Beskid Żywiecki - klasyk w wersji rodzinnej - Rysianka, Lipowska...
Na zakończenie kalendarzowego lata, wspólnie z moimi dziewczynami pojechaliśmy na spacer w klasykę Beskidu Żywieckiego.
Choć po prawdzie, to hal na nim jest więcej niż trzy, ale stoją tam właśnie trzy schroniska stąd moja nazwa tej trasy.
Po dziesiątej ruszamy na szlak - jest ciepło, błękitne niebo bez grama chmurek więc zapowiada się cudny dzień. Ruszamy klasycznie - zielonym szlakiem.
Klasycznie dla mnie, bo gdy idę na Rysiankę, to właśnie w tę stronę - wchodzę wpierw na Rysiankę i z niej schodzę przez Lipowską na Boraczą i dalej na dół do Skałki.
Choć na Rysiankę można wejść na wiele sposobów.
Z Żabnicy:
- czarnym szlakiem przez Halę Boraczą,
- zielonym na Pawlusią (mój ulubiony szlak)
- czarnym przez Słowiankę i dalej przez/pod Romankę.
Ze Złatnej Huta:
- czarnym na Rysiankę (najszybsza opcja, choć najstromsza),
- żółtym przez Lipowską.
Ze Złatnej niebieskim przez Lipowską,
Z Sopotni na dwa sposoby:
- przez Kotarnicę i Romankę
- oraz wzdłuż potoku Sopotnia.
Ale opcji jest więcej - można podejść z Węgierskiej Górki (albo GSB przez Abrahamów lub niebieskim przez Prusów);
z Rajczy (żółtym przez Redykalną Halę, lub niebieskim przez Boraczą);
z Ujsoł, z Sopotni przez Pilsko, również przez Słowiankę jest kilka opcji...
Dla mnie jednak to wejście z Żabnicy zielonym i zejście z Boraczej to właśnie klasyka. Choć praktycznie większością szlaków wyżej wymienionych wchodziłem, to najbardziej lubię ten jeden szlak. Jednym z powodów, jest fakt, że od Rysianki mam praktycznie w dół, więc największe podejście jest na początek wędrówki.
Dziś ruszamy jednak z ostatniego przystanku w Żabnicy, gdzie parkujemy na prywatnym parkingu (15 zł/dzień), mijając wcześniejsze pełne parkingi, oraz sporo aut pozostawianych na skraju drogi.
Na początek mamy widok na Romankę. Jak zwykle robi on na mnie spore wrażenie. Czuję się tu jak w wysokich górach:
Mijamy ostatnie zabudowania i wkraczamy w las. Szlak zaczyna mocno się wspinać nudnym lasem, bez widoków. Ale dzięki prześwitującym promieniom słonecznym dziś jest w nim pięknie:
Pierwsze widoki mamy dzięki wyrębowi lasu - możemy zobaczyć, a jakże - Romankę:
Tu niżej drzewa zaczynają się żółcić. Jednak na prawdziwie jesienne kolorowe lasy trzeba poczekać, ostatnie ulewy sprawiły, że zieleń ożyła.
Pierwsze widoki mamy dzięki wyrębowi lasu - możemy zobaczyć, a jakże - Romankę:
Tu niżej drzewa zaczynają się żółcić. Jednak na prawdziwie jesienne kolorowe lasy trzeba poczekać, ostatnie ulewy sprawiły, że zieleń ożyła.
Korzystamy z widoków i robimy krótką przerwę. Oglądamy jedną z dawnych hal pasterskich - Halę Wieprzską, leżącą na stokach Romanki:
Następnie robimy pogrzeb żuczkowi, który został przeniesiony ze ścieżki w trawy:
i skrótem dochodzimy do stokówki, którą wracamy na szlak. Jest płasko, więc humory wracają. Teraz czeka nas chwilę wędrówki w lesie, więc można na chwilę skupić się na tym co blisko nas. Powygłupiać się. Na przykład zrobić rodzinny portret:
Pooglądać liczne strumyki spływające po skałach.
