Ruskie Góry...

Od razu zastrzegam, to relacja o tym, że uwielbiam lasy, że będzie sporo zdjęć i niekoniecznie będą to zdjęcia widokowe... Tytuł wskazuje na góry, ale nie mające one nic wspólnego z obecną sytuacją za naszą wschodnią granicą. A w sumie, początek zaczyna się górsko!

Ruskie Góry to rezerwat przyrody, utworzony w 2000ym roku na Ruskiej Górze, która leży w paśmie Niegowonicko-Smoleńskim. Nie jest to oddzielna jednostka geograficzna, tylko część Wyżyny Ryczowskiej i nazywa się tak rejon wzgórz między Niegowonicami i Smoleniem.
Jadąc jesienią pod Zamek w Smoleniu, wspinamy się na wzgórze, na którym leży wieś Kwaśniów Górny i zjeżdżając następnie w dół urzeka nas widok na pięknie pokolorowane wzgórze; nawet się wtedy śmialiśmy, że zamiast jechać kilka godzin w Bieszczady, trzeba było przyjechać na Jurę. Po powrocie do domu, siedzę nad mapą i wiem, że warto tu będzie przyjechać. Jesienią się już nie udaje, wiosną docieramy tylko na Górę Straszykową, więc mając wolne w tygodniu postanawiam podjechać od wschodu. Mijam kościół w Kwaśniowie Górnym i zjeżdżając szukam miejsca do zatrzymania się i zrobienia zdjęcia (wyżej).
Następnie podjeżdżam jeszcze nieco dalej i parkuję obok Kapliczki na Borach, pochodzącej z 1863 lub 1864 roku. W czasie II WŚ kapliczka była punktem zbornym partyzantów z odziału "Hardego". W latach 1999-2000 dobudowano obok ołtarz i wzniesiono obelisk. 

Próbuje zrobić zdjęcie i nagle...okazuje się, że nie działa mi AF w moim podstawowym obiektywie...noż k...a tego i...wściekły jestem. Zły. No ładnie się zaczyna dzień. No to czas się przeprosić z szerokokątnym obiektywem, który po pierwszym zachwycie jest używany sporadycznie. Mam też stałkę, 35tkę więc postanawiam, że jakoś dam radę...
Według legend, niedaleko kapliczki zakopano skarby ukryte przez powstańców styczniowych. W latach 30tych ubiegłego stulecia podobno odkopano studnie, odkrywając kości ludzkie i zwierzęce, oraz siodła dla koni, ustne przekazy mówiły o zabiciu przez Kozaków kilku powstańców.
Tyle historii, ruszam ku mojemu celowi, Ruskiej Górze. Wtem z lasu wychodzi jakaś pani i w sumie nie wiem kto jest bardziej zdziwiony... Droga robi się typowo jurajska, tzn piaszczysta, momentalnie robię się spocony i zdyszany.


Jest jeszcze rześko, niemniej po takim piachu idzie się ciężko, do tego trochę trzeba tu podejść. Póki co robi się górsko, szybko zapomniałem widoku, jaki kilka minut temu ze wsi fotografowałem.

Dochodzę do ścieżki, która odbija w prawo, w kierunku na Wąwóz Ruska. No a skąd ta nazwa? Są dwie legendy, pierwsza mówi o chroniących się tu po klęsce pod Pilicą ruskich wojskach, druga zaś tłumaczy to walkami w tym rejonie Legionów Polskich z wojskami rosyjskimi na początku I WŚ.
Wąwóz zaczyna się zwężać, by w końcu znów się rozszerzyć, przy dwóch skałkach:


Obok ławeczek robię przerwę. Popijając herbatę zjadam drugie śniadanie. Po posileniu się, ruszam odnaleźć Jaskinie w Straszykowej Górze. Zachodzę podpartą skałkę i widzę u góry sporą dziurę. Wdrapuje się i gdy widzę, że to jest ta jaskinia wchodzę do niej.


Oczywiście nie zabrałem czołówki, więc o tym, że jaskinia się jeszcze sporo dalej ciągnie, dowiaduje się w domu...zresztą pewnie mając latarkę, ale nie wiedząc o korytarzu, pewnie bym dalej nie właził. Trudno, trzeba będzie wrócić. Tymczasem przełażę przez okno, następnie obchodzę skałę od góry, natrafiając na kolejny otwór jaskini.


Ten otwór, oraz widok w dół, gdzie dno wąwozu wydawało się bardzo odległe, skojarzył mi się z horrorem "Zejście". Panujący tu półmrok tylko mojej wyobraźni dodawał kolejnych scen...

Na szczęście, ścieżkę biegnącą dnem wąwozu, osiągnąłem dużo szybciej, niż myślałem, to znaczy bardzo szybko, bo ślizgając się na osypującej się ziemi i leżących liściach zjechałem, lub po prostu nie było to tak wysoko 😁. Gdy dochodziłem do leśnej drogi, niedaleko miejsca, gdzie pod koniec marca zaczynaliśmy się wspinać na skałki, wrażenie minęło 😉, ja minąłem ukwiecone drzewo i ruszyłem ku Straszykowej Górze.

