Nocka na Szyndzielni

Widok na oświetlone miasta, wschód z okna schroniska - czyż to nie brzmi zachęcająco?
Takie cuda oferuje schronisko na Szyndzielni - przynajmniej takie miałem nadzieję i dziś wiem, że nie były one wydumane.

Tak, we wrześniu narzekałem na ceny w schroniskach i moje zdanie się nie zmieniło. W schroniskach dalej jest drogo. Ale o ile idę w góry sam i mogę spać pod namiotem, to zimą, do tego idąc z rodziną pozostaje tylko nocleg w schronisku. A gdy do tego doda się piękne widoki, cudny wschód oglądany z okna...to taki niemały wydatek można raz na jakiś czas ponieść.
Gdy dwa lata wcześniej zimą odwiedziliśmy schronisko na Szyndzielni, zrobiło ono na nas na tyle dobre wrażenie, że zaświtała nam w głowie myśl o spędzeniu tu nocy. Żona szybko o tym zapomniała, ale nie ja 😂 
Wyobrażałem sobie, że skoro w dzień widoki z sali bufetowej czy spod schroniska są wyborne, to co dopiero wieczorem czy też o poranku? 
Pod koniec listopada rezerwuje więc nocleg licząc na dobrą pogodę. Tydzień przed wyjazdem prognozy są fatalne - temperatura na plusie, zero słońca. Utrzymują się one do piątku rana, popołudniu pokazują poprawę - a wtedy za oknem rozpoczyna się śnieżyca. Piątkowe popołudnie to korki w całej aglomeracji. Ha, to nawet jak nie będzie słońca, to będzie bajkowy las z drzewami oblepionymi śniegiem!
Rano się wysypiamy, nigdzie nam się nie śpieszy - w razie czego dopuszczamy wjazd kolejką na górę. Wstaję i rzucam okiem za okno i jest rozczarowanie. Śniegu niewiele. No cóż, czas zacząć się pakować.
Droga przebiega spokojnie - wyjazd z aglomeracji to wjazd z ponurej aury w słońce. Od razu chcę się żyć, mimo, że nie wszyscy podzielają ten zachwyt. 
Gdy jednak wyjeżdżamy z Pszczyny to widzimy przed nami wał chmur jaki wisi nad górami:

W Bielsku-Białej śniegu brak - jest 5stopni na plusie...góry wokół też bardziej jesienne niż pobielone. 
Jakże inaczej niż sobie wyobrażałem... 

Zostawiamy auto na płatnym parkingu (18zł za cały dzień) i ruszamy. Szlak wiedzie drogą w lesie. Widoków niewiele, a jeśli już to są one nieco mgliste:

Powoli, bez jakiegoś wielkiego wysiłku nabieramy wysokość. Gdzieś po drodze dostrzegam nasz awaryjny środek lokomocji:
widzicie wagonik kolejki?
Na ziemi pojawia się wpierw mokra breja śnieżna, a między drzewami jakieś widoki, gałęzie nieco przeszkadzają, ale kropelki wody dodają uroku:

Po chwili mrok rozświetla słońce - od razu robi się milej:

Jak widać, każdy ma swój plecak. Ja dziś testuję swój nowy po raz kolejny:

Uprzedzę fakty - jak się go już niesie, to nie jest źle - dalej jest zadowolenie z zakupu.
Im wyżej, tym breja na drodze zmienia się w śnieg, co powoduje w końcu zmianę nastroju u córy. Znika niechęć, pojawia się humor. W końcu...obrywam jakąś śnieżką nawet 😁
W końcu czas na zmianę szlaku - na ostatnie podejście pod górną stację kolejki wybieramy szlak zielony, który daje nam popalić, choć im wyżej wchodzimy, tym robi się piękniej. Ja lecę szybciej aby skorzystać z pięknego słońca, które w między czasie wyszło na niebie. 

Ale coś mi się pomyliło - widoków tu brak, no chyba, żeby wejść na wieżę, ale stwierdzam, że wolę podejść wyżej, by spod schroniska popodziwiać za darmo. Czekam na dziewczyny.

