Wszystko co dobre, szybko się kończy - powrót...

Ten wpis będzie krótszy, no bo powrót już odbył się bez wielkich przygód.
Wracamy, tym razem promem na stały ląd.


Szybko minął nam ten urlop. Za szybko 😓 
Póki co jeszcze kilka informacji.
I ostatnie widoki:




Mieszkaliśmy w wiosce Kučište, mając do Orebicza kilka minut jazdy. To do niego jeździliśmy na zakupy, lody, na miejscu mając ciszę i spokój. Na naszej plaży było kilka rodzin, nigdy nie było tłoku, był za to spokój. Do samej plaży mieliśmy jakieś 30metrów - idealnie. 
Nasz apartament składał się z kuchni, w pełni wyposażonej z dodatkową sofą, dwóch sypialni, dwóch łazienek, oraz małego tarasu. Były dwa klimatyzatory, które nam pozwalały odpocząć od upałów.
We wsi jest sklep (który dostrzegłem gdy wracaliśmy z Loviste przez co nie odwiedziliśmy go), jest jedna restauracja; którą polecał Makłowicz. Opinie w internecie po jego wizycie są różne, ogólnie na plus, jedzenie smaczne, obsługa ok, a jeden kelner nawet na duży plus, poznawał nas podczas  kolejnych wizyt, żartując z nami, a po kolacji, przed zapłaceniem rachunku dostaliśmy od niego po kieliszku rakii (a dokładnie travaricy), którą kelner stukając się kieliszkami z nami wypił (Restoran Vrgorac ). (Po wypiciu wina, ten kielon dał nam popalić, a dokładnie zakręcił w głowie 😉), jedynie frytki jakieś takie słabe, w Rovinj były smaczniejsze.
Przykładowe jedzenie:
kalmary z grilla
znane mi i smakujące 
Ćevapčići

Minusów, poza sporą odległością, którą jest zarazem plusem, nie pamiętam 😉 
Ceny paliwa. W Polsce tankowałem 95tkę za 7,53pln (cena bez odniżki wakacyjnej), na Słowenii  benzyna kosztowała 8,73pln (w aplikacji wpisałem już cenę po przeliczeniu na złotówki, więc nie pamiętam dokładnej ceny w euro), w Orebiczu 14,45 kuny (czyli 9,97 pln), natomiast na stacji przy autostradzie 13,02 kuny ( 8,98 pln - ceny po kursie z połowy lipca 1 kuna 0,69 pln).
Lody gałka 10-12 kun. Pizza 80 kun. 
Atrakcje. Pożyczyliśmy deskę SUP (6e, 12e za 3godziny), na której pływaliśmy, samemu, oraz z dzieciakami - całkiem fajna zabawa 😁, udało się, tylko raz wpadłem do wody 😁, no może dwa 😆

Muszę na następne morze kupić maskę do snorkelingu, bardzo ciekawie się w tym pływa - można pooglądać dno morskie, ryby itd. Na zdjęciu poniżej w pożyczonej, a za mną, stoi nasza motorówka-taxi, którą płynęliśmy na Korčule:

No ale to miał być wpis o powrocie. Więc na pożegnanie dostajemy butelkę swojskiego wina od gospodynie i ruszamy. Gdy dojeżdżamy do portu w Trpanj, stajemy w kolejce w uliczce, przed skrzyżowaniem w kierunku portu stoi facet z obsługi i kieruje auta. Przed znajomymi kolejny facet z obsługi portu stawia kijek - wszyscy myślimy, o nie, nie zmieścimy się na prom 😕. Ale pan uspokaja, że bez problemu się zmieścimy. Okazuje się, że przed nami stoją ze trzy auta - uff. Ale wyszliśmy aby poszliśmy opłacić przeprawę, obejrzeć port i zjeść lody, okazuję się, że w porcie jest pełny parking aut oczekujących na prom - o kurde! - ale pan powiedział, że wjedziemy na prom... Po zakupie biletów, z lekkim stresem, czy jednak się uda, chwile czekamy i w końcu, jest, prom przypływa:

Gdy zaczyna opuszczać "bramę", wracamy do auta.

