Śląskie rynki
Pomysł na tą wycieczkę rzuciła żona - a może pojedziemy zobaczyć jakieś ładne miasto w okolicy?

Szkoda, że dominują tu wszelakie kolory szarości. Brudnej i obdrapanej. Szkoda, bo detale są ładne:
Z Krakowskiej skręcamy w Św. Wojciecha ku widocznej z daleka białej wieży kościelnej. Mijamy fajnie obrośniętą ścianę:
lecz zanim ruszymy zobaczyć cóż to za budowla:
skręcamy w stronę wystających nad dachami domostw dwóm wieżom. Nie są to jednak ze świata Tolkiena a należą do Bazyliki św. Wojciecha:

W końcu docieramy pod jedno z najstarszych zabytków - pod Kościół św. Wojciecha i Matki Boskiej Śnieżnej:
Powstał w latach 1260-70, jako drewniany, później przebudowany. Obok stoi XVIII wieczna figura Jana Nepomucena:
Teraz poprzez ulicę Lompy:
docieramy do ulicy Jana Pawła II, którą dotrzemy z powrotem na rynek. Jest tu kilka ładnych kamienic. Dość ciekawa stylistycznie, choć w nieco kiczowatych kolorach kamienica z 1910 roku, w stylu secesyjnym z ornamentami roślinnymi i głowami satyrów:
Po drugiej stronie stoi zaniedbany, odrapany budynek, który mnie o wiele bardziej mocno zainteresował:
Intryguje, swoim ruinowatym stanem, oraz pozostałością (?) niemieckich napisów na rogu:
Dom, w którym mieszkał poeta Rafał Wojaczek. Z zaciekawieniem obserwuję śledzącą mnie również białą damę. Wychodząc z rynku z zaciekawieniem zaglądamy w bramę, która jak okazuje się prowadzi nas do parku - Małe Planty. Jest tu tężnia, jest zielono i spokojnie. Fajne miejsce.
Dochodzimy do Małego Stawu i zawracamy do auta. Na koniec podchodzę pod pomnik upamiętniający marsz śmierci, którym "ewakuowano" więźniów obozu Auschwitz w styczniu 1945 roku:
Teraz ruszaamy w kierunku Gliwic.
Żegnamy Mikołów:
przecinamy wiślankę. Szeroka droga, teren zabudowany i wszyscy zamiast jechać przepisowo, albo normalnie po polsku, czyli sporo szybciej od dozwolonej prędkości jadą dziwnie wolno (nieco ponad 40stkę). Po chwili rozumiem - pominąłem znak o odcinkowym pomiarze prędkości. Ale czemu do cholery nie można jechać 50tką??? A my głodni jesteśmy...dlatego nie zatrzymujemy się obok drewnianego Kościoła św. Mikołaja w Borowej Wsi (kroniki kościelne datują go na 1640r), który został tu przeniesiony z Przyszowic w ostatnich dwóch latach przed II WŚ, tylko spokojnie podążamy do drugiego celu. Na Gliwicki rynek.
lub ciekawe (znów ta biała dama 😉)
Gdzieś na początku wieku poznałem Gliwice, gdy przyjechaliśmy zaproszeni przez kolegę, który miał się opiekować jakimś mieszkaniem. Niewiele pamiętam z tego nocnego łażenia po starówce ale drogę, która prawie wjeżdżała na rynek tak - o to ta:
Potem wrzuciła w neta pytanie o najładniejsze śląskie rynki i pojechaliśmy.
Oczywiście jak to bywa w takich "artykułach" na liście Śląskich miast pojawiły się Siewierz, Sławków i Jaworzno. Że też Sosnowca tam autor nie umieścił!
Po wykreśleniu tychże perełek, wybraliśmy trzy miasta leżące na Śląsku, w których jeszcze nie byliśmy. Więc jedziemy!
Mikołów leży na południe od Rudy Śląskiej, od wschodu graniczy z Katowicami, od południa z Tychami i Łaziskami Górnymi. Często mijałem to miasto jeżdżąc wiślanką i tylko raz zajechałem na jakieś osiedle z kolegą, choć dziś już nie pamiętam na jakie. I to by było tyle z mojej znajomości tego miasta, dlatego ze sporą ciekawością tam jadę.
