Beskid Żywiecki - zimowa Mała i Wielka Rycerzowa
Trochę już jest nudne narzekanie na obecne zimy. Nudne, ale zupełnie mnie nie ciągnie chodzić zimą w błocie, więc gdy tylko wraca mróz i spada śnieg odpalam prognozy szukając słońca.
Tradycyjnie rzucam chłopakom przynętę - prognozy, które pokazują, że ma być słońce, choć w różnej ilości. W sobotę zadaje pytanie, kto jedzie? Marek pyta o której trzeba by wyjechać - o piątej odpisuje. To o piątej podjeżdżam po Ciebie dostaję odpowiedź.
W aucie potwierdzamy, że jedziemy na Rycerzową i ruszamy.
Niestety, kierunek na który najbardziej liczyłem, najbardziej zawiódł. Tatry są ledwo widoczne w chmurach. Na zdjęciu poniżej trzeba mocno się przyjrzeć by je zobaczyć:
Widoczny za to dobrze jest Beskid Śląski - od Baraniej Góry z grzbietem biegnącym do Skrzycznego, pod którym widać ramię biegnące ku dobrze widocznej Hali Radziechowskiej (pod Skrzycznem, nieco na prawo):
Z niej ruszamy ku Wielkiej Rycerzowej:
Schodząc ku Przełęczy Halnej podziwiamy widok ku Wielkiej Raczy - teren między Banią a WR jest mi nieznany więc z tym większą przyjemnością go podziwiam:
I krzyż na Bendoszcze:
Z lewej wyłania się niżej leżące schronisko, które mieliśmy pominąć, ale na jego widok zmieniamy plany. Lubię te bacówki, a z tym miejscem mam piękne wspomnienia.
Kupujemy po herbacie i chwilę w nim odpoczywamy, podpatrując jak rodziny grają w gry planszowe. W głowie świta mi pomysł, aby tu zabrać nasze rodziny...zobaczymy co z tego wyjdzie (oby coś na miarę Szyndzielni).
Jeszcze tylko tradycyjna kawa i lecimy. Pod Bielskiem niebo się różowieje - o będzie dobra pogoda!
i po kolejnych kilkudziesięciu minutach docieramy, do zmrożonej Soblówki - termometr w aucie pokazuje -16 stopni. Brrrr, no nic trza szybko ruszyć, aby wyjść z cienia doliny. Śnieg skrzypi, marsz rozgrzewa, a widok żarzących się drzew w promieniach wschodzącego słońca dodaje chęci do życia.
Po chwili docierają do nas promienie słońca, które wyłania się zza grzbietu i od razu świat wokół pięknieje:
Im wyżej, tym robi się cieplej, na pewno słońcu pomaga brak lasu, drzewa w tej okolicy jakimś dziwnym cudem zniknęły...Za nami pojawiają się pierwsze widoki. Tylko niech ten szlak w końcu przestanie się tak mocno wspinać 😁
i po kolejnych kilkudziesięciu minutach docieramy, do zmrożonej Soblówki - termometr w aucie pokazuje -16 stopni. Brrrr, no nic trza szybko ruszyć, aby wyjść z cienia doliny. Śnieg skrzypi, marsz rozgrzewa, a widok żarzących się drzew w promieniach wschodzącego słońca dodaje chęci do życia.
Po chwili docierają do nas promienie słońca, które wyłania się zza grzbietu i od razu świat wokół pięknieje:
Im wyżej, tym robi się cieplej, na pewno słońcu pomaga brak lasu, drzewa w tej okolicy jakimś dziwnym cudem zniknęły...Za nami pojawiają się pierwsze widoki. Tylko niech ten szlak w końcu przestanie się tak mocno wspinać 😁
Dość szybko wychodzimy z lasu i możemy zacząć oglądać budzący się świat i domostwa. Pojawiają się pierwsze widoki.
Pojawiają się, bo z lasu pozostały tu nędzne resztki:
gdzie ten las...
Niżej śniegu było mało, więcej zmrożonej ziemi i lodu a drzewa gołe, ale tam wyżej widzimy, że jest bielej!
Miedzy drzewami rozpoznajemy Pilsko i Babią Górę wyłaniającą się zza gór. O zapowiadają się piękne widoki!
Im wyżej podchodzimy, tym robi się coraz bardziej widokowo. Chwilę przystajemy (kolejny raz) i podziwiamy panoramę Beskidu Żywieckiego:
Widoki od lewej na: Grupa Lipowskiego Wierchu (tam byliśmy miesiąc temu), przez Grupę Pilska i wystającą za nim Babią Górę
Ruszamy. Po chwili padam na kolana. Ratując się uderzam aparatem o śnieg. Wstaje, kolano boli jak diabli, ale gorzej bo nie mogę przykręcić zoomu w obiektywie. Okazuje się, że wysunięta końcówka obiektywu jest krzywa. Próbuje ją wyprostować i...udaje się. Obiektyw odżywa. Uff. Nie ma on ze mną lekko, w grudniu wpadł mi w śnieg, teraz oberwał...dobrze, że to Pentax.
