Beskid Żywiecki, pierwsza relacja na forum :)

To nie był debiut wyjść w góry. Ale to był debiut, to była moja pierwsza relacja jaką spisałem na forum (Góry-Szlaki).

Pozwólcie, że ją zacytuję prawię całą:

(...)Hej! Zgodnie z obietnicą zdaję relację z wyprawy.
Plan na wyprawę był taki:
-pierwszy dzień dotarcie do Milówki i pierwsze rozprostowanie kości
-dzień drugi przez hale Lipowską, Trzy Kopce dotrzeć do bacówki na Krawcowym W.
-granicą przejść się do Rycerzowej - to na trzeci dzień
-a tu już zależnie od pogody, sił, money... czyli dzień czwarty i ewentualnie dzień piąty.

Cel:
samotna wycieczka, zobaczyć jak organizm reaguje na nową przyjaciółkę .
Realizacja :
Dzień pierwszy w pełni zrealizowany, a nawet przekroczony. Dotarcie do chatki przeuroczej koleżanki, potem dotarcie na halę Boraczą na przepyszne pierogi i powrót poprzez młodnik na ognisko, grzane wino...

Mieć taki widok z okna...do dziś to jedno z piękniejszych miejsc, w jakim nocowałem.

Drugiego dnia poprzez hale Boraczą, Lipowską do schroniska na Rysiance maszerowałem z koleżanką, która chciała rozprostować swoje nogi w górach .

W schronisku krótki posiłek i pożegnanie, ja odbijam ku swemu celu. Przy końcu hali resztki śniegu, więc zakładam stuptupy, okaże się że ochronią przed błotem... Na Trzech Kopcach odbijam ku południu. Jak wspominali Pete, Pudelek i Kristo dużo błota, ale pomagały deskostrady jak je nazwałem. Tuz przed celem las stał się lekko ponury, a i że słońce zaczęło się chować to zrobiło się smutno... Dobrze, że pogoda dopisywała i mogłem napatrzeć się na Pilsko i okoliczne góry. Od zejścia na szlak z Trzech K. nikogo na nim, dopiero pod schroniskiem kilka osób...

Nocleg w bacówce; super klimat: brak światła, zimna woda i cisza, i spokój....

A rano za oknem mgła i w końcu mżawka...
Po posileniu się, ruszam dalej granicą w kierunku Glinki.
Błoto jeszcze większe, ślisko. Na szlaku nikogo poza mną, straszę tylko sarny  ciekawe kto z początku bardziej się przestraszył one czy ja ?

Pod podejściem na Oszusz bardziej jakiegoś Yaka przypominałem; na śliskim glinianej drodze na czworaka włażenie, łapy brudne. Wchodzę we mgłę, a z niej wyłania się krzyż i wrażenie jakbym dotarł do jakiegoś ołtarza słowiańskiego...
Dziś się mogę przyznać, że czułem się nieswojo, jakbym był obserwowanym...

Nic trza ruszać dalej...i znów prawie zjazd na czterech literach...racje miał kristo dalej we mgle przez las... Do przodu ciągnęła mnie myśl o bigosie i grzańcu w schronisku. Kolejny zjazd do przełęczy Pszysłop i trochę złorzeczeń ( dobrze, że samemu to można pobluzgać  ) i w końcu równo z nadchodzącym zmrokiem wchodzę do bacówki pod Rycerzową
i jem wymarzony bigos oraz piję grzańca. Wspaniałe...

Potem kilka piwek,
stwierdzenie, że warto do domu już by się udać i gorąca kąpiel. Oczywiście przy świetle z czołówki. Kolejna bacówka bez prądu.

Ostatniego dnia powrót do Rycerki drogą pełną błota...i do rzeczywistości...

Poznanie swego organizmu wykonane perfekcyjnie.
Zresetowanie umysłu wykonane.
Plecak przetestowany.
Plan min wykonany.
Jeśli nie to odsyłam do galerii(sorry ale zdj robione telefonem-fatalna jakość). (...)
Niebieskim kolorem dopiski dzisiejsze.

No cóż, kilka słów, po czasie. Owszem zdjęcia fatalne. Ale ma to swój klimat dla mnie dziś. Ta wycieczka była też spełnieniem tego, co chciałbym w górach robić. Było ognisko, było wędrowanie po szlaku, po ścieżkach, było piwo, bigos, spanie w bacówkach...

Zdjęcia.
Trasę mniej więcej też sobie dziś wytyczyłem. Nie dokładnie początek, ale to specjalnie. O coś tak to szło .
Prawie 60km, prawie 4800m przewyższeń...no no. Miało się to zdrowie...

Ps. W czeluściach odnalazłem stare zdjęcia. Lepszej jakości, więc je tu wrzucam:
Po dotarciu...trzeba drewna na ognisko nanosić 😊

To sem ja 😂

Ognisko.
Kiełbasy. 
Piwo.
I cisza, trzaski ognia, rozmowy i śmiech naszej grupy...oraz muzyka...


Widok z werandy.

Śniadanie.

Bardzo fajna ta chatka była (oby była jeszcze), a po wodę się szło do studni 😊




Komentarze