Weekendowy wypad do Ameryki...

To znaczy nad Amerykę a dokładniej nad staw Amerykan w Złotym Potoku.

W 1998 roku było tu cicho i spokojnie, wokół nie było żadnych zabudowań jak dziś, jedynie w lesie było pole namiotowe, obok którego była wiata i kibelki, a następnego ranka braliśmy w nim kąpiel (choć "spaliśmy" w innym miejscu, ale to inna historia 😉 ).
Dziś wjazd jest płatny (10 pln), są dwa parkingi, jest tu Park Linowy oraz kilka bud, w których mieszczą się knajpy z żarciem oraz pamiątkami. Ja od dawna miałem ochotę tu zajrzeć na pstrąga, ze stawów hodowlanych, które są położone zaraz za źródłami Wiercicy. Podjeżdżamy, nawet ostatnie miejsce na parkingu znajdujemy ale tłumy przy stolikach, brak możliwości płatnością kartą, oraz dość drogie porcje w stosunku do tego co otrzymujemy na talerzu, spowodowały, że podjechaliśmy dalej, do kolejnej knajpy, właśnie w ten sposób trafiając na groblę. Od razu poznaję skały, na które się z kolegami wdrapywaliśmy, miejsce kąpieli...poznaje i nie poznaję zarazem. Oj ale się zmieniło...
Wtedy łąka, dziś parking. 


Ale to ponad dwadzieścia lat...
Po posiłku (pstrąg bardzo dobry), idziemy się przejść wokół stawu. 
Piękna ścieżka kusi, ale dziś nie mamy ubioru wędrownego, 

więc skręcamy nad staw i  przechodzimy przez groblę, oglądając zarośnięty mniejszy staw:


Widać pierwsze oznaki kończącego się lata:

Oglądamy również i Amerykanina. Nazwa stawu została zmieniona na cześć senatora amerykańskiego, który przywiózł ikrę pstrąga (zmiana pod koniec XIX wieku), która dała początek Pstrągarni Raczyńskich. Staw zwał się Stawem Gorzkich Łez, a nadał mu taką nazwę Zygmunt Krasicki, po śmierci czteroletniej córki...
Szybko wracamy do knajpowiska, mijając strażaków, którzy sprawdzali nowy nabytek - motorówkę, płosząc wcześniej prawie wszystkie kaczki. Kupujemy kawę, watę cukrową i ruszamy dalej, mijając park pałacowy, w którym stoi Pałac Raczyńskich, oraz dworek Krasińskich. Te atrakcję zwiedziliśmy parę lat temu, tu tylko dwa zdjęcia:

Nasza trójka 😉
Po kilkunastu minutach parkujemy na niewielkim rynku. Jesteśmy w Lelowie, do którego przyciągnął nas Festiwal Kultury Polskiej i Żydowskiej "XIX Święto Ciulimu-Czulentu". Jednak wpierw chcemy odwiedzić ohel (grób) cadyka Dawida Bidermana. 

Obchodzimy uliczki by szybko odnaleźć grób cadyka:

Po II WŚ, w której Niemcy zgładzili większość miejscowych żydów, a po wojnie na grobie zbudowano budynek, w którym znajdował się sklep. W 1988 roku odnaleziono na jego zapleczu szczątki cadyka. Od 1989 roku zostało wydzielone miejsce, w którym urządzono niewielki ohel:
zdjęcie z Wikipedii - https://pl.wikipedia.org/wiki/Dawid_Biderman
W latach 2012-13 zbudowano nowy grobowiec:

My idziemy jeszcze zobaczyć kościół pw. św. Marcina z przełomu XIV i XV wieku:

obchodzimy go, mijając miejsce oznaczone jako miejsce rozstrzelania piętnastu mieszkańców Lelowa, przez Niemców, 4go września 1939 roku, oraz zaglądając do środka.

Wracamy do auta, jedziemy ku festiwalu, jednak widząc tłumy jakie podążają na festiwal...zawracamy  mając na uwadze jeszcze dwa miejsca, które chcemy dziś odwiedzić. 
Po drodze jednak zaczyna padać, robi się chłodno więc kierujemy się ku domowi...

Komentarze