"Fircyk" z lewej, na wprost "Skrzynia"
Po dojściu do małej polanki pod skałkami, od razu wlazłem na najłatwiejszą do zdobycia, na  skałkę "Fircyk", choć, po drugiej stronie pionowa ściana opadała w dół na kilka metrów. Tu siedząc, odzyskałem zasięg, więc się wczytałem, co też się mogło stać z obiektywem. Oczywiście kolejny raz go próbowałem uruchomić, mając nadzieję, że to chwilowy kaprys (w chwili czytania, szkło pojechało do serwisu). Tu też podpiąłem takie maleństwo, którym porobiłem zdjęcia różnym kwiotkom (w razie pomyłki przy rozpoznaniu, poproszę o korektę):
Dąbrówka rozłogowa

Pszoniak (najpewniej)

Krzyżownica zwyczajna


Bodziszek cuchnący
Za pomoc w rozpoznaniu kwiatów, dziękuje Wioli (z Kuźnia podróży) i Piotrkowi ( Dzika strona) - dziękuje Wam 😀.
Jak już strawiłem niedobre wieści, wygrzałem się w słońcu, spojrzałem wokół. Na najbliższe cele i te ciut dalej:
Felin, na który za chwilę wejdę, oraz widoczny betonowy słup na Stryszakowej Górze.
Dopiero w domu przypomniałem sobie, że pod tym betonowym słupem już byłem...wcześniej obszedłem skałę "Skrzynię", by pod słupem zjeść zapasy, a potem poobserwować co widać wokół:

Fircyk i Skrzynia za drzewami, w tle Ruska Góra, porośnięta buczyną sudecką.
Wielki Grochowiec, na nim byliśmy z żoną parę lat temu.
Jakieś resztki rzepaku z aleją drzew.
Siedzę i myślę, czy mi się chce dalej iść. Jakoś strącam z siebie zniechęcenie i przechodzę koło kolejnych skał, a następnie wchodzę w las i próbuje się skierować ku Ruskiej Górze, z jaskinią w Zamczysku. Mijam w środku lasu kapliczkę...

Dziwna...Dochodzę do skały, w której powinna być jaskinia, obchodzę ją wokół, lecz nie znajdując dziury, wobec totalnych chaszczy wokół, wracam na ścieżkę i nią docieram do skraju rezerwatu, a tu...spotykam tabliczkę, z informacją, o strefie ochronie ścisłej i zakazie wejścia...masz Ci los. A ja sobie palcem wyznaczyłem zdobycie skał i odszukanie jaskiń...nie dziwię się jednak, zakazowi bo jest tu pięknie! Trzeba takie miejsca chronić.

Rezerwat został utworzony, celem ochrony płatów żyznej buczyny sudeckiej i jaworzyny górskiej (doczytałem o tym po powrocie do domu). Te wysokie, wysmukłe, wielkie buki robią wrażenie. Do tego jest tu soczyście zielono, co w połączeniu z widocznymi w oddali skałami, znów uruchamia moją wyobraźnie i przed oczami widzę dżunglę z wysp, na których kręcono Park Jurajski!

Na mapie widzę, że brzegiem rezerwatu biegnie ścieżka, postanawiam nią wracać, mogąc z daleka obserwować polską dżunglę:


Po krótkim czasie docieram do drogi, powoli kończąc dzisiejszy, krótki, około ośmiokilometrowy spacer.


Auto stoi pokryte żółtymi pyłkami pylących drzew iglastych. A ja wracam do domu.
Na koniec obserwuje jeszcze latające śmigła i postanawiam podjechać, na mijamy punkt, ale drogę zastępują młodzi kowboje, a jeden z nich zatrzymuje mnie i na telefonie pokazuje mi tłumacza, w którym jest prośba o nie robienie zdjęć, więc zawracam i tylko jadąc obserwuje skoki. Koniec.

Komentarze

  1. Zieleń o tej porze roku jest przepiękna. Rozumiem, że to aktualna, czyli majowa impreza. Mimo wszystko skałkowe klimaty po prostu mmmmmmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to była tegoroczna wizyta w tym zakątku. Za tą zieleń uwielbiam wiosnę, tak jak jesień za paletę barw pomarańczowo-czerwono-brązową ;)

      Usuń
  2. Ta przewieszoną skała jest tak duża, że krzesła stojące pod nią dookoła ogniska mogą być osłonięte przed deszczem? Wygląda to ciekawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na lekki deszcz na pewno. Obok jest jaskinia, której nie odnalazłem, więc może się jeszcze tego lata wrócić, to sprawdzę czy będzie to dobre schronienie ;)

      Usuń

Prześlij komentarz