc wrzucam zanętę. Gdy jednak w sobotę wychodzę z pracy i nikt się nie odzywa już się zaczynam cieszyć na lenistwo i wtedy dzwoni Marek - jak tam rzuca. Już wiem, że się nie wyśpię - pytanie tylko jak bardzo 😁
Wieczorem szybka narada - jedna prognoza pokazuje pełne słońce, druga mgły. Co robić? Wschód odpuszczamy, ale ryzykujemy.
Jedziemy na Rysiankę - dwa lata temu nie mieliśmy praktycznie żadnych widoków, więc licząc na mojego farta pogodowego z minionego dwudziestego czwartego postanawiamy zaryzykować. Wprawdzie we wrześniu nasyciłem oczy na długo, ale zimą jeszcze nie miałem tam okazji oglądać tychże widoków. Poza tym, już kiedyś pisałem - na Rysiankę mogę jeździć co roku, co zresztą kiedyś czyniłem. Może warto wrócić do tego zwyczaju?
Parkujemy zajmując jedne z ostatnich miejsc pod sklepem w Żabnicy Skałce i ruszamy.
N szybką rozgrzewkę pomagamy wypchnąć dziewczynom auto z dziury i ruszamy. Właśnie wstaje dzień, słońce gdzieś tam wyszło na niebo ale w dolinie panuje mróz:
Witamy się z zimą - tu w Żabnicy jak zawsze śniegu całkiem sporo (choć dwa lata temu było go chyba więcej...). Początek idzie nam słabo. Oj czuje jeszcze święta, ale powoli coraz wyżej się wdrapujemy. Wspominając poprzednią wycieczkę, stwierdzamy, że napiszemy Marcinowi aby nam jajecznicę w schronisku robił 😉
Witamy się z zimą - tu w Żabnicy jak zawsze śniegu całkiem sporo (choć dwa lata temu było go chyba więcej...). Początek idzie nam słabo. Oj czuje jeszcze święta, ale powoli coraz wyżej się wdrapujemy. Wspominając poprzednią wycieczkę, stwierdzamy, że napiszemy Marcinowi aby nam jajecznicę w schronisku robił 😉
Dostajemy szydercze pozdrowienia więc ruszamy dalej 😉
Pierwsze widok potwierdzają, że mgły to u góry nie doświadczymy:
Czas zdjąć kurtki bo grzejemy się mocno - choć w ręce i uszy szczypie chłód.
Czas zdjąć kurtki bo grzejemy się mocno - choć w ręce i uszy szczypie chłód.
Im wyżej tym idzie się coraz lepiej. Na pewno pomagają widoki. Choć te...we wrześniu mi sią bardziej podobały. Ale nie ma co marudzić - poniżej potwierdzenie, że mgły zostały za nami:
Szlak miejscami robi się śliski, ale raczki tradycyjnie zostawiamy na później. Choć glebę zaliczam, ale to przez potknięcie się...
Jeszcze chwila i wychodzimy na Halę Pawlusią - lubię ten widok, gdy ona wyłania się po wyjściu z lasu:
Śniegu tu dużo więcej i czuć, że zima tu trzyma na całego - choć jednak jest on ubity i jest go zdecydowanie mniej niż dwa lata temu:
Jest za to błękit nad nami! We wrześniu na trawach odpoczywaliśmy, wśród sporej grupki osób, dziś poza nami jest jedna osoba. Ruszamy do schroniska i widzimy dwie czapki:
dzięki temu końcówkę tego podejścia (zawsze jest ono dla mnie upierdliwe i go po prostu nie lubię) pokonujemy dość szybko. Pod schroniskiem ludzi, tak jak się spodziewaliśmy całkiem sporo.
Podziwiamy widoki...
Pilska jako najbliższego widoku, z lewej za nim wyłania się Babia Góra, z prawej Tatry...
na południu widać Małą Fatrę.
Zgodnie stwierdzamy, że do schroniska nie ma co zaglądać, pewnie kolejka spora, a do tego w słońcu jest bardzo ciepło. Ale na ławce pod schroniskiem zasiadamy. Piwo, kanapki, a co należy nam się.
Z tejże ławki robię zdjęcia z teleobiektywu.
Oraz oczywiście Tatry od wschodu:
od Koziego Wierchu z Gerlachem, po Krywań
od Smerczyńskiego Wierchu po Rohacze (Ostry)
Dobrze widoczne są też Niżne Tatry nad pasmem Gór Choczańskich...
