Na krańcu Tatr. 2016.

Moja ostatnia wycieczka w Tatry, odbyła się w 2016 roku, ale był to sam kraniec Tatr, więc liczyłem na widoki, przy małej liczbie turystów na szlaku.
Kolejny raz, budzimy się w środku nocy i po 4 ruszamy z P. w drogę.
Objeżdżamy Tatry od zachodu, omijamy wyjście na szlak z przełęczy Wyżniej Huciańskiej i jedziemy na parking pod wylotem Jałowieckiej Doliny. Jest jeszcze oficjalny zakaz wchodzenia na szlaki powyżej schronisk w Słowackich Tatrach, więc dlatego ominęliśmy pierwszą opcję wejścia w góry.
No dobra, skoro w Tatrach jest zakaz, to czemu jedziemy? Otóż na nasz cel można wejść gdy nie ma śniegu, no i zakaz na szlaku jest (a raczej wtedy pokazywała mapa) pod Siwym Wierchem (dziś na mapy.cz pokazują połączenie szlaku zielonego z niebieskim od schroniska Czerwieniec (chata pod Náružím), natomiast od przełęczy szlak jest zamknięty.
Dojeżdżamy więc na miejsce i zostawiamy auto na parkingu u rozwidlenia dróg. My ruszamy w lewo, szlakiem niebieskim. Mijamy domki, za ostatnim otwieramy po piwie. Następnie zaczynamy narzekać, że szlak się, według nas mocno wspina pod górę. Wiedzie on leśną drogą wśród drzew, więc gdy w końcu między drzewami coś widać, z przyjemnością oglądamy widoki (zdjęcie nr 1).
W pewnym momencie szlak odbija od drogi, zielony idzie na północ, niebieski dalej prowadzi drogą do schroniska. My ruszamy zielonym. Który po chwili staje dęba. Wychodzimy z lasu, ale tempo nam drastycznie spada.
Stok, po którym prowadzi ścieżka.
Dobrze, że choć widoki na południe całkiem miłe:
 na Tatry Zachodnie...
Kotlina Liptowska, widać zbiornik (słow. Liptovská Mara), oraz  Liptowski Mikułasz (słow. Liptovský Mikuláš). Chmury wiszą nad Niżnymi Tatrami.
No i w końcu jest. To jest zaleta (jedyna) słowackiego prowadzenia szlaków, na krechę do celu, a że ostro, oj tam, jest po prostu szybciej. Mokry jakbym wyszedł z kąpieli, ale zadowolony zdobywam Babki:
1566m npm.
Całkiem fajne widoki tu są. Szkoda tylko, że widoczność słaba, ale ogólnie prognozy zapowiadały deszcz (Zakopane miało być totalnie zlane), więc chmur, mgiełka i do tego szczyty pod słońce...ale trochę widoków jest.
 To za nami. Z prawej wieś (słow. Bobrovček), za wzgórzem Bobrowiec i Liptowski Mikułasz.
 To obok, grzbiet Szczawne opadający w stronę Sokola.
A to przed nami. Siwy Wierch na końcu.
Czas ruszyć. Szlak podąża łąkami po garbie przez Babkową Przechybę, a więc niewielkie siodło do przełęczy Przedwrocie, za małym szczytem, Małą Kopą. Tam łączy się z niebieskim szlakiem od schroniska, i to nim będziemy wracać.
Na szlaku jest kilka osób, jest cicho i spokojnie. Podziwiamy dużo wyższe szczyty z prawej i powoli idziemy naprzód.
Babki za nami.
Choczańskie Wierchy, z najwyższym charakterystycznym Wielkim Choczem na końcu, są widoczne nad Suchą Doliną.
Pod Małą Kopą wchodzimy w rzedniejący las, oraz kosówkę, na przełęczy łąka, a dalej idziemy wręcz w tunelach z kosówki. Wielką Kopę omijamy, i pozostaje nam podejście pod Ostrą. 
 Siwy Wierch wygląda między Ostrą (1764m-z lewej), a Małą Ostrą (z prawej, 1703m).
Łąka to przełęcz Przedwrocie, za nią Mała Kopa (1637).
Ścieżka...
Szlak na mojej mapie wiedzie przez szczyt Ostrej, natomiast od wschodniej strony biegnie ścieżka...wybieramy podejście na szczyt. Trwa walka z kłującą kosówką. Oraz o ile dobrze pamiętam, mnie zaczynają łapać skurcze. Dobrze, że nie jest to jakaś wielka kopa. 
 Ścieżka, która omija szczyt.
Siwy Wierch, widok z Ostrej.
Pozostaje jedynie zejść, minąć Małą Ostrą i...wejść na Siwego. Niby blisko, a się albo nam dłuży, albo niecierpliwi jesteśmy. Oficjalnie właśnie na Siwej Przechybie kończy się zimowy szlak, ale i zimą sporo osób wchodzi na szczyt, a wiosną, do tego na początku czerwca (dokładnie nasza wycieczka odbyła się 5tego czerwca), kilka dni, przed otwarciem oficjalnie szlaków w Tatrach Słowackich nie spodziewamy się kontroli, więc i my wchodzimy.
 Ostatnie metry podejścia, żółcą się kwiatki.
 Na szczycie ;) 1805 metrów npm.
Z lewej widoczny szlak czerwony na Brestową i dalej na Salatyński Wierch. Za Zuberskiego Wierchu wygląda Osobita.
Znów żałujemy słabej widoczności, natomiast póki co, nie pada. Spoglądamy na te wyższe szczyty, i powoli zaczynamy powrót.
Jedno z nielicznych zdjęć, które odważę się pokazać. Wtedy agresywną obróbką zdjęcia starałem się wydobyć coś z widoków, niestety dziś na większość zdjęć nie mogę patrzeć ;) . To zdjęcie już z powrotu.
Pachoł 2167m i z prawej Banówka 2178m. Z przodu Mały Łysiec i grzbiet Dużego Łyścia.
Schodzimy teraz do schroniska. Ostatnie widoki i powoli coraz niżej podążamy.

