Kraków pewnego upalnego dnia

Na koniec wakacji podjechaliśmy do Krakowa, wycieczka odbyła się w pewną upalną sobotę.
Pojechaliśmy na krótki spacer po mieście, oraz na...pewną atrakcję dla jednej osoby z naszej rodziny.

Auto zostawiamy niedaleko zamku na Wawelu, ale nasze kroki kierujemy ku rynkowi. Przecinamy planty i wchodzimy miedzy zabudowę starówki. Czuć już jesień...

Docieramy do ulicy Grodzkiej i to nią kierujemy się w kierunku rynku. 
Po drodze dziewczyny wchodzą do sklepu z wszystkim i niczym a ja obserwuje rzekę ludzi, podążającą w obie strony. Tu zawsze chyba są takie tłumy...

Chwilę później siedzimy pod parasolami i pijemy kawę oraz lemoniadę. 
Obserwujemy ludzi, turystów, oraz obsługę. 
Po jakimś czasie ruszamy na zwiedzanie. Oglądamy Sukiennice:

Kościół Mariacki w remoncie:

i przechodzimy przez sukiennice:


Pod pomnikiem Mickiewicza wpierw słyszymy, a potem widzimy najazd uchodźców:

Ubrani w stroje z buszu porywają Polaków, śpiewając plemienne pieśni odchodzą:

A nie czekaj, to brytole! 😋
Żegnamy gwarny rynek: 

i wkraczamy w uliczki. A w nich im dalej odchodzimy od rynku tym robi się spokojniej, ciszej. Do tego słońce zaczyna świecić coraz niżej, przez co pięknie oświetla budynki i uliczki. 
Docieramy pod kościół św. Anny, oświetlony tym późno południowym światłem: 

Jest to trzecia budowla kościoła. Pierwszy - drewniany z XIV wieku spłonął w 1407roku, drugi murowany został wyburzony w 1689 roku by w jego miejsce postawić większy. I to właśnie do tego większego, trzeciego (poświęcono go w 1703 roku), możemy dziś wejść. Co też czynimy.

Jego wnętrza zrobiły na mnie duże wrażenie. Ponoć budynek miał przyćmić Kościół św. Piotra i Pawła.
I chyba mu się to udało, choć w tym drugim nie byliśmy. Dziś ponoć kościół jest jedną z piękniejszych budowli barokowych w Polsce.


Wnętrza nieco...przytłaczają swym bogactwem wzorów, rzeźb i samą wielkością. 

Plantami ruszamy dalej. Mijamy zabytkowy budynek Uniwersytetu Jagiellońskiego czyli Collegium Nova:

Filharmonię:

uliczki skąpane miękkim światłem:

i skręcamy w ulicę Poselską by dojść na Plac św. Marii Magdaleny gdzie oglądamy dwa kościoły i słuchamy jak pewna pani pięknie śpiewa na ulicy. Pierwszy, to ten, co miał zostać przyćmiony - z zewnątrz też robi wrażenie.
Kościół Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Krakowie, budowany od 1595 roku - to jego miał przyćmić trzeci budynek Kościoła św. Anny oglądany wcześniej. 

Dziś pod nim studenci organizują protest:

Obok stoi Kościół św. Andrzeja zbudowany w latach 1079-1098!
Od zawsze zwracał mą uwagę, a dopiero pisząc relację dowiedziałem się ile on ma lat!

Mijamy jeszcze Kościół ś. Marcina i dochodzimy pod Wawel:

Ruszamy na Kazimierz. Pozwiedzać ale przy okazji idziemy coś przekąsić przed wieczorem.
Wkraczamy w tą dzielnicę ulicą Stradomską. Mijamy na rogu figurę Matki Boskiej, za nią stoi kościół św Bernardyna, chwilę później mijamy fasadę z piaskowca Kościoła Nawrócenia św Pawła.

Przekraczamy ulicę Józefa Dietla i po chwili skręcamy w stronę miejsca gdzie liczymy na dobre jedzenie. Do Okrąglaka dochodzimy ulicą Beera Meiselsa:

Jedzenie zostawiamy na później, ale wpierw jeszcze chcemy trochę zwiedzić. Mijamy knajpę, w której parę lat temu podczas pewnego szkolenia poszliśmy super ekipą na piwo - Alchemię ( dziewczyny pozdrawiam!) i dochodzimy pod Synagogę Tempel:

Tu jednak następuje moment, że jednak musimy wrócić na jedzenie. Wcinamy słynne zapiekanki:

i powoli wracamy do auta. Mijamy znaną postać, która oczywiście nie zauważyłem 😁 ale nie zwracam uwagę na wypacykowanych facetów. Docieramy nad Wisłę, a tu zaczynają się dziać takie rzeczy:

Słońce już zaszło, więc robi się niezwykle malowniczo.
Wzdłuż rzeki wędrują spore ilości spacerowiczów. Nic dziwnego, jest ciepło, w końcu da się jakoś oddychać, upalny dzień chyli się ku końcowi. I jest sobota, więc nic dziwnego, że ludzi tu sporo, część się spotyka na imprezy (panieńskie) inni siedzą na trawie.
Pod Wawelem sporo osób czeka na ogień. Ogień ziejący z pyska smoka Wawelskiego, dołączamy i my i po chwili widzimy płomienie:

Złota godzina:


Czas na powrót do auta...gdzie zabieramy bluzy i wracamy nad rzekę. Tu chwilę czekamy stając się ofiarami komarów krakowskich by w końcu uciec przed nimi na statek.
Rozpoczynamy rejs. Płyniemy pod klasztor norbertanek gdzie statek zawraca:

mijamy Wawel i docieramy pod hotel Forum, pod którym znajduje się wesołe miasteczko, jest Koło Diabelskie, jest kolorowo:

widać, też w lewym rogu zdjęcia barki, w których można wynająć nocleg, jak to pisze właściciel, w bliskim kontakcie z naturą 😂 o tak...choć widok na Wawel robi wrażenie. Za to obecnie pasażerowie mają wgląd w poszczególne apartamenty 😉.
Dopływamy pod budynkiem Cricoteki:

i wracamy. Zostawiamy za sobą dwa mosty:


i pod Wawelem kończymy naszą wycieczkę:

No to znaczy pozostaje wrócić do Sosnowca, więc wszyscy w aucie drzemią. 
Poza kierowcą oczywiście 😉

Komentarze

  1. Jako nastolatek i trochę później to jeździłem do Krakowa na zapiekanki... Potem zacząłem już szukać innej kuchni, bo zapiekanki są wszędzie, i bardzo popularne były restauracje gruzińskie. A teraz te gruzińskie to są też wszędzie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż ja wtedy nie lubiłem zapiekanek, ale to był wyjazd dla córy ;) w sumie weszła w wiek nastoletni więc się zgadza ;)

      Usuń

Prześlij komentarz