Następnie robimy pogrzeb żuczkowi, który został przeniesiony ze ścieżki w trawy:
i skrótem dochodzimy do stokówki, którą wracamy na szlak. Jest płasko, więc humory wracają. Teraz czeka nas chwilę wędrówki w lesie, więc można na chwilę skupić się na tym co blisko nas. Powygłupiać się. Na przykład zrobić rodzinny portret:
Jest kolorowo!
Między drzewami wyglądają pierwsze widoki:
Dwie wieże. Ochodzita oraz Lysa Hora:
Jest to jedna z wielu znajdujących się tu hal. Choć nie jest jest to hala w typowym znaczeniu; nie jest to jedno z pięter roślinności, które w górach znajduje się nad piętrem kosówki i występujące np w Tatrach. W niższych górach praktycznie występuje ona tylko na Babiej Górze. Hale, które dziś będziemy przechodzić to polany, dawne hale pasterskie.
Dwie wieże. Ochodzita oraz Lysa Hora:
ok 19,5 km do Ochodzitej i 55 do Lysej Hory
Wkraczamy w piękny las:
który następnie zmienia się w odrastający młodnik, gdzie ścieżka się zwęża i robi się kręta.
który następnie zmienia się w odrastający młodnik, gdzie ścieżka się zwęża i robi się kręta.
Tu otwierają się szersze widoki. Na Bramę Wilkowicką, szerokie na 5km obniżenie które rozdziela Beskid Śląski od Małego:
Choć i wokół, tuż przy samym szlaku jest pięknie - przekwitnięta wierzbówka kiprzyca rośnie tu w sporych ilościach, a jej czerwone łodygi fajnie się kontrastują z białą watą:
z lewej Beskid Śląski, z prawej Beskid Mały
Wchodzimy w las i szybko docieramy do pierwszego celu, do hali Pawlusiej. I nagle znika narzekanie, a pojawia się zachwyt:
Żółty kolor późnoletnich traw, kilka drzew na tle zielonej polany - czego chcieć więcej?
Robimy tu pierwszą przerwę.
Wypas bydła, owiec trwał do lat 80tych ubiegłego wieku, kiedy to przestał się opłacać i zanikł w tym rejonie. Hale, polany zaczęły zarastać, więc dziś stosuje się koszenie aby utrzymać walory widokowe. Koszenie może być mechaniczne, albo naturalne, poprzez sprowadzanie owiec.
A jest o co dbać, bo są to miejsca niezwykle widokowe. I właśnie jesteśmy w pierwszym z wielu bardzo widokowych miejsc - na Hali Pawlusiej.
Mamy stąd widok na Beskid Śląski:Widać też spiętrzone wody Soły tamami w Tresnej i Porąbce rozdzielające Beskid Mały na dwie części:
Po krótkim odpoczynku ruszamy ku pierwszemu ze schronisk. No i teraz się zaczyna! Co rusz będą widoki.
Mamy stąd widok na Beskid Śląski:Widać też spiętrzone wody Soły tamami w Tresnej i Porąbce rozdzielające Beskid Mały na dwie części:
Po krótkim odpoczynku ruszamy ku pierwszemu ze schronisk. No i teraz się zaczyna! Co rusz będą widoki.
Pierwsze ochy już były, teraz czas na drugie - oto widok na Pilsko z Babią Górą:
Po krótkim kilkunastu minutowym podejściu w końcu osiągamy nasz cel - najwyższy punkt na dzisiejszej trasie - Rysiankę.
A dokładnie to schronisko na Rysiance, bo na sam najwyższy punkt nie idziemy.
Po krótkim kilkunastu minutowym podejściu w końcu osiągamy nasz cel - najwyższy punkt na dzisiejszej trasie - Rysiankę.
A dokładnie to schronisko na Rysiance, bo na sam najwyższy punkt nie idziemy.
Pod schroniskiem biegają dzieci, palą się ogniska, ludzie się opalają, leżą, jedzą kiełbasy, piją piwo. Duże ilości człowieków. Znajdujemy wolny stolik i idziemy zamówić obiad.