Miasto jest z całkiem sporą historią, bo pierwsze wzmianki o nim pochodzą z roku 1222go, a lokację miejską w 1276 roku. Co ciekawe historycznie należał do kasztelani bytomskiej, położonej w ziemi krakowskiej ale poprzez włączenie jej do księstwa raciborskiego w 1179 roku, Mikołów należy do Śląska. Po wojnach śląskich między monarchią Habsburgów a Prusami Hohenzollernów o panowanie nad Śląskiem (1740-1763r) znalazł się w Prusach, wraz z resztą Górnego Śląska i Ziemi Kłodzkiej. W XIX wieku większość ludności była Polakami. W 1922 roku zostaje przyłączony do Polski, mimo iż w plebiscycie większość głosów była za Niemcami.
Więc poprzez nowy węzeł na Giszowcu, Trzy Górki i wiślanką docieramy przed południem na rynek. Trafiliśmy na targ staroci, więc małe kółko i auto parkuję pod Urzędem Stanu Cywilnego
i spokojnym spacerem docieramy na główny plac. Mijamy miejski szalet i wkraczamy na rynek, gdzie musimy przeciskać się przez całkiem spory tłum spacerowiczów. Mijamy obstawiony różnymi starociami, książkami, czasopismami, płytami muzycznymi pomnik św. Wojciecha i się rozglądamy - gdzie tu iść? Co tu oglądać?
Na środku rynku fontanna tryska wodą, za koźlętami, na rogu stoi rycerz - ten stoi pod budynkiem ratusza.
i spokojnym spacerem docieramy na główny plac. Mijamy miejski szalet i wkraczamy na rynek, gdzie musimy przeciskać się przez całkiem spory tłum spacerowiczów. Mijamy obstawiony różnymi starociami, książkami, czasopismami, płytami muzycznymi pomnik św. Wojciecha i się rozglądamy - gdzie tu iść? Co tu oglądać?
Na środku rynku fontanna tryska wodą, za koźlętami, na rogu stoi rycerz - ten stoi pod budynkiem ratusza.
rynek, w tle ratusz oraz tłum i pewna tajemnicza biała dama 😉
kamienica w stylu secesyjnym z XIX wieku
Obchodzimy niektóre stoiska, pobieżnie oglądając wystawione dobra i ruszamy w uliczki. Ruszamy ulicą Krakowską, gdzie robi się o wiele spokojniej, dzieci się bawią na bruku a ludzie siedzą pod parasolami:Tu już kamieniczki nie są takie ładne, by nie rzecz że są brzydkie 😏
Na ławeczkach siedzi dwóch panów i widząc mój aparat krzyczą, że zdjęcie dychę! Kręcę głową - nie, to piątka! Dalej kręcę na nie więc mówią, a to nie wolno im robić zdjęcia. Mówię ok, po czym dopytywany, czy jestem dziennikarzem z jakiejś gazety Mikołowskiej, mówię, że zdjęcia są do mojego bloga, chłopaki zmieniają zdanie - rób nam zdjęcie! No to jest 😀:

Szkoda, że dominują tu wszelakie kolory szarości. Brudnej i obdrapanej. Szkoda, bo detale są ładne:
Z Krakowskiej skręcamy w Św. Wojciecha ku widocznej z daleka białej wieży kościelnej. Mijamy fajnie obrośniętą ścianę:
lecz zanim ruszymy zobaczyć cóż to za budowla:
skręcamy w stronę wystających nad dachami domostw dwóm wieżom. Nie są to jednak ze świata Tolkiena a należą do Bazyliki św. Wojciecha:
Akurat skończyła się msza i wychodzą z niej wierni. Bazylikę wybudowano w latach 1843-63 i jest...całkiem spora. Aż muszę założyć szeroki obiektyw by ją zmieścić w kadrze:

W końcu docieramy pod jedno z najstarszych zabytków - pod Kościół św. Wojciecha i Matki Boskiej Śnieżnej:
Powstał w latach 1260-70, jako drewniany, później przebudowany. Obok stoi XVIII wieczna figura Jana Nepomucena:
Teraz poprzez ulicę Lompy:
Intryguje, swoim ruinowatym stanem, oraz pozostałością (?) niemieckich napisów na rogu:
Dom, w którym mieszkał poeta Rafał Wojaczek. Z zaciekawieniem obserwuję śledzącą mnie również białą damę. Wychodząc z rynku z zaciekawieniem zaglądamy w bramę, która jak okazuje się prowadzi nas do parku - Małe Planty. Jest tu tężnia, jest zielono i spokojnie. Fajne miejsce.
