Chabówka - skansen. Oraz pociąg retro.

 Na niedzielę zaplanowaliśmy zwiedzanie skansenu w Chabówce, oraz przejazd kolejką retro.

Jedziemy do skansenu, również dlatego, że kończy się właśnie spotkanie forumowe pentaksiarzy, więc szkoda będąc tak blisko nie zajrzeć na chwilę i się nie poznać.
Po wejściu, córa dostaje lekkiego amoku i zaczyna zwiedzanie od...włażenia do lokomotywy. To ja idę na spotkanie, a dziewczyny mają powoli iść w moją stronę. Po krótkiej rozmowie, żegnam się z poznanymi forumowiczami, gdyż i tak oni już się pakują i rozjeżdżają. Fajne spotkanie, choć krótkie, może w końcu się uda dojechać na całe?
Ruszam na poszukiwanie dziewczyn i po chwili córa gania mnie 😉 po wagonach i lokomotywach. Bo to wielki plus tego miejsca, że można wejść do większości eksponatów, a tych jest sporo, ale po więcej informacji zapraszam na stronę skansenu. Ja niżej zaprezentuję kilka ciekawszych zdjęć:










Więcej w albumie. 
Następnie zjadamy obiad i wracamy na kurs kolejką retro. Czekamy, a wokół zaczyna się robić ciemno i zaczyna grzmieć. Całe przedpołudnie chodziliśmy w okropnym upale, teraz powoli wychodzi z nas zmęczenie. A tu jeszcze godzina oczekiwania. Każda syrena lokomotywy powoduje na peronie poruszenie, ale wpierw to kilka pociągów kursowych. W końcu jednak przyjeżdża nasz pociąg, szkoda tylko, że wjeżdża na stację cofając. Z racji walących wokół po górach, piorunach, wsiadamy do jednego z wagonów, by uspokoić córę. Zdjęcie lokomotywy, stwierdzam, że zrobię w Kasinie Wielkiej, do której to pojedziemy.


Pociąg zaczyna się zapełniać i w końcu po długich oczekiwaniach, wagon szarpie i ruszamy. Pociąg strasznie skrzypi na zakręcie i powoli się toczy. Po pięciu minutach dojeżdżamy do stacji Chabówka. Tam dosiada jeszcze więcej osób. Znowu po kilku minutach ruszamy. Kolejna stacja, to Rabka. Postój znów się wydłuża, więc już na samym początku mamy opóźnienie. 

W między czasie zaczyna padać, akurat jak mijamy Luboń Wielki, w którego sporo błyskawic przywaliło. Robi się chłodno, a w pociągu wszystkie okna pootwierane na oścież. Gdy gdzieś w okolicy Rabki Zaryte, nagle pociąg się zatrzymuje. Po chwili coraz więcej osób wysiada. 

Stoimy z pół godziny. Po pociągu niosą się plotki, a to drzewo upadło na tory, a to ktoś pociągnął za hamulec ręczny. W końcu po długim czasie konduktorzy idą wzdłuż pociągu i nawołują by wsiąść do wagonów. My od krótkiej chwili zastanawiamy się co robić. W końcu pada decyzja, wysiadamy! Nie ma sensu jechać do końca, potem wracać, nie wiadomo ile to potrwa, a nam zrobiło się chłodno. 

Tak się prezentują parujące Gorce. Gdzieś pod nimi biegnie linia kolejowa.

Na przystanku czekamy na taksówkę, którą wracamy po auto, a nim na kwatery. 
I na basen 😀 i na bilarda.

Czy żałuję, że nie dokończyliśmy kursu? Szczerze, to nie jestem wielkim fanem pociągów. Mnie wystarczyła sama krótka przejażdżka, więc ja osobiście jestem zadowolony, mimo niedokończonego kursu. Tym bardziej, że to mogą być ostatnie kursy, ostatnie wakacyjne jazdy tego pociągu. Ale same odwiedziny w skansenie polecam. Zdecydowanie!

Komentarze