Ogrody Kapias na koniec wakacji
Wakacje się kończą, więc tradycyjnie gdzieś zamierzamy się ruszyć rodzinnie. Niestety pogoda jest taka sobie, więc po chwili burzliwych rozmyślań postanawiamy pojechać do Ogrodów Kapias.
Zwiedziliśmy już Kopalnię Soli w Bochni, pływaliśmy po Wiśle w Krakowie, a dziś...zwiedzimy ogrody botaniczne. Tym razem bez aparatu - ten przechodzi serwis. Zdjęcia będą więc na topie - z telefonu.
Zwiedziliśmy już Kopalnię Soli w Bochni, pływaliśmy po Wiśle w Krakowie, a dziś...zwiedzimy ogrody botaniczne. Tym razem bez aparatu - ten przechodzi serwis. Zdjęcia będą więc na topie - z telefonu.
Ogrody Kapias zachwalano mi już dawno, sporo osób się pytało czy w nich byłem, wszyscy mówili, że muszę tam pojechać ale...do tej pory mnie one nie za bardzo interesowały. I te osoby miały rację!
Choć myślałem, że bardziej się córce spodobają, no ale...jak to młodzież - ona jedzie jak za karę ale za to mnie się one bardzo spodobały.
Angielskie Ogrody - za duże ilości róż, które bardzo lubię, szczególnie gdy na ich płatkach są krople deszczu:
Bardzo przypadły mi do gustu Letnie Ogrody, przez trawy, trzciny rosnące wokół stawu:
Ogrody w Barwach Narodowych przez lasek brzozowy:
Zachwyciły wszelakie ścieżki, na których można było uciec od coraz większej ilości zwiedzających:
Niektóre kwiaty zaskakiwały wielkością:
Zjedliśmy lody a wracając zajrzeliśmy do sklepu, gdzie nieźle się nagimnastykowaliśmy by ominąć wszelakie bibeloty, które by córkę pochłonęły na długi czas.
Jest niedziela, więc staramy się dojechać jak najwcześniej by móc bez problemu zaparkować oraz zwiedzać bez tłumów. Ogrody są otwarte od 10, my docieramy godzinę później i już dojeżdżamy w sznurze aut. Zwiedzanie jest bezpłatne.
Zwiedzamy więc i...podziwiamy. A jest co, bo to jest ponad 10km ścieżek na 4 hektarach. Cała ekspozycja podzielona jest na poszczególne tematyczne ogrody. Tu ich plan.
Co mi się podobało?
Ogrody Ciszy:
Wiejskie Ogrody - gdzie córa robi nam z żoną zdjęci(a)e:
Aleja Lipowa - z wiszącymi parasolkami robiły furorę:
Ogrody Japońskie - o dziwo, bo Japonia jak i cała Azja mnie średnio kręcą:
Wiejskie Ogrody - gdzie córa robi nam z żoną zdjęci(a)e:
Aleja Lipowa - z wiszącymi parasolkami robiły furorę:
Ogrody Japońskie - o dziwo, bo Japonia jak i cała Azja mnie średnio kręcą:
Angielskie Ogrody - za duże ilości róż, które bardzo lubię, szczególnie gdy na ich płatkach są krople deszczu:
Bardzo przypadły mi do gustu Letnie Ogrody, przez trawy, trzciny rosnące wokół stawu:
Zachwyciły wszelakie ścieżki, na których można było uciec od coraz większej ilości zwiedzających:
Niektóre kwiaty zaskakiwały wielkością:
oraz kolorami:
Zjedliśmy lody a wracając zajrzeliśmy do sklepu, gdzie nieźle się nagimnastykowaliśmy by ominąć wszelakie bibeloty, które by córkę pochłonęły na długi czas.
A jest tu bardzo dużo pięknych roślin (praktycznie wszystkie rośliny, które spotkaliśmy w Ogrodach można tu kupić), a kolorowe wrzosy i różne trawy robią niesamowite wrażenie:
Przed obiadem postanowiliśmy zobaczyć jeszcze drewniany Kościół św. Jakuba Starszego Apostoła w Wiśle Małej:
Obecny budynek został wzniesiony w latach 1772-82.
Obecny budynek został wzniesiony w latach 1772-82.
Za wikipedią: Od zewnątrz otoczony wraz z wieżą (z wyjątkiem ściany wschodniej) otwartymi sobotami wspartymi na słupach z mieczowaniami; przy obu wejściach do nawy dachy sobót podwyższone. Na wschodniej ścianie zadaszenie stanowiące przedłużenie sobót.
Mnie zaskoczył cmentarz (rzymskokatolicki, zabytkowy) znajdujący się wokół kościoła:
Był posiłek duchowy to teraz czas na posiłek cielesny. Dziś mamy ochotę na rybę, po polsku więc szukamy tawerny, pierwsza mijana po drodze, niedaleko portu na jeziorze Goczałkowickiej jest zamknięta, więc ruszamy ku kolejnej.
Był posiłek duchowy to teraz czas na posiłek cielesny. Dziś mamy ochotę na rybę, po polsku więc szukamy tawerny, pierwsza mijana po drodze, niedaleko portu na jeziorze Goczałkowickiej jest zamknięta, więc ruszamy ku kolejnej.
Zatrzymuję się po drodze by zrobić zdjęcie jeziora:
W Wisełce Wielkiej dzień wcześniej były dożynki i mijamy przy drodze różne dekoracje, niektóre na prawdę fajne:
W Wisełce Wielkiej dzień wcześniej były dożynki i mijamy przy drodze różne dekoracje, niektóre na prawdę fajne:
Na obiad jemy sandacza, w Tawernie w Czechowicach-Dziedzicach, która mieści się obok dk1. Sandacz to bardzo smaczna ryba. Niepotrzebnie wzięliśmy średnie dwie porcję - bo były one bardzo duże (co też odzwierciedla się w rachunku), można było wziąć trzy małe, a tak to mam obiad na następny dzień 😉.
Komentarze
Prześlij komentarz