Letni spacer po lesie.

Czasem, gdy ma się wolny dzień, w sensie od pracy, warto się ruszyć w góry. A co zrobić jak się ma tego wolnego nawet nie pół dnia? Ano ruszyć w las.

Tak też było w piątek. Odwiozłem z rana dziecko na zajęcia wakacyjne, czasu miałem mniej więcej do obiadu, więc zamiast wrócić do domu, ruszyłem do wypatrzonego jakiś czas temu punktu na mapie. Dojeżdżam, zostawiam auto w zatoczce i ruszam. Już po chwili otwiera się widok na mój cel:

To wzgórze Żelatowa leżąca na południe od Chrzanowa. Mnie zainteresowały te rejony, gdy kiedyś wracając z Wadowic, skracając drogę do domu (skręcając w Zatorze, zamiast robić koło przez Oświęcim). 
Jadąc z Chrzanowa do Zatoru, trzeba przejechać przez całkiem sporę wzgórza, a odcinek Płaza - Wygiełzów, wiedzie sporym wąwozem, niczym w górach. Dotychczas byłem w okolicy raz, odbywając krótki spacer pod Zamek Lipowiec. Parę lat temu zacząłem przeglądać mapę, szukając na niej ciekawych miejsc, w niedalekiej odległości od miejsca zamieszkania i w ten sposób ten "garb" wskoczył do szuflady oznaczonej "do zwiedzenia na kiedyś". I gdy kilka dni wcześniej, gdy wiedziałem, że nie mam szans na wyjazd w góry, wyciągnąłem z owej szuflady tą pozycję. 
Dziś szybko zagłębiam się w las, idąc po szlaku ziemi chrzanowskiej. 

Wzgórza te leżą na terenie Garbu Tenczyńskiego, czyli jednego z mezoregionów wchodzącego w skład Wyżyny Krakowsko-Częstochowską, popularnie zwaną Jurą. Studiując mapy, widzę, że wzgórza porozcinane są lessowymi wąwozami. W ten sposób odnajduję Źródło Pod Bukiem i to ono jest moim pierwszym celem. Po przecięciu leśnej drogi, wkraczam w las. Dość szybko ścieżka wkracza w środek wąwozu, którego ściany rzeczywiście robią się coraz wyższe.


Robi się mokrawo i błotniście. Boki wąwozu się ścieśniają i zza zakrętem widzę, że ścieżka wkracza zboczem na górę wąwozu. Na mapach w telefonie (innych tego regionu nie posiadam), wynika że źródło jest gdzieś obok. Ja ubierając dziś sandały, stwierdzam, że brodzić w błocie nie będę i ruszam w górę, by po kilku krokach ujrzeć...Źródło Pod Bukiem!

Rzeczywiście z pod drzewa wycieka mały strumień wody. Jest krzesełko, miseczka, butle...ful wypas proszę państwa!


A ten buk, to potężne drzewo:

Wody nie ciurka jakoś dużo:

Niestety, są też śmieci...pozgniatane puszki po piwie... Po krótkiej chwili ruszam dalej. Wokół robi się dziko...


Przy ścieżce dostrzegam pajęczynę. Ujęcie jej zajmuje mi kolejne kilka minut...



Dziko.

Teraz czas dojść na kolejne ciekawe miejsce, na mapie oznaczone jako punkt widokowy. Mijam pierwsze domostwa wsi Pogorzyce, w większości to klocki z późnego PRLu, bądź nowoczesna szkoła budownictwa łącząca paskudną klockowatość np z kolumnami przed wejściem. Brrr...
Ale dwie posesje, zwracają moją uwagę. Pierwsza za fajne podwórko. Brak kostki prowadzącej pod dom, sad, sporo zieleni i dom stojący obok lasu - pięknie!

Kolejny, to chyba nowy budynek, ale wybudowany w stylu dworku, stojący na szczycie wzgórza:

Trochę sadu obok, trochę drzew i dworek jak talala!
Obok niego, na mapie jest pierwsze oznaczenie punktu widokowego. Będąc praktycznie w południe, do tego upalnego dnia, na widoki nie ma co liczyć, ale coś tam widać. Na południu zamglone szczyty beskidzkie:

Na północ widok Wyżyny Olkuskiej zamyka Rów Krzeszowicki, widać trzebińskie zakłady i blokowiska:

Mijam zarośnięte boisko z bramkami, boisko do siatkówki i kapliczkę...

niewybitne wzgórze Stara Żelatowa, porośnięte pasami żółtej nawłoci:

i jestem u celu:
Bukowica widoczna z punktu widokowego.
Mimo słabej widoczności, efekt jest, trzeba będzie tu wrócić!
Szybka przekąska i puszczam drona:

Pode mną kilka ładnych metrów klifu, jak to moje dziecko potem to nazwało. I miejsce biwakowe:

Czas na powrót. Mam dylemat, wracać po śladach, czy nadłożyć jeszcze drogi, ku Żelatowej? Goni mnie trochę czas, więc ruszam szybszym tempem. Ale nie zamierzam iść tą samą drogą, skręcam więc z żółtego szlaku, na zielony. Mijam dojrzewające pomidory w ogródku (super!) i wkraczam w las...

Ale za to jaki! Buczyna!


A ja uwielbiam buczyny!
Mijam przełęcz, niczym jak z gór:

I zdobywam dziś szczyt, ha! Żelatowa 363 m n.p.m. 😁

Schodzę ślizgając się, oraz mając w głowie rady doświadczonych, zawodowców forumowych, co to doradzają buty z goretexem nawet do parku, kurde mają stare pierniki rację, w sandałach się szybko zjeżdża po mokrej ziemi...a mogłem ich posłuchać...

Jestem na dole, między palcami trochę ziemi - to się wytrzepię. Ruszam ku autu. Ale te bukowe lasy mają coś w sobie, że podziwiać je mogę o każdej porze roku:

Na granicy buczyny i boru świerkowego mijam oznaki późnego lata:


Wzgórze pozostaje za mną. Przede mną zaś robi się coraz głośniej. To hałasuje Kopalnia i Prażalnia Dolomitu Żelatowa. Mam taki chytry plan, by mijając ją drogą leśną, puścić drona i zrobić zdjęcia kolorowych jezior jakie powinny tam być. Niestety drogę zagradza mi szlaban, obok biurowców firmy, więc oglądając mapę, wymyślam jeszcze chytrzejszy plan zajechać od tyłu. Mijam ciekawy kościół skończony w 1939 roku:

i dojeżdżam, ale jak to bywa, chytrość nie popłaca, bo i tam droga zagrodzona z budką i strażnikiem, oraz kolejką kilku wanien po materiał 😂 
Więc na koniec ma facjata:

I wracam do domu. Niby spacer, a w cztery godziny prawie 10 kilometrów i ponad 200 metrów przewyższeń się zrobiło 😉

Komentarze

  1. Temat krzesełka ująłeś w "dyszkie"! Rzecz kapitalna i kameralna zarazem. Tereny znam z przejazdu, jednak nigdy nie szwendałem się po nich, a bardzo mnie się podobają. A pajęczyna to kolejna...truskawka na torcie .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz