Beskid Mały - Świąteczny Kamieniołom Kozy i spacer po Bielsku

Wiosna w tym roku nadeszła bardzo szybko - pierwszy raz marzenia o cieple w lutym od lat się spełniły, ale temperatur ponad 20 stopni na końcu marca, to się nie spodziewałem a właśnie takie nastały w Święta Wielkanocy. Po co więc siedzieć w domu?  
W primaaprilisowy poniedziałek ruszamy na krótki spacer - tym razem w góry.
W Beskid Mały, obejrzeć kamieniołom w Kozach. 
Jest ciepło, podobno ostatni raz tak ciepło o tej porze było w 1974roku! I jest to efekt napłynięcia ciepłego powietrza z południa. Niestety, z ciepłem przyszły też mocne porywy wiatru, które przyniosły pył znad Sahary, co spowodowało słabą widoczność i niestety ofiary. 
Góry widać dopiero z obwodnicy Bielska. Im bliżej celu jesteśmy tym więcej na drodze leży połamanych gałęzi, a gdy podjeżdżamy pod parking wichura wygina, szarpie drzewa i gdy w  radiu słyszymy o ofiarach na Podhalu to markotniejemy. Pewnie gdybyśmy wcześniej to usłyszeli, pojechalibyśmy w inną stronę, ale z drugiej strony do lasu nie planujemy wchodzić, więc skoro tu już jesteśmy... z lekkimi obawami ruszamy - trzeba przejść mały lasek. Na szczęście podejście zajmuje nam dosłownie z trzy minuty by wyjść pod pozostałości po zabudowie dawnego kamieniołomu a stąd można pooglądać widoki. Choć dziś są one zamglone: 
widok na zamglony świat a raczej zapylony

Oglądamy ławkę z rzeźbą kozy, za której widać Terranusa stojącego na betonowych podporach dawnej kolejki (?):

i ruszamy nad staw, ja myślę, że stąd musi być fajny widok na przykład w nocy (podobno przy dobrej widoczności widać stąd i Jesioniki).
Przed nami otwiera się widok na odsłoniętą ścianę cienkoławicowych i średnioławicowych łupków oraz piaskowców:


Już z daleka się to fajnie prezentuje.
Wiatr zaczyna mocno przeszkadzać, porywa tumany kurzu, sypiąc nim w oczy:

Przed dojściem do tafli stawu, mijamy jeden z wagoników jakie kiedyś tu zwoziły urobek do wioski:

Pył jaki nam się sypie w twarze (kit z twarzą, gorzej z oczami gdy się ma soczewki) powoduje, że plan przejścia się wokół stawu odkładamy na inny raz. Robię kilka zdjęć i wracamy do auta.


I ruszamy do Bielska. Miasta, które niezliczoną ilość razy przejeżdżaliśmy, nawet jakiś spacer po uliczkach odbyliśmy, ale nigdy nie poświęciliśmy mu więcej uwagi. Choć nieraz podziwialiśmy jego architekturę.
Bielsko Biała powstała w 1951 poprzez połączenie leżącego na ziemiach Śląska Cieszyńskiego Bielska, z Małopolską Białą, choć o tych miastach już dawniej mówiono jako o wspólnej aglomeracji. 
Pierwsze powstało Bielsko (wzmianki z 1312roku) i to po nim przespacerujemy się na początku.
Parkujemy pod Teatrem Polskim, którego budynek został wybudowany w latach 1889-90 według planów wiedeńskiego architekta Emila von Förstera:

Idziemy na plac pod Zamkiem, Plac Bolesława Chrobrego. Z niego wchodzimy w uliczkę, podziwiając nieco zaniedbane kamienice. 

Naszym celem jest dotarcie do rynku, więc skręcamy w wąską wybrukowaną uliczkę:

W niej znajdujemy takie smaczek:

Mijamy drzwi, obok których wisi tabliczka o tym, że jest to obiekt zabytkowy. Drzwi? Budynek a może paskudne bazgroły? 

Zostawiamy wąską uliczkę

i wychodzimy na rog rynku i tu widzimy podcienia więc to w tę uliczkę wchodzimy:

No a skoro wyszliśmy na Zamek, to przechodząc obok oglądamy go:

i zaglądając w króciutką uliczkę:

ruszamy na rynek.

choć po prawdzie, to ładniejsze są uliczki prowadzące do niego, niż sam rynek. Ładne kamieniczki:

Ładne. A rynek...no cóż jakiś taki pusty...czegoś mi brak i jest to kolejny raz jak mam takie uczucie:

Dość szybko z niego wychodzimy. I przechodząc obok knajpy nazwaną tak samo jak węgierska stolica kusimy się na langosza, którego jadłem w Budapeszcie. I oba placki mnie nie zachwyciły, a ten z Bielska męczy mnie całą noc 😕. 
Podchodzimy w górę, kręcąc się po uliczkach szukając Studia Filmów Rysunkowych, gdzie okazuję się, że miałem poprowadzić pod pomnik Reksia, więc ruszamy do małopolskiej części. Raz jeszcze przechodzimy przez główną drogę w mieście podziwiając piękną fasadę XIX wiecznej kamienicy:

Przekraczamy rzekę Białą i odnajdujemy Reksia. Krótka sesja i pierwszy raz ruszamy przejść się po tej części miasta. Ulicą 11go Listopada mijając niższe kamienice:

docieramy do Placu Wojska Polskiego i zaskakuje nas to miejsce. Przestronnością, pięknymi kamienicami wokół:


Spotykam tu też znajomka:

oraz ropuchy:


na szczęście, to Grendele, więc powoli się kierujemy do auta. Bo już późno, bo zmęczeni nieco jesteśmy. I wiemy, że musimy tu wrócić...

Komentarze

  1. Bardzo ładnie wygląda ta ściana kamieniołomu z tymi warstwami kamieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, chciałbym kiedyś ją obejrzeć z bliższa i wejść nad nią.

      Usuń

Prześlij komentarz