Rudawy Janowickie - ostatnie pasmo sudeckie zaliczone

Wsiadam wściekły i zmordowany do auta, po 30 kilometrach z dużym plecakiem (to dokończenie relacji z Kaczawskich).
Jest 22.30; do domu mam ponad trzy godziny jazdy. Nie mam totalnie ochoty już na żadne góry. Ale ruszam i ziewając z trzy razy na minutę to wiem, że nie ma szans bezpiecznie dojechać więc zaczynam myśleć o parkingu, by się na nim kimnąć. Myślę o stacji benzynowej, nawigacja podpowiada, że najbliższa jest za kilkanaście minut - może dojadę. Wiem jedno, że do domu nie dam rady dojechać - nie będę ryzykował zaśnięcia za kierownicą. Wtem widzę znak - Parking 500m i zjeżdżam na ten parking; stoi tu już ciężarówka i dostawczak, więc parkuję obok. Termometr pokazuje 3 stopnie, więc wyciągam z plecaka śpiwór oraz koc i lokuję się na tylnym siedzeniu. Włażę do śpiwora i po chwili zasypiam...

Budzę się kilka razy w nocy. Raz mi nos marznię, drugim razem zaś jestem zgrzany. Chwilę po 5tej budzę się już ostatni raz. Spanie na tylnym siedzeniu nie było najwygodniejsze, nóg za bardzo nie mogłem wyprostować 😉 więc wyglądam  jak tam na dworze - ooo jest słońce i błękitne niebo. Wyskakuje z auta wyprostować kości, brrr ale zimno! (Termometr pokazuje 2 stopnie). Nie jestem specjalnie wyspany, ale nieco wypocząłem i co najważniejsze - po wieczornym zmęczeniu nie ma śladu. Robię zdjęcie widoków po drugiej stronie drogi:

i ruszam. Ale nie do domu. To gdzie? Na śniadanie, które zamierzam zjeść z widokami, więc...wracam na ulicę Widokową. Tą co wieczorem maszerowałem. Po drodze robię jeszcze przerwę na widoki przydrożne.
zakończone Chełmcem i Trójgarbem

Na ulicy Widokowej widoki też są całkiem, całkiem:

Pięknie! Tylko jestem w cieniu, a temperatura ledwo ponad zero...Więc tu jeść nie będę. Robię zdjęcia na zbliżeniu Karkonoszom i uciekam, bom głodny. 
Śnieżka oraz Sokolik

Śnieżka...
i wieża RTON nad Śnieżnymi Kotłami dobrze są widoczne

Tak myślę patrząc na mapę, gdzie by tu podjechać, aż w koncu stwierdzam, że jadę w miejsce skąd ruszę na szlak. Przejeżdżam przez Janowice Wielkie (zdarty asfalt) i dojeżdżam w końcu na parking na przełączy. Czas na śniadanie. W wiacie stawiam wodę na herbatę i zjadam śniadanie.

Najadłem się, czas ruszać. Jestem na Przełęczy Karpnickiej, która oddziela Góry Sokole od pozostałych części Rudaw Janowickich. Ruszam ku schronisku - fajny widok mam na południe, nawet ładne te pagórki mają w tych Rudawach 😉

Dziś zamierzam przejść się na dwa znane szczyty, zwane Cyckami Janowickimi, czyli na Krzyżną Górę i Sokolik. Czyż ten widok nie przypomina kobiecego popiersia:
z lewej Krzyżna Góra, z prawej Sokolik
Jak wspominałem jestem w Rudawach Janowickich, które są moim ostatnim pasmem sudeckim, w którym jeszcze nie byłem. Choć według nowej regionalizacji nadal w nim nie będę, bo ona przydziela Góry Sokole do Kotliny Jeleniogórskiej...ale zostawmy tą nową regionalizację, jestem w Rudawach.
W górach tych dawniej poszukiwano i wydobywano sporo rud żelaza, miedzi, arsenu i złota, stąd ich nazwa, choć używana dopiero od 1947 roku, wcześniej zwano te góry (po niemiecku) Landeshuter Kamm, a zaraz po wojnie Górami Łomnickimi.
Rudawy Janowickie leżą we wschodniej części Zachodnich Sudetów między Górami Kaczawskimi na północy a Karkonoszami, z którymi stykają się na południowym - wschodzie (od G. Kaczawskich oddziela je przełomowa dolina Bobru); od zachodu graniczą z Kotliną Jeleniogórską, od wschodu z Kotliną Kamiennogórską.
Pierwszym miejscem do jakiego docieram, to Szwajcarka, schronisku PTTK, które znajduje się w budynku zbudowane w stylu tyrolskim w 1832 roku - i jest to najstarszy użytkowany budynek schroniska w Polsce! Dojście tu zajęło mi dosłownie kilka minut, ale pod schroniskiem stoją samochody... A na stronie schroniska piszę, że jest zakaz dojazdu...Sam budynek ładny. Bufet otwarty jest od 9tej (jest przed 8) więc mijam je i idę dalej.

