Ostry i Kozubowa - Beskid Śląsko - Morawski

Pod jedną z ostatnich relacji z Sudetów napisano mi, że strasznie mnie ciągnie ostatnio na zachód.  Więc aby wyłamać się z tego trendu pojechałem tym razem w Beskidy.

Ale w czeskie, czyli w Beskid Śląsko-Morawski... więc niejako dalej w kierunku zachodnim 😉.
Choć po prawdzie, to myślałem teraz o szlakach beskidzkich. Mam kilka miejsc upatrzonych, więc to w nie celowałem. Inna sprawa, że po prostu chciałem przełamać monotonie sudecką 😉 no bo co za dużo, to nie zdrowo...
Kilka dni przed weekendem, gdy wiem, że prognozy się nie posypią, rzucam kolegom temat - "jedziemy w góry".
Moje propozycję wspólnie odrzucamy - jedną po drugiej, propozycję tras w Beskidzie Małym, Śląskim i Żywieckim nie wzbudzają zaś u mnie zachwytu. Tomek w pewnym momencie rzuca pomysł Beskid Śląsko-Morawski, na co na początku kręcę nosem, ale przypomina mi relację na forum kolegi Adriana, która mi się bardzo spodobała. Ok może być, myślę sobie i choć w między czasie padają jeszcze inne pomysły, to ja się tego pomysłu trzymam. Plan mamy - jedziemy.
Beskid Śląsko-Morawski to pasmo leżące na pograniczu Czech i Słowacji, najbardziej wysunięte na zachód pasmo Beskidów Zachodnich. Jako ciekawostkę należy wspomnieć, że do 1968 roku góry te były zaliczane do Beskidu Śląskiego, od którego oddzielony jest doliną Olzy. Najwyższym szczytem jest Łysa Góra (1323m npm Lysa Hora), na którą to wszedłem parę lat temu wraz z żoną. 

Auto parkujemy na parkingu przy przystanku, obok którego znajduje się bar (o tej porze jeszcze zamknięty) we wsi Kosarzyska i ruszamy szlakiem zielonym zwanym na mapie Naučná stezka Po stopách salašnictví, czyli bodajże 'Śladami rolnictwa górskiego w Kosarzyskach' (choć translator tłumaczy to nieco inaczej) w kierunku Ostrego.
Mijamy cmentarz koło którego mamy pierwsze widoki:

i wchodzimy w las, gdzie na pierwszej łące stoi sobie ławka z daszkiem. I tak zachęca do przerwy, że grzechem jest nie spocząć na niej, racząc się napojami.
Po wcale niekrótkiej przerwie ruszamy. 
Mijamy łąki pełne kwiatów, oraz zadbane drewniane domy, za którymi wkraczamy do lasu, który szybko się zmienia w ogołocone zbocze... Plusem wycinki, są całkiem fajne widoki i na szczęście przyroda się powoli odradza - tu jest zielono:
panorama na pasmo Czantorii od lewej widoczne jest:
 Tuł, Mała i Wielka Czantoria, Soszów Wielki, Cieślar i Stożek Wielki, a za grzbietem granicznym wyłania się Klimczok - środek kadru i z prawej Skrzyczne, a przed Wielkim Stożkiem widać Zielony Kopiec

Wchodzimy w krótki, ale piękny odcinek bukowego lasu:

I dołączamy do żółtego szlaku, który szybko wyprowadza nas na przełęcz pod Ostrym - chyba jedno z piękniejszych miejsc jakie widziałem w Beskidach!
Możliwe, że na moją ocenę ma wpływ gra światła i cieni, która rozgrywa się na mieniącym się kilku kolorami zieleni szczycie Ostrego, podkreślona błękitem nieba z niewielką ilością białych chmurek.
Piękno w czystej postaci!

Na przełęczy stoi mała wiatka - idealna na nocleg i właśnie taką rolę właśnie spełniała, więc nie przeszkadzamy i siadamy w trawie kilka metrów od niej. Zjadamy kanapki obserwując otoczenie, oraz widoki jakie się stąd rozpościerają.

Jest ciepło, wieje lekka bryza, trawy na niej falują, cisza wokół...cudo.
Na ławkę obok przylatuje żółty ptaszek, który po chwili wskakuje w trawy i tylko mu wystaje łebek:
to trznadel zwyczajny

Szlakowskaz pokazuje, że do schroniska mamy 2 km, więc po dłuższej chwili ruszamy, zostawiając za sobą przełęcz.

Podchodząc wchodzimy w las. Szlak na szczęście trawersuje zbocza Ostrego, bo wejście na szczyt jest zapewne...ostre 😁. Idzie się nam przyjemnie, w cieniu drzew. Choć i tu mijamy wycinki, które oferują nieco widoków:


Idzie nam się tak miło, że szybko osiągamy pierwsze schronisko na zaplanowanej trasie. Robimy, trzecią już 😁 przerwę.
Turistická chata Ostrý leżąca na wysokości 954 m npm


Zamawiamy po piwie, nie można w takim miejscu, w taką pogodę nie spróbować czeskiego piwa. 
I ławka na polance pod schroniskiem nas wsysa. Siedzimy chyba z godzinę...albo i dłużej.
Po tej niekreślonej chwili, odganiając myśli o spędzeniu tu reszty dnia 😉, zmuszamy się do ruszenia w dalszą drogę. Teraz nasza droga wiedzie praktycznie po płaskim szlakiem niebieskim. Idzie się nam tak dobrze, że mało co a ominęlibyśmy zejście na żółty szlak, którym mieliśmy zatoczyć pętle. Na szczęście Sokół w porę się połapał i rozpoczęliśmy schodzenie.