Szersze spojrzenie. Od lewej: 1-Salatyn, 2-Mały Salatyn, 3-Spalona, 4-Pachoł, 5-Banówka,              6-Jałowiecki Przysłop, 7-Jałowiecka Kopa, 8-Wielki Łysiec i 9-Mały Łysiec.
 Schodzimy, więc i widoków nie ma. 
Chata Czerwieniec (słow. chata pod Náružím).
Jeden pije herbatę (kierowca), drugi piwo. Trochę tu siedzimy, wiatr który nas na Siwym przewiał, tu zniknął, więc na werandzie w słońcu się grzejemy. Rodzina opiekująca się schroniskiem ok 13 zaczyna się zbierać do domu. Jest ono czynne w okresie letnim, więc poza sezonem pewnie tylko w weekendy. Schronisko zostało wybudowane w 2001roku, na miejscu starego z 1970roku. Wcześniej stały w okolicy jeszcze dwa schroniska,ale oba spłonęły (jedno pod koniec II WŚ, kolejne w 1968 roku).
I my też się zbieramy na dół. 
Mijamy łąkę, z której widzimy między drzewami szczyt Pachoł i wchodzimy na drogę, którą dojdziemy do rozdroża, na którym rano odbiliśmy ku Babkom.
 Potem z drogi widać urwisko skalne, to Mnich:

Na sam koniec podchodzimy pod kaplicę "Sionská Hora Matky Božej":

I gdy nad Tatry napływają ciemne chmury my dochodzimy do auta i powoli wracamy do domu.

Dziś chciałbym jak na mnie nietypowo, powrócić w ten rejon Tatr, no cóż minęło prawie cztery lata, przez które odpocząłem od Tatr. Może jakaś większa trasa?

Komentarze