Zaczyna się podejście, takim wąwozem którym szybko docieram do pierwszej atrakcji - do Skał Husyckich. Jest tu sporo głazów. Mniejszych, większych, oraz widzę nad przepaścią barierki, gdzie oczywiście idę:

Z tego miejsca jest super widok na Sokolik:

i na Kotlinę Jeleniogórską:

Skały mają wysokość 20metrów i ta przepaść robi wrażenie. Fajne te skałki! Nazwa wywodzi się z wydarzeń w nocy z 11/12 sierpnia 1434 roku, gdy husyci uciekając po spaleniu Zamku Sokolec, zmylili drogę i popędzili wprost ku przepaści gdzie zginęli spadając ze skał.
Teraz czas na Krzyżną Górę. Ścieżka wiedzie dość mocno pod górę (albo to moje nogi po wczoraj mi taki sygnał dają?) po skale, głazach. Ale za to jak pięknie wygląda ta ścieżka! Szczególnie w tym ciepłym słońcu!

Szybko docieram pod skałę. O rany ale kawał kamienia!

Za ławkami widzę ścieżkę, więc oczywiście idę. Wspinam się i włażę na szczyt Bukowych Skał (wysokie na 20m) gdzie dochodzę do pienińskiej sosny, tfu, rudawskiej 😉 :

Nad kolejną jest piękny widok na panoramę Karkonoszy:

I znów zakładam teleobiektyw i podpatruje z bliższa grzbiet Gór Olbrzymich:

Oraz na królewnę Śnieżkę:

No i na otoczenie Śnieżnych Kotłów a z prawej widać schronisko na Szrenicy:

Spoglądam jeszcze na Skalnik, gdzie jeden z jego wierzchołków jest najwyższym punktem Rudaw - całkiem spore górzysko:

No to teraz czas na sąsiednią Krzyżną Górę. Korzystając z korzeni jako stopni, oraz tychże wykutych w skale wspinam się na szczyt.


Jestem. Znów zachwyt nad widokami! Ale one są podobne, jak te chwilę wcześniej, więc tylko jedno zdjęcie wstawiam:

i podziwiam. Cieszę się, że nie pojechałem do domu. Po wczorajszej mrocznej pogodzie dziś mam prawdziwą ucztę dla oczu! Robię sobie też sesję.

Potem schodzę, kurde jak tu stromo! Ale zanim zejdę niżej, idę jeszcze na skałę obok. Zamkowe Skały się zwie to miejsce.

Przepaści trochę jest, lepiej nie spaść. Ale za to...ech te widoki...przepraszam ale są przepiękne!

Teraz czas już zejść. Idę na drugi z cycków, na Sokolik:

Jak dużo daje słońce? Idzie mi się bardzo przyjemnie, nawet zaczynam myśleć nad wydłużeniem trasy. Las też wygląda cudnie w promieniach słońca, choć w nim jest nieco chłodniej. W końcu po kilku zakosach docieram pod szczyt i widzę wspinacza na skale:

Jeszcze kilka kroków i...jestem:



Siedzę sobie pod skałkami obok Małpoluda, albo jak to moje dziecko nazwało Barana i ogrzewam się w słońcu...wiem, że to był owocny wyjazd.