Gdy docierają, odpoczywamy i po chwili ruszamy. Do naszego celu mamy 10 minut, więc znajdujemy resztki sił 😉.
Pod Szyndzielnią na stoku dzieci i dorośli szaleją na jabłkach. Za nami widać, że wał chmur zszedł na północ:

Gdy podchodzimy jeszcze wyżej coś tam pod nim w oddali widać:

W końcu docieramy do schroniska, które dziś prezentuje się tak:

Schronisko zbudowano w 1897 roku i na początku wieku prezentowało się ono tak:

Skrzydło południowe zostało dobudowane po II wojnie światowej.
Zanim jednak wejdziemy, postanawiamy jeszcze pooglądać piękne widoki jakie spod schroniska się otwierają.
Kotlina Żywiecka otoczona chmurami wiszącymi nad Beskidem Małym i Żywieckim

Czupel pod kołdrą z chmur 

Widoki w kierunku północno-wschodnim: nad Szkieletorem widać Łysą Przełęcz (z domem), na grzbiecie biegnącym od niej w prawo widać na skraju zdjęcia Chatkę Rogacz, za nim Sokołówkę, za którą pod chmurami widoczna jest Palenica obok której widać Złotą Górkę.

Meldujemy się - dostajemy od razu klucze do pokoju, mimo iż jesteśmy godzinę przed rozpoczęciem doby hotelowej, więc zrzucamy plecaki i idziemy na obiad. Humory są coraz lepsze - bufet cały obwieszony różnymi pierdołami pamiątkami, które niezwykle interesują nasze dziecko. Wiszą też dwa rodzaje ślizgów - jedno z nich zakupujemy, więc po chwili, już po obiedzie zbieramy się pozjeżdżać na nim.
Wpierw robię jeszcze kilka zdjęć bo za oknem świat się zmienia dynamicznie. Czupel o zachodzie podświetlony promieniami zachodzącego słońca prezentuje się niezwykle groźnie:

Kotlina zaś znajduje się już w półmroku:

No to idziemy poszaleć na górce.

Jest super zabawa:


Są też wywrotki, np w stylu bezładnej masy 😁 to styl opatentowany przeze mnie:

Szaleństwo trwa do zmroku i jak robi się już ciemno, kierujemy się do schroniska:

Zanim jednak wejdziemy do schroniska jeszcze podziwiamy jak pod nami wioski i miasta rozbłyskują kolorowymi światłami. Jest pięknie!

I lądujemy w sali bufetowej, w której pijemy grzane piwa (nieco za chłodne), gorącą czekoladę. Gramy w różne gry i w końcu idziemy spać.
Budzę się sporo przed 6tą. Po długiej chwili złażę z łóżka i idę do toalety - widzę, że sala bufetowa jest otwarta, więc zabieram aparat i wykorzystując pudła od gier jako statyw robię zdjęcia najpiękniejszej pory nocy - świt. Najpiękniejszej dla mnie oczywiście 😀

Przypomina mi się widok, jaki podziwiałem w 2017 roku z pobliskiej Magury
Znów szykuję się świetna widoczność. Widać rozświetlona światłami miasta Kotlinę Żywiecką, pięknie też widać góry podświetlane wschodzącym słońcem. Niestety odbijają się w szybie jakieś światła...no trudno, wyłazić na zewnątrz mi się nie chce - tu mogę w piżamie podziwiać widoki 😋
Z prawej widać ostre kły Tatr:


A taki widok mamy z okna naszego pokoju:

Tatry za drzewem:

W końcu po półtorej godziny pojawia się słońce:

Wstajemy, bierzemy się za śniadanie. Ja co chwilę wyglądam z okna. Pojawiają się mgiełki - jest pięknie!

Córa wybiera opcję śniadaniową z oferty schroniska, więc po chwili siedzimy w sali. Pijąc kawę robię ostatnie zdjęcia...