Ruszam powoli, mając nadzieję, że i z kolanem będzie lepiej - na szczęście po chwili nie czuje już bólu. Przed nami zza grzbietu pojawia się chmura? Mgła? Chmury? Myślę, o może będzie morze chmur po drugiej stronie?
Wchodzimy w resztki lasu, od razu robi się i pięknie ale i mroźnie.Zgłodnieliśmy - czas by coś zjeść, ale w lesie mróz szczypie mocno, więc proponuję wytrzymać kilka minut i zjeść po wyjściu z lasu. Gdy po chwili z niego wychodzimy, zapominamy o głodzie, bo...przed nami odsłania się piękno!
Dotychczas omijałem tą halę. Halę Rycerzową - no piękna jest!
Postanawiamy podejść pod widoczne szałasy i tam dopiero zjeść. Podchodząc mam smaka na widoki jakie myślę dziś stąd pooglądać. Na południu zza lasu pojawia się pierwszy widok. Mała Fatra:Docieramy pod szałas na Hali Rycerzowej. Tu zrzucamy plecaki i zanim zabierzemy się za jedzenie to obchodzimy go wokół robiąc zdjęcia widoków. Na prawdę są one ładne.
Widoczny za to dobrze jest Beskid Śląski - od Baraniej Góry z grzbietem biegnącym do Skrzycznego, pod którym widać ramię biegnące ku dobrze widocznej Hali Radziechowskiej (pod Skrzycznem, nieco na prawo):
Po podziwianiu widoków nastał czas na drugie śniadanie. Na tyłach szałasu znajduje się zadaszenie z materacem. Gdyby tylko zakryć przód, byłoby całkiem fajne miejsce do noclegu. No oprócz śmieci:
Nigdy nie zrozumiem tych śmieciarzy.
Pojedli, popili więc czas ruszać dalej. Podchodzimy pod Mała Rycerzową. Spod drzew jest piękna panorama Beskidu Żywieckiego:
Z niej ruszamy ku Wielkiej Rycerzowej:
Schodząc ku Przełęczy Halnej podziwiamy widok ku Wielkiej Raczy - teren między Banią a WR jest mi nieznany więc z tym większą przyjemnością go podziwiam:
I krzyż na Bendoszcze:
Z lewej wyłania się niżej leżące schronisko, które mieliśmy pominąć, ale na jego widok zmieniamy plany. Lubię te bacówki, a z tym miejscem mam piękne wspomnienia.
Wychodzimy i teraz czeka nas podejście, a jest ono całkiem całkiem:
Znów im wyżej, tym lepsze widoki, tym drzewa coraz bardziej oblepione śniegiem.
Zdobywamy szczyt, robimy tu krótką przerwę i ruszamy szlakiem granicznym w dół.
Znów im wyżej, tym lepsze widoki, tym drzewa coraz bardziej oblepione śniegiem.
Zdobywamy szczyt, robimy tu krótką przerwę i ruszamy szlakiem granicznym w dół.
Jest pięknie.
Na samej górze jest więcej śniegu, choć nie wiem czy nawet do kolan. Natomiast im niżej schodzimy tym jest go mniej i robi się ślisko. Aż w końcu ląduje na czterech literach co mnie zmusza do założenia raczków. W nich już idzie się dużo lepiej. Mijamy las z dziurami koło pni:
i docieramy na Przełęcz Przysłop. Tu zdziwienie - nie ma wiaty. Choć to może i lepiej bo syf koło niej był okropny - śmieć na śmieciu i do tego wszyscy to traktowali jak kibel.
Na samej górze jest więcej śniegu, choć nie wiem czy nawet do kolan. Natomiast im niżej schodzimy tym jest go mniej i robi się ślisko. Aż w końcu ląduje na czterech literach co mnie zmusza do założenia raczków. W nich już idzie się dużo lepiej. Mijamy las z dziurami koło pni:
i docieramy na Przełęcz Przysłop. Tu zdziwienie - nie ma wiaty. Choć to może i lepiej bo syf koło niej był okropny - śmieć na śmieciu i do tego wszyscy to traktowali jak kibel.
Oglądamy Świtkową, opowiadałem o niej wcześniej Markowi, a raczej o podejściu na nią, na Oszast - kiedyś muszę tam wrócić, by móc pooglądać widoki.
Czas na zejście do auta. Zielonym szlakiem, nieco nudnym dla mnie. Z początku jest jeden widok:
Dziś na zejściu uroku dodaje widok na Beskid Bednarów, który mi się kojarzy z bieszczadzkimi widokami:
Teraz nam pozostało zejście do Soblówki.
Czas na zejście do auta. Zielonym szlakiem, nieco nudnym dla mnie. Z początku jest jeden widok:
Dziś na zejściu uroku dodaje widok na Beskid Bednarów, który mi się kojarzy z bieszczadzkimi widokami:
Teraz nam pozostało zejście do Soblówki.
Krótka, treściwa wycieczka. Cieszył widok ośnieżonych drzew. Śniegu też nieco zasmakowaliśmy.
Widoków też było sporo, do tego poznałem kolejną piękną halę.
Beskid Żywiecki znów pokazał, że to piękne góry.
Koniec 😀
Komentarze
Prześlij komentarz