Czas na powrót. Szybko schodzę, mijam wchodzących wspinaczy, chwilę też rozmawiam z chłopakiem, który wspinał się na Sokoliku i podziwiam Jastrzębią Turnię:

Pod Husyckimi słyszę kolejne grupy wspinaczy, a ze ścieżki na Krzyżną słyszę dźwięki żelastwa, oj dobrze wcześnie wystartować i być samemu, lub prawie samemu w górach. Szybko osiągam schronisko i widzę, jak z budynku zza schroniska ludzie wychodzą z wielkimi walizkami. Dość niecodzienny widok jak na góry no ale każdy może spędzać swój czas według jego widzimisię. Gdy mijam budkę-kiosk, przez otwarte drzwi widzę piętrowe łóżka - na stronie schroniska później oglądałem te pokoje, dziś śpią w nim kolejni wspinacze - teraz wygrzewając się pod ścianami (kiosk jest nie ogrzewany a w nocy było nieco ponad zerem więc może zmarzli):

Do auta docieram w kilka minut. Tu zmieniam buty i ruszam w powrotną drogę, do domu. Stwierdziłem, że lepiej wrócić jeszcze mając siły, niż pomęczyć się i potem zasypiać za kierownicą, więc rezygnuję z wyjścia po drugiej stronie przełęczy - zostawiam sobie coś nieznanego na zaś.
 
Na polach pod Radomierzem zatrzymuje się robiąc jeszcze kilka zdjęć:




I ruszam do domu. 
Przeżyć wariatkowo na autostradzie i będzie dobrze. Udało się, choć takie zidiocenia jak na naszych autostradach to dawno widziałem.

Dziś zrobiłem krótką, ale niezwykle intensywną w widoki trasę. Mapa pokazała nieco ponad 5,5 km oraz 278 metrów przewyższeń, co z wczorajszymi 30ma dało przyzwoitą 😉 średnią 17km na dzień 😁. Przez skrócenie o jedną noc, zmniejszyła mi się trasa, bo pierwotnie miałem z Kaczawskich dotrzeć w ten rejon pieszo, by następnego dnia wrócić do Kaczorowa do auta. Dzięki temu, zrobiłem plan 3 dniowy w dobę - bo starowałem w czwartek o 13 a dziś kończyłem po 10tej. Nieźle! 😉

W ten sposób udało mi się odwiedzić wszystkie pasma górskie w Sudetach. Pozostały mi jeszcze pogórza, wraz ze Ślężą, natomiast do "mojej" korony gór polskich brakuje mi jednego pasma karpackiego i wspomnianej Ślęży. Czy uda się to dokonać w tym roku? Zobaczymy.

Podsumowując dwu dniowy wyjazd sudecki. Rudawy mnie zaskoczyły bardzo na plus i niby wiedziałem o nich sporo, to jednak nastawiłem się do nich nieco negatywnie, jak do większości gór, które mają spore grono wielbicieli. Po tej wycieczce, wiem że wrócę tu z rodziną, wrócę tu ze znajomymi.
Góry Kaczawskie mnie i zachwyciły - te przestrzenie, łąki, zieleń, ale i nieco zaskoczyły na minus - sporą ilością pastwisk ogrodzonych, sporą ilości dróg asfaltowych. Ale pokazały, że muszę w nie wrócić - mam w głowie myśl, by połączyć to z wędrówką po Pogórzu Kaczawskim. I na pewno kiedy będzie ładna pogoda, bo słońce dodaje uroku!

a i na koniec - zmoknięty ja 😁

Komentarze

  1. Pod Szwajcarkę jest zakaz wjazdu, ale możesz wjechać jak masz klucz do szlabanu i ponoć jeszcze jakieś pozwolenie jest potrzebne. Chociaż pewnie sam klucz wystarczy ;)

    Jakbyś wracał w Rudawy Janowickie, posiedź chwilę nad mapą i zejdź ze szlaku, by zobaczyć kilka ukrytych w lesie skał. Szlaki do nich nie prowadzą, a niektóre z nich są dużo ładniejsze niż Sokolik ;) Chociaż na ich szczyt nie wejdziesz, to z dołu też są ładne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź, choć z rodziną to może być średnio ;) ale z chłopakami...czemu nie :)

      Usuń
  2. Rudawy Janowickie wyrównały warunki w Górach Kaczawskich. Widoki bardzo OK!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak - choć dziś cały wypad z uśmiechem wspominam ;)

      Usuń

Prześlij komentarz