Marzec. Miesiąc, nie wiem czy nie gorszy od listopada. Szaro, ponuro, błotniście i zimno, a cieplejsze dni dające nadzieję, że zima się kończy i przychodzi wiosna, to taka podpucha bo następnego dnia znów jest albo zimniej, albo zaczyna padać, czasem nawet i śnieg się jeszcze nadarzy. I o ile na "nizinach" zaczynają się pojawiać bazie, pąki na gałęziach, czy też kwiaty, a ptasi śpiew w lasach coraz głośniej rozbrzmiewa, to wyżej, na szczytach gór jest jeszcze zimowo. Zima ma jednak jeden plus. Wschody słońca są dość późno, stąd nie trzeba zarywać nocy, by móc się na taki spektakl wybrać. O ile się wybierze miejsce dość blisko domu, oraz wybierze się grudzień, bądź styczeń, czyli miesiące, gdy noce są najdłuższe. Marzec na wschody, już taki super jednak nie jest...