Pogórze Wielickie - Lanckorona

Długi weekend majowy kończymy wycieczką do pięknej wsi leżącej na Pogórze Wielickim - Lanckorony.

Wieś, o której się mówi, że to miasto aniołów, pierwsze wzmianki pochodzą z XIV wieku. 31 marca 1366 roku zostały nadane przywileje miejskie na prawie magdeburskim przez króla Kazimierza Wielkiego. Lanckorona prawa miejskie traci w 1934 roku. Tyle krótki rys historii. 
Miasto, a obecnie wieś zbudowana jest na zboczach Lanckorońskiej Góry, układ urbanistyczny pochodzi z przełomu XIV/XV wieku, a obecna zabudowa z drugiej połowy XIX wieku. 
Jedziemy więc ciekawi tego miejsca.
Od Alwerni droga robi się wąska i kręta. Jak zwykle nawigacja wiedzie mnie przez totalne zadupia (dla mnie ma to wydźwięk pozytywny) gdzie ruch jest znikomy, za to widoki są sielskie. Do tego niektóre nazwy wsi dodają uroku podróży (jak na przykład Marcyporęba albo Stanisław G. i D.). 
Parkujemy przed rynkiem, bo ten jest nabity zaparkowanymi autami. Już podchodząc na rynek oglądamy anioły wystawiane w oknach domostw. 
Zanim zaczniemy zwiedzać, wpierw musimy opanować głód, więc szybko przeskakujemy przez plac rynku i trafiamy do piekarni. Kupujemy w niej bułki - na zabicie głodu oraz chleb - do domu. W piekarni pracują członkowie rodziny, która z pokolenia na pokolenie przekazuje przepisy. Chleb wyrabiany jest ręcznie i wypiekany na drewnie. Bułka/bagietka smakowała wyśmienicie, chleb również.
Teraz możemy rozpocząć zwiedzanie 😀. 
Poniżej jedna z drewnianych chałup, czwarte domostwo to wspomniana piekarnia:

Za nią widać białą chałupę, to słynna ponoć Arka Cafe, do której tylko zajrzałem, później zaś była duża kolejka więc nie wstąpiliśmy finalnie do niej.

Wracamy na rynek. Tu dziewczyny szukają magnesu, oraz oglądają stoiska a ja się kręcę i oglądam domostwa. Oj jest co oglądać...

Ładne są te domki wokół rynku. Niektóre odnowione, część w stanie nieco bardziej autentycznym:

Ludzi tyle, że czasem ktoś wlezie w kadr 😁:


Przy niektórych domostwach są rozłożone stragany, z aniołami innymi figurami, w innych są galerie z różnymi rękodziełami. Oczywiście jest też sklep (zamknięty), stoją też budki z lodami i kolejkami do nich. 
Pod jednym z domów stoi Warszawa, marzenie kolekcjonerów aut z PRLu:

Rynek wokół okala parking, na szczęście środkowa część, plac jest zagrodzony i jest pusty. W jednej jego części są wystawione stragany, a wyżej, bo rynek usytułowany jest na zboczu, jest zielono, rosną kwiaty, drzewa, stoi pomnik oraz ławki. Sielsko. Na straganach wystawione są różne drobiazgi. Na jednym są też lokalne przetwory, jednym z nich jestem zainteresowany, ale pan tak się zgadał z kolegą, że lanckorońskiego wina nie spróbuje, prosić się o możliwość wydania pieniędzy nie mam w zwyczaju.
Rynek oglądany z dołu

Mijamy kolejną lodziarnię z kolejką, i ruszamy wejść na wzgórze zamkowe. Musimy przejść obok kościoła:


i tam widzę, że jest kolejna budka z lodami ale bez kolejki. Jest parno, zapowiadają burze, więc korzystam z możliwości i kupuje dwie, nie gałki, ale wielkie gały lodów. Pyszność!
Powyżej stoi kościół, z 1366 roku. Zburzony w czasie potopu szwedzkiego. Mijamy dość ciekawy rysunek:

i ruszamy w górę, zza kościoła dostrzegamy ją, Królową:

Podchodzimy pod restaurację Leśny Ogród:

i drogą podchodzimy na wzgórze, które mierzy 552m wysokości nad poziomem morza.

Zdobywamy zamek! No dobra, nie zdobywamy go, bo jest zagrodzony, a my też broni nie mamy więc tylko obchodzimy go wokół, oglądamy prace jakie się odbywają - o ich zakresie przeczytać można tu.

Pierwsze wzmianki o zamku pochodzą z 1366 roku - zamek został zbudowany w celach obronnych, strzegł granicy z Czechami (władca Królestwa Oświęcimskiego Jan I Scholastyk złożył hołd lenny królowi czeskiego w 1327 roku), która to biegła pod wzgórzem.
Jednak to z okresu konfederacji barskiej zamek zasłynął najbardziej. 
W roku 1768 został zajęty przez konfederatów pod przywództwem Maurycego Beniowskiego. W 1769 konfederaci stoczyli zwycięską walkę w rejonie zamku z wojskami rosyjskimi, w lutym Rosjanie ponieśli klęskę przy próbie zdobycia zamku, dopiero 21 maja 1771 roku wojska rosyjskie zwyciężyły konfederatów, ale nie zdobywając zamku. Przejęty przez zaborców został wysadzony.  

Z racji, iż na zamek nie wejdziemy, ruszamy w dół. Robimy sobie wspólne zdjęcie - z niezwykłą powagą:

Szybko schodzimy na dół, obok kościoła odbijamy w uliczkę i spacerem docieramy do rogu rynku:


Na którego rogu stoi ocalała w pożarze z 1869 roku (w wyniku, którego spłonęło 79 budynków wokół rynku) chałupa, w której znajduje się Izba Muzealna im. Antoniego Krajewskiego w Lanckoronie, zbudowana w połowie XIX wieku:

Wejście jest płatne 10zł od dorosłego, 8zł bilet ulgowy. Wstępujemy. 
Znajdują się tu zbiory wykopanych na zamku, oraz przedmioty codziennego użytku okolicznych mieszkańców z połowy XX wieku, oraz lokalne rękodzieła.
strój lanckoroński - ubiór kobiecy



buty, które zakładali sprzedawcy zimą, oraz ponoć hitlerowcy żołnierze

Część wystawy jest też poświęcona konfederacji barskiej.


Można też wyjść na podwórze i obejrzeć chatę od zaplecza:

Po wizycie tej, czas ruszyć do domu, wpierw jednak czas zjeść obiad, ale to już czynimy u podnóża Klasztoru w Kalwarii Zebrzydowskiej. 
Jakie mamy wrażenia po tej krótkiej wizycie? Całkiem fajne, domy piękne, fajne uliczki, widoki.
Było trochę turystów, ale nie były to jakieś dzikie tłumy, mimo wszystko zamierzamy tu wrócić. Jesienią będzie tu na pewno przepięknie!
I tak kończy się majówka...jeszcze pozostała druga, ciekawe gdzie też, ona nas zaniesie...

Komentarze