...i zbieramy się.
Ruszamy...na Klimczok. Jest piękna pogoda to trzeba to wykorzystać. Jest też rześko, śnieg pod butami nam pięknie chrzęści. Każdą, nawet niewielką górkę wykorzystujemy, tzn córa wykorzystuje na zjazdy. Droga pod Klimczok jednak szybko schodzi. Pierwsze panoramy mamy w okolicy rozejścia się szlaków, żółtego i czerwonego. 
Nad sosenkami widać Równicę i obie Czantorię, zza której wygląda Beskid Śląsko-Morawski:

Widać też zamglone doliny:

Polana Stokłosica, Wielka Czantoria i Lysa Hora
Świetnie też się prezentuje las rosnący na stokach Klimczoka, który podświetlony przez słońce cały się skrzy lodowymi koronami:

Pięknie to wygląda - podobnie do pewnej wycieczki z Łukaszem w Beskidzie Małym.


Piękna zima!

I jesteśmy na Klimczoku!

wspólne zdjęcie
i rozpoczynamy krótki postój. Jedzenie, ciepła herbata. Ja robię trochę zdjęć. Schronisku na Klimczoku, leżącym na zboczu Magury:

Skrzycznemu:

Magurce Wilkowickiej:

Z dalszych widoków są oczywiście Tatry z Babią:

z pięknym wałem chmur przelewającym się przez góry:

Są też Niżne Tatry wyglądające za stoków Skrzycznego:
Są te najwyższe Dumbier najwyższy po lewej, Chopok z prawej

Czas na nas. Wracamy ku górnej stacji kolejki. Po drodze oczywiście są zjazdy i próby jazdy po płaskim 😂. Na koniec pozostaje tylko zjechać w dół...

Mały zgrzyt. Na stronie wisi informacja, że dzieci z okazji Mikołaja jeżdżą za 1zł. W kasie nikogo, w automacie innej opcji jak zwykłe ceny nie ma. Na dole pytamy, czemu zapłaciliśmy drożej niż jak na stronie. Opryskliwe babsko prawie się na nas drze, że wykorzystany bilet już nie można reklamować, zwracać, a poza tym to mogliśmy iść do kolegi w kasie na górze.
Ech nie ma to jak przypomnieć sobie czasy gieesów...

edit - po napisaniu reklamacji dostaliśmy przeprosiny i zwrot nadpłaty.

Czas do domu...
Ponoć córa nie chciała wracać...w okolicy Wisły wjeżdżamy w jakąś dziwną mgłę, na szczęście żadnych potworów nie było i do domu wróciliśmy spokojnie...

Widokowo okazało się, że schronisko na Szyndzielni to rewelacja. 
Sobotni wieczór był fajny, pełen śmiechu, szkoda tylko, że nie było takiego klimatu z dawnych pobytów w schroniskach. Ale było też kilkanaście osób (trzy rodziny z dziećmi z nami i może dwie pary), więc może za mało, w tak dużym obiekcie...i szkoda, że w kominku się nie paliło.
Niemniej to było piękne zakończenie górskiego roku 2024go!

Komentarze

  1. Super wycieczka i piękne zdjęcia. Pozdrawiam 😁

    OdpowiedzUsuń
  2. Też Wam dopisało, co? Stawiam, że lansu zadaliście w łyk-end 30.11 - 1.12 ? Kotlina Żywiecka by night wymiata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie - to właśnie z teraz 7-8 grudnia. Prognozy były fatalne a wszyło...cudnie.
      Ma swój urok ta kotlina po nocy, oj ma.

      Usuń
    2. Dokładnie, prognozy były złe lub bardzo złe, a rzeczywistość wyszła zupełnie inna. Żałuję, że się prognoz przestraszyłem, ale chociaż odpocząłem w domu :P

      Ładna taka lekka "zima".

      Też jestem zdania, że zimą w schronisku to nie grzech ;)

      Usuń
    3. Ja w październiku i listopadzie odpoczywałem - tu rezerwacja spowodowała, że stwierdziliśmy, iż zobaczymy na żywo czy pogoda będzie się poprawi, czy będzie kicha. Tu nam się udało trafić na świetne warunki. Ogólnie w tym roku mam po prostu farta do pogody - ale spokojnie, w życiu musi być równowaga.

      Usuń

Prześlij komentarz