Siedząc, do tego nieco w cieniu zaczynam marznąć. Ubieram kurtkę, czapkę i powoli się zbieramy. Pod schroniskiem robię kolejne zdjęcia (ten sam już nieco nudny temat przewodni - Tatry i widoki) i na słońcu zaczynam odtajać. Ruszamy dalej. Mijamy schronisko na Lipowskiej. Znów pojawiają się widoki...
Za wczesna pora na obiad, więc mijamy je i wędrujemy dalej. Z Hali Lipowskiej widoki są cudne - odsłaniają się tu Bielskie Tatry.
Robi się nam gorąco - znów zdejmujemy kurtki i czapki.
Z Hali Bacmańskiej dostrzegam, że na horyzoncie, zza Wielką Raczą dalej zalegają mgły i z nich coś wystaje. Kombinuję co to może być...Jaworniki? Sulowskie Skały? A może Białe Karpaty (mijane w drodze na Chorwację)?
W domu sprawdziłem - to Chmeľová, najwyższy szczyt środkowego części pasma (nie całego pasma) Białe Karpaty - pasma na pograniczu Czech i Słowacji. 90km - nieźle!
Oraz na widoczny budynek górnej stacji kolejki Vratna - Chleb:
Po nasyceniu głodu, na Redykalnej robimy już krótki postój:
i schodzimy ku schronisku na Hali Boraczej. Kończą się nam widoki na Tatry i słowackie pasma górskie. Teraz mamy widok na Beskid Śląski, który...zdecydowanie stąd prezentuje się tak sobie.
Całą drogę szliśmy w polarach rozpiętych - podchodzący szli nawet w krótkim rękawku tak było ciepło, ale tu w lesie czuć chłód. Czapki trzeba założyć:
Wychodzimy na Boraczą:
Stwierdzamy, że jednak do schroniska nie ma po co zaglądać, więc od razu odbijamy w dół.
Drogą szybko zlatujemy na dół, do Żabnicy. Na koniec jeszcze słońce pięknie podświetla nam dolinę:
W końcu było mi dane zimą obejrzeć widoki z tego szlaku. I podtrzymam swoje zdanie - piękniejsze one są, gdy jest zielono, a zdecydowanie najpiękniejsze są z jesieni. No chyba, że uda się trafić na pięknie oblepione drzewa śniegiem, z małą ilością śladów...więc dalej mam po co tu wracać 😊
Czas na coś ciepłego do zjedzenia z kawą i można wracać do domu...
Ps. tak jakoś naturalnie wyszło, że podtrzymałem swoje zdanie, by nie jeść w schroniskach, do czego doprowadziła drożyzna jaka w nich panuje.
I w ten sposób kończymy wycieczkę.
W końcu było mi dane zimą obejrzeć widoki z tego szlaku. I podtrzymam swoje zdanie - piękniejsze one są, gdy jest zielono, a zdecydowanie najpiękniejsze są z jesieni. No chyba, że uda się trafić na pięknie oblepione drzewa śniegiem, z małą ilością śladów...więc dalej mam po co tu wracać 😊
No i dobrze, że nie zmieniliśmy planów, że mnie ta prognoza mgielna nie zniechęciła...
Ps. tak jakoś naturalnie wyszło, że podtrzymałem swoje zdanie, by nie jeść w schroniskach, do czego doprowadziła drożyzna jaka w nich panuje.
Odnośnie prognozy - nie wiem co się stało, ale meteogram pokazał mi prognozy na niższy rejon - sprawdzam dziś i wpisując współrzędne Rysianki ciągle pokazuje niższe rejony. Tym razem to meteoblu pokazało dobrą prognozę.
Ps 2 - widziałem zdjęcia ze wschodu...i nie było szału. Czyli znów fart mnie się trzyma 😁 to dobry prognostyk na rok przede mną...
Warunek, mmmmm.. Laynn, śniegu widać "pod dostatkiem". Powiedz no mnie, gdyby rakiety byli przypięte to byłby to błąd?
OdpowiedzUsuńNie chodziłem jeszcze w rakietach - ścieżki ubite, czasem nieco śliskie. U góry poza ścieżkami pewnie rakiety by się przydały, bo śniegu pewnie po kolana i po wejściu na niego się człek zapada.
Usuń