Po chwili, gdy oglądamy jak panowie z obsługi, wydawałoby się, że w niezłym zamieszaniu kierują autami, zatrzymując ciężarówki, puszczając osobówki (wszystkie auta się zmieściły, po prostu auta były według planu wpuszczane na statek), wjeżdżamy i my. Wysiadamy z auta i idziemy na górny pokład.
nasza turbo wiśnia
Sala z barem, klimatyzowana jest pełna, ale na tym poziomie górny pokład daje cień, więc siadamy za innymi ludźmi i płyniemy a morska bryza nam umila rejs.

No kto siada, to siada. Ja co chwilę latam z aparatem podziwiając widoki. Trpanj:


Widać kanion, którym się zjeżdża ze środka półwyspu do Trpanju, niżej w zbliżeniu:

Kościół na wzgórzu nad wsią:

Widok na odległe zabudowania portowe w Ploce do którego płyniemy:

Po niecałej godzinie zbliżamy się. Oglądamy z bliska te dźwigi, statki, oraz w oddali most, który zostanie za dwa dni otwarty, oraz wybrzeże z niesamowitą barwą wody:








Pozostał zjazd z promu i jakieś 1200 km do domu 😁 
Ale...oglądamy takie widoki robiąc jedną z przerw:

To miasto Skradin. Pięknie umiejscowione!


Autostrada, którą za chwilę pojedziemy do domu...

Co do braku przygód...nie może ich jednak zabraknąć. Na jednym z parkingów, idąc do toi toya, użądliła mnie osa, na plecach obok pachy, tak nagle, z niczego. Ruszając w dalszą drogę, zaczyna mnie mocno piec to miejsca, a ręka zaczyna boleć, chwilę jadę na luźnego Ryszarda, bo inaczej ból się nasila, aż w końcu biorę coś przeciwbólowo i anty zapalnego, do tego na szczęście nie jestem uczulony... 
Austrię przejeżdżamy prawie bezproblemowo, nawet samą stolicę bez korków mijamy, a za Wiedniem gnamy na złamanie karku, bo, (już w Czechach się dowiaduje), winiety mieliśmy do północy - z autostrady zjechaliśmy 4 minuty przed północą 😁 - jak to dobrze było być nieświadomym 😂.
Czechy mijamy w spokoju, poza jednym upierdliwym Polakiem, który widząc te same blachy co u mnie doczepia się do nas, jadąc za nami do granicy z Polską, gdzie go potem zgubiliśmy.

I tak wakacje, urlop dobiega powoli końca. Podróż powrotna była lżejsza, tylko godzinę straciliśmy na granicy Chorwacko-Słoweńskiej. Cała droga to 17h 15 minut - dużo pomogła mi też jazda na tempomacie, której z powodu zmęczenia jadąc na urlop nie stosowałem (bałem się, że może mnie to znużyć), ruch przy powrocie był jednak mniejszy niż w przeciwnym kierunku, jazda bardziej płynna.
No czasami mnie inni kierowcy wkurzali, bo po wyprzedzeniu ich, oni nagle mnie doganiali i wjeżdżali między mnie a kolegę. Głównie celowali w tym Czesi 😁, Chorwaci rzeczywiście jeżdżą podobnie do rodaków, a o tych na skuterach (w Orebiczu) to już można sporo opowiedzieć 😉
Nie dziwię, że ten kraj jest tak u nas popularny, bo pięknie tam, że hej! 
Urlop był bardzo udany, upał tak na prawdę nad morzem aż tak nie doskwierał, za to temperatura wody, również jej przejrzystość i kolory była super, było świetne towarzystwo i co najważniejsze odpoczęliśmy porządnie! 
To był urlop, dla mnie nietypowy, bo głównie nakierowany na plażę i powiem, że wiem, nie nadaję się na urlop all inclusive, który niektórzy spędzają cały na plaży/leżaku. Nie to, że było coś nie tak, po prostu w połowie brakło mi przerywnika w postaci gór. Ale...lenistwo zwyciężyło.
To był bardzo udany urlop! 

Komentarze