Kwietniowy Beskid Mały. 2017.

Miało być wylegiwanie się na zielonej trawie i podziwianie jeszcze białych Tatr, a było chodzenie po białym dywanie. Czyli jak to w kwietniu, kwiecień plecień, trochę lata, trochę zimy. Nam przypadło trochę zimy.
Do ostatnich chwil, co chwila ktoś odpada. Zima wszystkich wystraszyła. Był taki jeden co się nawet żab przestraszył .
Więc z rana zabieram z Żywieckiego grodu Dobromiła i wśród deszczu ruszamy z parkingu chwilę po 7.
Na początek prawie nas skopało:



Po chwili podziwiamy piękne Jezioro Żywieckie:

Po wejściu w las wita nas zima:

Im wyżej, tym bielej:

Mijamy rozdroże i dalej ku górze:

Miejscami jest bardzo widokowo:

Klimat robi się jak w filmach grozy:

Nie pamiętam, czy to tylko moje skojarzenia, czy kolega miał podobne, ale ja sobie wyobrażałem, że to jakieś dzikie góry:

Mijamy dojście szlaków Pod Rogaczem, są ławki, ale zamiast odpoczywać, idziemy dalej:

Zdobywamy najwyższy szczyt Beskidu Małego:

Szukamy Wietrznej Dziury:

Zwanym też Smoczą Jamą, ale skora smoka nie ma, my nie mamy ochoty się moczyć, brudzić, to ruszamy coś przekąsić do schroniska, które jest już nie daleko:

Jak go nie widzicie, to uwierzcie na słowo, jest.
O proszę:

Zjadamy ciepły posiłek. Schronisko jak nic przypomina tę pod Wielką Raczę. Zmarzliśmy porządnie. Jest zimno. Więc szybko schodzimy na Przełęcz Przegibek. Tę kawałek pokonujemy szybko. Bo nie dość, żeśmy zmarzli, to piździ jak w kieleckim. Dobrze, że w przeciwieństwie do zimowych wypraw, mam grube rękawice...

Leci na nas lód z drzew:

Z przełęczy podchodzimy ku Gaikom. Po drodze pierwsze rozjaśnienia, pierwsze między gałęziami widoki.

A my podążamy znów coraz wyżej:

Robimy w końcu herbatę:

Fajnie jest się napić gorącej, tyle co zagotowanej herbaty!
To był mój pierwszy test palnika (zdał - po 3 minutach niecały litr wrzał), no i czajnika.
W końcu ruszamy ku Krzyżowi, ponoć większy od tego nad Zakopanem.
Po drodze oczy zaczynają boleć...od słońca odbijanego od śniegu:

 Po drodze między drzewami jakieś tam widoki się pojawiają:

Dochodzimy do Przełęczy u Panienki:

Jakieś widoki się pojawiają:

Tam byliśmy:

Czyli Magurka Wilkowicka:

Rogacz:

Oraz widoki na Śląski, a dokładnie Skrzyczne:

Przy krzyżu zaczynamy schodzenie: 

Tu zaczynamy schodzić. Mijamy nadpalone schronisko:

W związku z tym nie zachodzimy w jego progi, zresztą z pewnych powodów, nie żałuje, raczej też pewnie w jego progi nie zawitam.

Coraz dalsze widoki:

Na północy widać ciemne chmury, słychać też pojedynczy grzmot:

Ledwie kilkaset metrów, a po śniegu nie ma śladu, wręcz czuć wiosnę:

Wychodzimy z tej alei i robi się widokowo:

Góra Żar z zbiornikiem retencyjnym:

Wyżej zima:

Niżej wiosna:


Sielsko:

A potem drogą zmierzamy ku parkingowi.
Mijamy jakieś paskudne niby to pałace, niby wille a tak na prawdę to kiczowate pudła i w końcu docieramy.

W ok 7godzin pokonujemy ok 19km, robimy ponad 1300m przewyższeń, zjadamy kilka buł, schabowego i gulaszową, parę batonów, czekoladę, obgadujemy tysiąc tematów.

Jesteśmy mega zadowoleni!
Link do zdjęć.

aaa i uczestnicy wycieczki:
Łukasz 
Ja.

Komentarze