Nasza pierwsza rodzinna wizyta na Mazurach - wspomnienia z 2017roku.

Odnalazłem zdjęcia z wakacji i z racji kichy pogodowej z wielką przyjemnością je obejrzałem i...stwierdziłem, że spiszę krótko wizytę na Mazurach, spędzonych w ramach urlopu.
Relacja z przed kilku lat, ale wcześniej nie spisana na blogu.
Wpis powstaje dzięki odnalezieniu zdjęć, które myślałem, że straciłem. To był okres kiedy popularną Picasa Web wykupiła firma na gie przekształcając to w jakąś dziwną formę, w sumie z początku nie wiedzieli co z tym nowym tworem zrobić, więc trzeba było szukać innej formy hostingu.  Trafiłem na flikra, ale ten zaś po krótkim czasie ograniczył ilość bezpłatnie przechowywanych zdjęć do tysiąca i trzeba było nadmiar ściągać i po tym procesie część zdjęć mi się gdzieś zapodziała, nawet myślałem, że straciłem. Aż w sobotę odnalazłem te zaginione albumy, więc postanowiłem uzupełnić na blogu i ten wyjazd. 

Przed opisywanym pobytem, na Mazurach byłem dwukrotnie. Pierwszym razem w Ełku na jednodniowej wycieczce z Białegostoku, choć w samym mieście byliśmy niecałą godzinę, a więcej czasu poświęciliśmy na zwiedzenie rosyjskiej Twierdzy w Osowcu (ta relacja zaczęła kiedyś powstawać ale dalej jest w powijakach), ot przeszliśmy się tak na prawdę po nabrzeżu i pojechaliśmy na imprezę, po czym...wróciliśmy do Białego:
nad Biebrzą, okolice Biebrzy

Kolejnego lata pojechałem na urlop do Mikołajek, skąd po kilku dniach przenieśliśmy się nad morze.
Po tym wyjeździe, a dokładniej po podróży do Mikołajek, zostały marzenia o spędzeniu tam więcej czasu (przejazd jakimiś zadupiami, z mijaniem rzek wśród leśnej głuszy...).
To się zaczęło krystalizować, gdy chcieliśmy pojechać na urlop, aby córka mogła się wykąpać w ciepłej wodzie, po wspomnieniach zeszłorocznego zimnych wód morza bałtyckiego wymyśliliśmy, że woda w jeziorach będzie cieplejsza i wybór rejonu nasuwał się sam. Mazury.  
Kwatery znajdujemy obok Giżycka. 
W drodze na urlop dłuższą przerwę robimy w Mikołajkach, gdzie zjadamy obiad i zwiedzamy miasto. 


Jako, że miasto jest niewielkie, dość szybko je obeszliśmy - centrum, port, kupiliśmy magnes na lodówkę, więc czas na dalszą podróż. Dalsza droga odbyła się w deszczu, co źle wróżyło na kolejne dni. Znów mocno w pamięci zapadła droga, która malowniczo biegła wzdłuż jeziora min Jagodne. To co mi mocno utkwiło w pamięci to widok różnych żaglówek, łódek, które płynęły tuż obok drogi... Kiedyś może uda się spełnić marzenie popływania na takiej łódce...tymczasem w końcu dojeżdżamy, jeszcze zakupy w Wilkasach i szukamy naszego ośrodka, w którym czeka na nas domek (nowość, która nam się bardzo spodobała i w kolejne urlopy też staramy się wynajmować domki). We wsi deszcz ustąpił i wyszło słońce ale wieczór zapowiadał się chłodny.  
W domku okazuje się, że drzwi wejściowe są za krótkie i dołem ze sporej szczeliny nieźle ciągnie zimno. Na szczęście szybko panowie z ośrodka je naprawili, więc ubierając grube bluzy idziemy rozprostować nogi i rozejrzeć się po naszym, malowniczo położonym ośrodku. A ten usytułowany jest w na prawdę pięknym miejscu; na półwyspie wrzynającym się w Jezioro Kisajno. 
Z jednej strony są pomosty, przy których przycumowane są różne łódki, jachty, jest też malutka piaszczysta plaża:

Z drugiej strony zatoka jest bardziej dzika, zarośnięta, z pustym pomostem (zdjęcie z początku postu), koło którego kacza rodzina sobie spokojnie siedzi nad wodą:

Cały półwysep to teren ośrodka, stoją tu różnej wielkości domki, w budynku restauracji są również pokoje do wynajęcia, a z samej restauracji jest piękny widokiem jezioro i pomosty. Domki stoją w lesie, między drzewami - pięknie! Jest też mały plac zabaw.

