Zima w Beskidzie Małym

Po słonecznej wycieczce w Góry Opawskie miała pojawić się zima, więc w niedzielę mimo braku słońca, ruszyliśmy na mały zimowy spacer po Beskidzie Małym.
Jadąc w góry słyszymy w radio grozą wiejące wiadomości o ataku zimy...śnieg pada...ostrzeżenia aby wszelkie spacery dobrze przemyśleć...jak my przeżyliśmy zimy za dzieciaka?
Śnieg w większej ilości pojawia się za Oświęcimiem gdy przecinamy Podgórze Wilamowickie, które odwiedziłem w październiku, ale droga robi się biała dopiero na samym krańcu wsi Rzyki. Auto zostawiamy przy przystanku, gdyż parking leśny jest zajęty, a prywatny zagrodzony (gdy będziemy wracać kilka aut na nim będzie parkować) i ruszamy czarnym szlakiem prowadzącym do schroniska PTTK Leskowiec.

Wokół wsi góry toną we mgle. W lesie im wyżej, tym śniegu jest coraz więcej. Przypudrowane na biało drzewa wyglądają pięknie:

Dodatkowe wchodzimy w tą mgłę, więc las zaczyna wyglądać tajemniczo. 
Czarny szlak jest dość stromy, najgorszy jest początek podejścia, oraz fragment gdy mijamy odejście szlaku białych serduszek i właśnie wtedy zaczyna się dramat w kilku odsłonach.

Wpadam na pomysł rozrywki. Wymyślam, że kijkiem można "pomóc" drzewom zrzucając z nich śnieg, dzięki czemu pozbawione białego obciążenia gałęzie podnoszą się a my dzięki temu przyśpieszamy, mimo że każdemu drzewu trzeba pomóc. 

Na widoki dziś się dziś nie nastawialiśmy, zresztą szlak wiedzie lasem, ale i tak jest ładnie:

O ile iglaki oblepione śniegiem wyglądają pięknie, to las rosnący na przełęczy Władysława Miodowicza prezentuje się tajemniczo:


 Jest tu zimno, co widać na jednej z wielu kapliczek jakie mijamy:

Odpuszczamy wejście na szczyt Leskowca i kierujemy się do schroniska, które widzimy dopiero z kilku metrów, we mgle z soplami fajnie wygląda.

W schronisku jest ciepło, to miła odmiana po pobycie Pod Biskupią Kopą, obie sale są zajęte, choć gdy zamawiamy posiłki w między czasie zwalnia się stolik. Z miłych rzeczy to chyba tyle...
Jedzenie takie sobie - naleśniki i krokiet odgrzane w mikrofali, krokiet do barszczu czerwonego zamiast z mięsem, jest z serem, a sposób podgrzania nie dodaje mu smaku...do tego nie ma o takiej odmianie dania żadnej informacji. 
Najsłabsze jednak jest oddzielenie części, jak to nazwano "hotelowej" od "gastronomicznej", co skutkuje po pierwsze wejściem przez taras do jadalni (wieje), po drugie toalety w schronisku są niedostępne dla odwiedzających, w zamian udostępniono obok tarasu kibelki w komórce - otwarte drzwi i zimno - dla kobiet zimą to rozwiązanie idealne! 

Turystów jest bardzo dużo, więc po zjedzeniu szybko się zbieramy i ruszamy do auta, tym razem wybierając zejście szlakiem serduszkowym. Szybko zapominamy o schronisku i podziwiamy to co przyroda stworzyła dziś:



Jest pięknie mimo braku słońca, ja za takimi warunkami tęskniłem.
Gdy dochodzimy do przewodów elektrycznych, które uginają się od śniegu mijamy grupę turystów, wśród których znów idą białe wilki 😉...na podejściu kilka takich mijaliśmy, wpasowują się do takiej sytuacji jak ulał!

Robimy sobie zdjęcie:
humory już dopisują
i szlakiem:

schodzimy, w dół:

A na samym końcu zejście zaczyna sypać. Coraz mocniej, choć w drodze powrotnej są to grube płaty śniegu, co niestety oznacza, że niżej za długo on nie poleży...
Wycieczka krótka, ale treściwa. Widoków może nie było, ale było z klimatem. 
Nie udało mi się pojechać w listopadzie gdy spadł pierwszy śnieg w górach, nie udało się w grudniu gdy pięknie góry zasypało, ale w końcu udało się dotrzeć i pokazać córze jak wygląda zima w górach.
I o dziwo mimo straszenia zimą - przeżyliśmy 😁

Komentarze

  1. Fajny zimowy klimat :) Więc udało się tej trudnej pogodowo zimy coś tam powędrować wśród bieli. A łatwo na pewno nie było ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że również wbiliście się w zimowy epizod. Piękniunio :)) !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz