Sokole Góry

Powitanie jesieni w Górach Sokolich.
Ale jeśli, myślisz, że to będzie relacja z Sudetów...to niestety...się rozczarujesz. Jestem dziś na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, całkiem blisko Częstochowy 😉, bo Sokole Góry to rezerwat przyrody, położony w północnej części wspomnianej wyżyny. Miejsce, na które wielokrotnie spoglądałem, jeżdżąc palcem po mapie Jury, a które niejako samo się nasuwało po majowym spacerze w Ruskich Górach. Też w nazwie "góry", również rezerwat, więc...jazda! 
Ruszam z domu w ponury niedzielny poranek. Tak chwilę przed 11stą😁, bo jeszcze godzinę wcześniej lało...w Siewierzu znów pada, ale już przy Dziewkach, na niebie pokazuje się kawałek błękitu - tego się trzymam. Gdy dojeżdżam do celu, błękitu coraz mniej...
I taki trochę dziwny błękit...
Pierwsze wzniesienie za mną, teraz pierwszy widok na tytułowe "góry":

Na polach odpalam aplikację DR, jest zielone światło, więc zgłaszam lot i puszczam drona na rekonesans. Pierwsze zdjęcie w relacji, to widok na rezerwat z góry, tu widok, czemu odpuściłem góry:

Na południu szans na kawałek nieba bez chmur, chyba nie było...po kilkunastu minutach, zbieram się w drogę. Wkraczam w las i powoli spaceruje szlakiem. Powoli, bo się rozglądam wokół, podziwiam przyrodę. Mijają mnie spacerowicze, grzybiarze, rowerzyści, biegacze i psiaki. Mijam łany paproci, dywany miękkiego mchu, zmieniający się drzewostan leśny, oraz polany powstałe poprzez ścinkę drzew: 


i tak dochodzę do kolejnej krawędzi lasu, gdzie nad wrzosami postanawiam obyć jeszcze jeden lot dronem (znów ta sama procedura) i w pełni legalnie kolejny raz puszczam w górę małego bzyka.
Fajnie ten las wygląda z góry:

Następnie, ruszam zobaczyć, czy znajdę największe; jak dla mnie, atrakcje rezerwatu. 
Rezerwat Sokole Góry, jest drugim co do wielkości rezerwatem na Wyżynie Krakowsko-Częstochowskiej, a pod ochroną są tu buczyny sudeckie, storczykowe oraz las grądowe porastające wzgórza, oraz wystające skały wapienne z licznymi jaskiniami i schroniskami, tych jest tu ok 50ciu. 
No to czas na poszukiwanie, bo to właśnie o nie mi chodzi. 
Na szczęście jest tu ścieżka edukacyjna, prowadząca do części atrakcji. No to ruszamy na poszukiwania. Po chwili jest pierwsza atrakcja. 
Całkiem spory kamyk 😉 
To Bonifacy.
Od tyłu wspinam się na niego i...zaskoczony jestem. Widokiem studni...
Studnia w Amfiteatrze.

...zaskoczony też jej wymiarami, oraz i foremnym kształtem. Wygląda jakby ludzką ręką została stworzona, a to dzieło natury! Przyznam się, że ostatnio coraz częściej, jadąc gdzieś, jadę na żywioł. To znaczy wcześniej często czytam o danym celu, tym razem, jeszcze rano jednak miałem nadzieję, że prognozy się nie sprawdzą (nie sprawdziły się. Jeszcze w piątek miało w górach być w niedzielę ciut słońca) i ja pojadę w góry. Więc podczas tego spaceru, kilka razy zostanę zaskoczony, bo pojechałem mając mniej, zdecydowanie mniej, zarys spaceru zaplanowany, licząc na żywioł. No to jest i pierwszy efekt 😁
Studnia ma średnicę ok 3,5metra i głębokość ok 8m. Widok z dołu:

Nie mogę doszukać się wysokości ściany, która jest pode mną, zwaną Amfiteatrem, ale z 15metrów może mieć, więc nie ukrywam, że do skraju półki nie podchodzę. Nie chciałbym się poślizgnąć.

Ale zdjęcie sobie zrobiłem 😁 
choć jak widać, nie z samego skraja...
Oczywiście idę zobaczyć dalej, czy coś widać między drzewami. Póki co, widok średni:
Częstochowa. Średni, no bo kominy itd...cywilizacja.
 
Więc idę jeszcze dalej, widzę, ogrodzenie na skale, ale aby na tą skałę dotrzeć, muszę obejść urwisko między skałami. Wtedy z innej strony przychodzi turystka, która chwilę podziwia widoki. Nie przeszkadzam jej i gdy po chwili, ona odchodzi, mogę i ja mogę spokojnie samemu spojrzeć na panoramę:

A jest stąd co podziwiać! Choć głównie w jednym kierunku, ale to widok na Zamek w Olsztynie:

z trochę bliższa:

i jeszcze z bliższa:

Na ostatnim zdjęciu, widać, że to jednak nie tylko ruiny zamku, bo do niego "dokleiła" się też Góra Biakło, to na niej stoi widoczny krzyż, a za nią widać skały wzgórza Lipówki, choć skały na szczycie nie widać, skała Biakło ją zakryła, to owce się pasą na jej zboczu.
To sklejenie, to skrót perspektywy.
Z dołu słyszę głosy, więc i ja opuszczam punkt widokowy by schodząc mijać rodziny wdrapujące się do góry. Jest też kolejna atrakcja:

Jaskinia pod Sokolą Górą. Otwór wejściowy, rośliny rosnące wokół, tworzą taki klimat, że jestem zachwycony. Jakbym się znalazł w Parku Jurajskim 😁

Wejście do jaskini znajduje się 11 metrów poniżej gruntu, przez co, jest to jedyna jaskinia (na Jurze), w której mikroklimat przypomina warunki arktyczne, gdy w innych pobliskich jaskiniach jest średnia temperatura +8 stopni, tu jest to +3 stopnie i przez te warunki zachowały się tu dwa gatunki reliktowych chrząszczy. Jaskinia również służy za miejsce hibernacji kolonii nietoperzy. Do jaskini jest zakaz wejścia. Głębokość 26m, długość 70m. 
Nie tylko jaskinia przypomina mi wyglądem scenerię z filmu o wskrzeszonych gadach, również skały oraz las wokół!

Tak mi się spodobało, że zamiast podejść do najgłębszej jaskini jurajskiej, wróciłem się pod ściany Amfiteatru. Robią wrażenie!

Na powalonym drzewie, poniżej skały Pielgrzym zjadam wałówę, popijam herbatę i ruszam w poszukiwaniu kolejnych atrakcji.
Mijam jednak pień, na którym rośnie kolonia grzybów. Tracę kilka minut, robiąc kilka zdjęć:


Po krótkim spacerze docieram do kolejnej grupy skał, gdzie mają być cztery jaskinie. Oto pierwsza z nich, Jaskinia Koralowa:


Jaskinia o głębokości 35,5m i długości 375m, zakaz wejścia, choć ponoć często trenują w niej taternicy jaskiniowi, dziś również ktoś w niej jest. Oglądając zdjęcia w internecie (np tu ), chciałbym móc kiedyś ją zobaczyć na swoje oczy...
Mijam skalną bramę, by dojść do kolejnej jaskini:

Jaskinia Zygmunta 
Powyżej, wspinając się po drewnianych stopniach, dochodzimy do wapiennych skał, w których znajdują się, trzy z wejść do Jaskini Olsztyńskiej. Tu największy otwór jaskini:

Trochę do niej zaglądam. Ale gdy widzę obcego na suficie, to szybko z niej się wycofuje 😁

Jaskinia była ponoć jedną z piękniejszych polskich jaskiń, dzięki szacie naciekowej, jednak w wyniku intensywnego wydobywania szpatu, pod koniec XIXwieku, nie tylko poszerzono otwór wejściowy, ale i zniszczyło szatę naciekową...  
Po przejściu na południową stronie skał, dochodzę do kolejnego wejścia, tym razem do Jaskini Wszystkich Świętych, która w czasie odkrywania, okazała się być połączoną z Jaskinią Olsztyńską. Otwór to 9metrowa studnia:

Jaskinia Olsztyńska ma głębokość 24m, a długość 240metrów. 
Teraz miałem chwilę zastanowienia, czy wrócić do szlaku żółtego i pierwotnego pomysłu spaceru, czy też może podejść pod Pustelnicę, najwyższe wzniesienie, a że jaskiń naoglądałem się już sporo, więc Jaskinia Urwista już mnie nie pociągała. Wybrałem wzniesienie. Przeglądając mapę i nagle przypomniałem sobie o Jaskini Studnisko, najgłębszej jaskini na Jurze, którą od dawna chciałem zobaczyć; oczywiście sam otwór, bo by dostać się do niej, to trzeba się opuścić ok 30m, no ale stwierdzam, że i tak tu moje dziewczyny przywiozę, więc dziś wracać mi się nie chce. Ale choć zdjęcia obejrzę, myślę i szukając ich, wyskoczyła mi informacja, że spore wrażenie robi studnia wejściowa...Jaskini Urwistej, a to mnie bardzo zaintrygowało, więc zrobiłem odwrót i ruszyłem samemu się przekonać. Wkrótce, zobaczyłem charakterystyczny płot, więc wiedziałem, że jestem blisko:

Oto otwór jaskini:

Jaskinia Urwista ma głębokość 39m, długość 120m. Rzeczywiście spory dół, robi niezłe wrażenie! Popróbowałem do niej zajrzeć, oczywiście poprzez obiektyw, bo wejście to spora pochylnia, a następnie studnia. Szukając o niej wiadomości, znalazłem artykuł, o odnalezieniu ciała w niej, tak, że pomijając sam zakaz, nie warto bez liny do niej wchodzić...

Jeszcze zdjęcie ala Wiedźmin, tylko zamiast miecza - termos 😂

Wracam, pomiędzy wysokimi bukami widać w końcu słońce. Ten półgodzinny spacer w pięknie podświetlonym lesie to była cudowna chwila po tych ostatnich burych dniach...

Mijam wyręby i nawet one teraz w słońcu wyglądają ładniej, no ale z błękitnym niebem to nic dziwnego:

Na sam koniec, już poza rezerwatem wchodzę na chwilę w las. Pachnie grzybami, ale tu pozostały tylko niejadalne, temu aż blaszki wyszły na wierzch:

Inne się chowają:

lub maskują na różne sposoby:


Grzybów, które ja znam jako jadalnych nie ma, chyba, że stare. Więc powoli zmierzam do auta. Wychodzę z lasu jednak za wcześnie i zamiast iść drogą, stwierdzam, że wejdę jeszcze w młodniki, a potem przez zaorane pola skrócę sobie drogę. Jednak nagle, obok starych i zgniłych grzybów, gdzieniegdzie odnajduje pochowane w trawie młode maślaki zwyczajne, koźlarze, oraz kanie:


Kanie, całe stadko zostawiam; nie jadamy ich. Ale resztę zbieram, w domu z tego dwa małe słoiczki powstały 😊.
Na sam koniec wędrówki i ja wychodzę na słońce, a że słońce już też nisko, to od razu świat się stał kolorowy:

Teraz już tylko wrócić do auta i do domu. 
Na koniec, ciekawostka, przy OSP Biskupiec, wypasiona wiata, idealna na imprezę:

Świetne te Sokole Góry! Aż chciałoby się móc kiedyś zwiedzić też jaskinie...ale do tego to mi w większości brak umiejętności... 

Komentarze

  1. Faktycznie rozczarowałem się, bo liczyłem na Sudety :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze służę ;P niemniej, zaczyna mi gór brakować, a miejsc, w które bym pojechał jesienią, można by (na weekendy) kilka lat zaplanować. Oby tylko pogoda dopisała bardziej niż we wrześniu!

      Usuń
  2. Na razie pogoda także nie rozpieszcza, ale może jeszcze się poprawi ;)

    Moje pierwsze skojarzenie też było z Sudetami. Na Jurę już się raz w tym roku wybierałem, ale nie pogoda zniechęciła. Ciekawe kiedy zgra się wolne, pogoda i chęci na Jurę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tytuł trochę specjalnie taki pozostał, ale od razu na początku relacji dałem sprostowanie.
      Ja zaś głównie z powodu czasowych i pogodowych jeżdżę na Jurę. Nie ukrywam, że gdyby pogoda była inna, a i pewne okoliczności też, to sobota miała być górska, niedziela też, ale...przy takiej pogodzie, po prostu nie chciało mi się jechać w góry i bardzo dobrze, bo ten teren mnie ujął (jaskinie ;) ).

      Usuń

Prześlij komentarz