Szlak czerwony zmieniony na żółty, którym szybko schodzimy do Chaty Kamenitý, kolejnego schroniska. Wpierw jednak oglądamy nasz kolejny cel - Kozubową nad kolejną fajną polaną:

ale zanim na tą górę ruszymy, wpierw skręcamy w stronę schroniska i w nim...znów robimy przerwę 😁, zamawiając coś do picia i jedzenia (piwo/kofolę oraz smažený sýr). Miały być jeszcze hranolky, ale w barze myśleli, że to do tego sera...no cóż i tak dobrze, że się jakoś dogadałem 😁.
Pod schroniskiem jest dużo większa liczba turystów, w różnych konfiguracjach - tj sporo rowerzystów/tek, biegaczy, rodzin z dziećmi. Od polskich schronisk różnica jest jedna - jest tu, zresztą jak i na całej trasie czysto. Nie ma śmieci, a wszyscy ze sobą jakoś współuczestniczą, nie ma walki rowerzystów z turystami, pieszych z biegaczami itd.
Może piękne widoki mają na to wpływ 😉:
widok na Velký Polom z ławek obok chaty

Pojedli, popili, to czas w drogę. Czeka nas teraz najmocniejsze podejście na naszej dzisiejszej trasie, ale zanim się spostrzegliśmy, to najgorsze zostało za nami, a my idziemy grzbietem, które tu już łagodnie się wznosi i do tego są tu rozległe widoki umilające wędrówkę.
Widoki są na południowy wschód. Na pierwszym planie nad porośniętymi zboczami Kozubowej widać dolinę ze Wsią Łomną Dolną, nad którą wznosi się opadający grzbiet Wielkiego Połomu z szczytami Skalka i Mala Skalká, na lewo widać Girową, a nad MS zaś Wielką Raczę:

Ale nad grzbietem Wielkiego Połomu widać coś jeszcze. To Wielki Rozsutec (48 km w linii prostej), Stoh i reszta grani Małej Fatry:


Ale...widać coś jeszcze. Nad Wielką Rycerzową (35km) ledwo ale jednak widoczne są Tatry, dokładnie to Pachola i Banikov - 86km:

Wchodzimy na szczyt Kozubowej - 981 metrów npm, nasz najwyższy dziś punkt, ale miejsce to jest niepozorne, ot stoi kikut drzewa pośród zrywki, więc fotografuje widać Łysą Górę i ruszamy ku widocznemu nieco dalej schronisku:

a raczej hotelu górskiego, który stoi w miejscu dawnego polskiego schroniska:

Przy okazji, w Wikipedii opisują szczyt jako całkowicie zalesiony...a teraz to jedno wielkie pobojowisko...
Mijamy kaplicę św. Anny z 1937 roku i schodzimy w kierunku budynku, pod którym jest plac zabaw, oraz boisko do kosza/nogi.

W hotelu muszę zrobić przerwę na uzupełnienie węglowodanów. Kupuję znów kofolę i pocztówkę, ale aby zapłacić kartą (od 100 koron) muszę dobrać jeszcze paluszki i lentilky. To i tak lepiej niż w schronisku Kamenitý, gdzie płatność kartą jest od 500 koron (choć po mnie tam nie robiono problemów przy nieco niższej zapłacie). 
Jest kwadrans po 14 i obsługa powoli zaczyna sprzątać, chowa potykacze, wózki na brudne naczynia, wyciera stoły - a tu o 15 zamykają restaurację...
Gdy czuję się lepiej, ruszamy w dół. Po drodze podziwiamy widok na dolinę Olzy:

i wchodzimy w las. Szybko wytracamy wysokość, mijamy kolejne łąki, polany i pastwiska, by po ok ośmiu godzinach dotrzeć pod auto. 
Nasza trasa miała prawie 18km, z ok 800 metrami podejść. 
Beskid Śląsko - Morawski okazał się, o wiele ciekawszy niż długo o nim myślałem. 
Mimo sporej ilości schronisk turystów nie ma dużo, śmieci brak, sporo polan i widoków, a szlaki nie są poprowadzone na krechę jak u Słowaków. Wycieczka z tych nieplanowanych, okazała się bardzo fajną. Na pewno warto wrócić w te rejony jesienią, może i na jakiś zachód słońca...
Oraz poplanować inne trasy w tych górach...

Na koniec Kykula, sedlo Pod Ostrym i Ostry oglądany podczas powrotu do auta:

Dzięki chłopaki za fajny dzień!

Komentarze

  1. Bo Beskid Morawsko-Śląski fajny jest 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Ktoś tam spał we wiacie w środku dnia?

    Kozubową też kojarzę jako miejsce zarośnięte, a tu proszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było przed 9tą, jakaś osoba tam zalegała, czy spała nie wiem, nie zaglądaliśmy. Chłopak siedział pod "drzwiami" jakby pilnował wejścia ;)
      Na mapy.cz jak obejrzysz zdjęcia ze szczytu, to jesienią 2018 widać sprzęt ciężki, a kolejne lata to już bezdrzewny krajobraz.

      Usuń
    2. No właśnie ja tam byłem w 2017...

      Usuń
  3. Mi też to pasmo bardzo się spodobało. Jest fajniejsze niż przypuszczałem. Pozytywne zaskoczenie.

    Fajne widoczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to fajne określenie - fajniejsze niż przypuszczanie ;) podoba mi się bo bardzo pasuje ;)
      Dzięki :)

      Usuń

Prześlij komentarz