Dochodzimy do Małego Stawu i zawracamy do auta. Na koniec podchodzę pod pomnik upamiętniający marsz śmierci, którym "ewakuowano" więźniów obozu Auschwitz w styczniu 1945 roku:
Teraz ruszaamy w kierunku Gliwic.
Żegnamy Mikołów:
przecinamy wiślankę. Szeroka droga, teren zabudowany i wszyscy zamiast jechać przepisowo, albo normalnie po polsku, czyli sporo szybciej od dozwolonej prędkości jadą dziwnie wolno (nieco ponad 40stkę). Po chwili rozumiem - pominąłem znak o odcinkowym pomiarze prędkości. Ale czemu do cholery nie można jechać 50tką??? A my głodni jesteśmy...dlatego nie zatrzymujemy się obok drewnianego Kościoła św. Mikołaja w Borowej Wsi (kroniki kościelne datują go na 1640r), który został tu przeniesiony z Przyszowic w ostatnich dwóch latach przed II WŚ, tylko spokojnie podążamy do drugiego celu. Na Gliwicki rynek.
Auto parkujemy pod Katedrą Świętych Apostołów Piotra i Pawła i spacerem wkraczamy w uliczki.
Wpierw jednak mijamy Zamek Piastowski i skwer, w którym jest fosa z fontannami:
Udało nam się je obejrzeć, bo po chwili woda przestała lecieć, a my głodni idziemy szukać czegoś do zjedzenia, tzn do zwiedzenia. Klimatycznymi uliczkami
docieramy na róg rynku, gdzie zaglądamy w podcienia:
i wchodzimy na rynek. I jesteśmy mocno rozczarowani. Ratusz obłożony jest siatkami - trwa remont. Odbiera to mocno uroku, dobrze, że choć kamienice wokół są ładne:
docieramy na róg rynku, gdzie zaglądamy w podcienia:
i wchodzimy na rynek. I jesteśmy mocno rozczarowani. Ratusz obłożony jest siatkami - trwa remont. Odbiera to mocno uroku, dobrze, że choć kamienice wokół są ładne:
Z poranka, gdy staliśmy pod drzwiami, że sporo tu kościołów - gdzie się człowiek nie rozejrzał jakaś wieża kościelan wyglądała ponad dachy kamienic. W późniejszych latach kilkukrotnie odwiedzałem to miasto zawodowo. Z tych odwiedzin pamiętam, że drogi w centrum są jednokierunkowe. Nieco później były też dwie wizyty w Palmiarnii. Znów niewiele. Więc liczyłem, że dziś w końcu poznam choć część starówki nieco lepiej. Ok, ale zwiedzanie zostawiamy na później, bo póki co jesteśmy już na prawdę głodni. Więc zagaduję biała damę? Może na obiad idziemy? O dziwo się zgadza...😉
I tu popełniamy błąd. Zamiast poszukać czegoś na obrzeżach, a na pewno poza rynkiem, wkraczamy do jednej z knajp mieszczącej się w rogu rynku. Ja wybieram modrą kapustę z roladą a żona zapiekankę ziemniaczaną z sosem salsa. Wpierw dostaje jedzenie żona. Potem ja, ale tylko roladę z kluskami. Gdy już prawie połowę rolady nie ma, dociera czerwona kapusta. Jedzenie słone, w roladzie kiełbasa zamiast boczku, żona aż jeden kawałek boczku znalazła, a sos salsa z butli...
Najlepsze było piwo pszeniczne Tyskie (i to z % i to bez), więc knajpy posiadającą w nazwie amerykańskiego pisarza (min Stary człowiek i morze) z całego serce nie polecam! ! !
Czekając na jedzenie musieliśmy uciec z ogródka do środka, bo znaki na niebie wskazywały, że lunie. Gdy wychodzimy mocno zniesmaczeni podłym jedzeniem, zaczyna lekko kropić. Ot tyle z naszego zwiedzania. Do auta prawie biegiem lecimy i ulewa dorywa nas już pod autem. W deszczu, w totalnej zlewie wracamy do domu.
Czy pojechałbym raz jeszcze do Mikołowa? Chyba już nie...
Gliwice jednak wrócą, może poczekamy na koniec remontu Ratusza? Ale na pewno tam wrócimy...
W Mikołowie z ciekawych miejsc to jeszcze cmentarz żydowski, ale to kawałek od rynku.
OdpowiedzUsuńOglądałem ten cmentarz na mapie ale naszym celem były rynki. Choć głównie pogoda popsuła zwiedzanie Gliwic i jeszcze jednej miejscowości.
UsuńNie wiesz co to są za niemieckie napisy?