Przedobiedni spacer na wieżę.

Długiej relacji nie będzie. Więcej zdjęć niż słów.
Bo cóż napisać, gdy były to odwiedziny, krótkie, jednodniowe...

Gdy byłem mały to lato, wakacje to był pobyt u dziadków i choć mieszkali oni pod miastem, to trzydzieści lat temu jeszcze krowy, konie, kury, kaczki i pola uprawiane było to codzienność. Więc moje wspomnienia to wędrówki między polami, między łąkami, wiatr szarpiący za włosy, słońce przypiekające...
Czy to wiatr, czy też droga wijąca się wśród pól, nie wiem, ale coś mi przypomniało właśnie moje dawne wakacje...a wszystko to dzięki spacerowi ku wieży postawionej na orawskim wzgórzu, nieopodal szczytu:
Po lewej Maršalkov grúň, tym razem nie zdobyty, bo wszak cel był po prawej.

Start przy kościele z 1901r postawionego w miejsce spalonego drewnianego.

Kawałek dalej zaczyna się Kalwaria w Zakamennym:

Widoki z drogi:


Przechodzimy obok kapliczek:

Za nami pojawiają się poszarpane szczyty Tatr.
Ledwo widoczne prawie na środku nad linią gór.

U samej góry kaplica:

i kilka krzyży:


Gdy wychodzimy z lasku, zaczyna świecić słońce i zimny wiatr zmienia się w ciepły. 

Ja zamieniam się w barana ;)

Powyżej drzew wystaje czubek wieży. No to idziemy.
I jest:

Mija nas crossowiec:

Ciekawe, czy poznajecie te szczyty:

Tu widać ciut, ale tylko ciut lepiej Tatry:

I czas wracać:



Gdy dochodzimy do lasku z kaplicami, znów robi się zimno, wiatr znów wieje zimny...
I tu koniec spaceru...
Ale wrzucę jeszcze kilka zdjęć z bazy...







Oraz z kolejnej wycieczki do Orawskiego Podzamcza:

Komentarze

Prześlij komentarz