I jak szybko weszliśmy, tak szybko wychodzimy. Kolejka do baru zawija do sali obok. Co z szybkością obsługi powoduje, że pewnie z godzinę trzeba odstać, więc postanawiamy opuścić to piękne i tłoczne miejsce na rzecz sąsiedniego:
Tu ludzi jest zdecydowanie mniej, kolejka do baru też krótsza, bo jesteśmy trzeci w niej 😁.
hala Rysianka
schroniska na Hali Lipowskiej
Zamawiamy, zasiadamy na ławach i dumamy nad cenami. 3 dania, 2 piwa, 1 napój i magnes i 200 złotych wydane...dobrze, że choć jedzenie było dobre, ze wskazaniem na bardzo dobre, jednak ceny te są...no dobra, odpuszczam.
Po przerwie obiadowej czas się ruszyć, a tu najchętniej byśmy zalegli na jakąś drzemkę...jednak jakoś w końcu się odrywamy od ławy i ruszamy.
Mijamy trzecią halę z pięknym widokiem, Halę Lipowską:
Hala przedzielona jest małym laskiem, za którym widoki są...równie piękne 😉:
Tatry za mgiełką:
Za nią znajduję się mniejsza, Hala Gawłowska, z widokiem nieco ograniczonym lasem:
Czas na coraz dłuższe odcinki lasu, który tu ma sporo suchych kikutów drzew:
Wychodzimy na skraj stromo opadającej, kolejnej Hali Bacmańskiej:
w kierunku Tatr
Hala przedzielona jest małym laskiem, za którym widoki są...równie piękne 😉:
Tatry za mgiełką:
Za nią znajduję się mniejsza, Hala Gawłowska, z widokiem nieco ograniczonym lasem:
Czas na coraz dłuższe odcinki lasu, który tu ma sporo suchych kikutów drzew:
Wychodzimy na skraj stromo opadającej, kolejnej Hali Bacmańskiej:
I znów czas na przejście lasu. Czas również na marudzenie. Obiecuję na jednej z ostatnich hal zrobić przerwę, więc po wyjściu na szczyt Hali Redykalnej:
rozbijamy nasz obóz.
Ciszę przerywa wejście grupy ojców z dziećmi. Te zrzucają plecaki i lecą do zdjęć, ojcowie zaś zrzucają jeszcze większe plecaki i robią przerwę:
zazdro! fajna grupa!
Siedzi się cudnie, ale trochę do zejścia jeszcze mamy. Ruszamy więc, czarnym szlakiem w kierunku Hali Boraczej. To najnudniejsza część wędrówki. Prawie nigdy nie robię tu zdjęć, tak jest i dziś. Coś tam między gałęziami przeziera, ale...po dzisiejszej uczcie to już na nas nie robi to wrażenia 😉:
by wyjść na piękną polankę:
W między czasie słońce mocno się już obniżyło, więc świat wokół pięknieje:
Rzut oka co zostało za nami:
Autoportret:
i wchodzimy w las. W nim odnajduję ścieżkę, która to ponoć nie była ścieżką, a mnie w domu czeka chyba rozwód...na szczęście po krótkiej walce ze strzyżakami, leśnymi duktami docieramy do asfaltu, skąd mamy trzy kroki do auta.
Rzut oka co zostało za nami:
i wchodzimy w las. W nim odnajduję ścieżkę, która to ponoć nie była ścieżką, a mnie w domu czeka chyba rozwód...na szczęście po krótkiej walce ze strzyżakami, leśnymi duktami docieramy do asfaltu, skąd mamy trzy kroki do auta.
Z trasy nieco ponad 14sto kilometrowej wyszło nieco ponad 15cie.
Kolejny raz klasyk pokazał, co ma najlepszego. Jeszcze nie raz za pewne...
Kolejny raz klasyk pokazał, co ma najlepszego. Jeszcze nie raz za pewne...
😊
Ceny jedzenia w schroniskach coraz bardziej przebijają nawet jakieś porządne restauracje, ale jakość za tym rzadko idzie. Najczęściej jest drogo, porcje małe, a jedzenie odgrzewane. Jest kilka wyjątków, ale właśnie, wyjątków.
OdpowiedzUsuńCóż mogę napisać - masz rację. Tylko, że jak na forum piszą - ludzie kupują, to ceny będą na pewno nie będą spadać. Więc ja zamierzam ograniczyć do minimum zakupy w tych miejscach.
Usuń