Kolejnego dnia gdy wstajemy widzimy za oknem piękne słońce - lecę szybko porobić zdjęcia. Woda praktycznie płaska, zero wiatru i brak jakiejkolwiek chmury - jest pięknie!
tam między drzewami z lewej widać domki, w których śpimy


Po śniadaniu jedziemy do Giżycka na spacer. Zaczynamy go nad kanałem Łuczańskim obok dawnego Zamku Krzyżackiego przekształconego na hotel (nawet do niego nie podeszliśmy), obok którego znajduje się most obrotowy - całkiem fajna atrakcja. Kolejnego dnia byłem świadkiem otwierania mostu dla ruchu wodnego, proces ten wykonuje jeden człowiek. Most został zbudowany w 1898 roku, zniszczony pod koniec II WŚ i następnie odbudowany.
kanał Łuczański

Zamek Krzyżacki


Idziemy do portu podziwiając rozległe jezioro Niegocin oraz obserwując wypływające statki w kurs - postanawiamy skorzystać z takiej formy atrakcji w następne dni. Dziś idziemy przejść się po mieście oraz przy okazji poszukać piekarni, sklepów i jakiś atrakcji dla dziecka (plac zabaw). Następnie w trakcie spaceru dochodzimy do wieży ciśnień, w której znajduje się muzeum mieszczące przedmioty należące do mieszkańców, zaś na samej górze pod kopułą znajduje się kawiarnia, oraz taras widokowy - wchodzimy i zwiedzamy ekspozycję by na koniec podziwiać okolice z góry.


widok na jezioro Niegocin

Obok wieży stoi cerkiew z końca XIX wieku - niestety zamknięta:

Wisi tu kartka, która przypomina tragiczne czasy powojenne. Po II WŚ zaczęła się emigracja z Białegostoku, z centralnej Polski, oraz to właśnie tu przenoszono również Rusinów w akcji Wisła, stąd też mazurzy, którzy nie chcieli zgodzić się na spolszczenie nazwisk, musieli wyemigrować do Niemiec. 

Wracając do auta zwiedzamy za to kościół ewangelicko-augsburski z 1827 roku:

Choć to dopiero kolejnego dnia gdy go mijamy, widzimy, że drzwi są otwarte i po zajrzeniu do środka można wejść do wnętrza oglądając jego, dość surowy wystrój.

Wracając do auta odkrywamy też bar, do którego będziemy w kolejnych dniach przyjeżdżać na obiady, bo restauracja w ośrodku okazała się nie dość, że droga, to do tego serwująca średnio doprawione posiłki (ale śniadania były pyszne). W barze jedzenie było smaczne w przyzwoitych cenach co też miało odzwierciedlenie w ilości gości - potrafiły być spore kolejki.

Ciekawostka - widać światła informujące czy most jest otwarty/zamknięty a z prawej nasz bar z czerwonymi parasolami:

Kolejnego dnia wracamy znów do Giżycka, by odbyć rejs po jeziorze Niegocin:

Opływamy wyspę i wracamy do portu - to pierwszy rejs młodej 😉, której z początku się podobało, ale z czasem zaczęło ją nudzić, tym bardziej że dość mocno wiało więc większość rejsu spędziliśmy w środku.

Kolejnego dnia pada. Prognozy pokazują, że popołudniu ma przejść, ale szukam jakiegoś ciekawego miejsca, miasta gdzie można by się wybrać. Prognozy pokazują, że lepiej wybrać się na zachód, więc wybieramy Kętrzyn, obok którego znajduje się Wilczy Szaniec, dawna siedziba Hitlera (odwiedziłem go podczas przejazdu z Mikołajek nad morze, a że córka jest mała, to dziś ją omijamy). 
Kętrzyn (Rastembork, niem. Rastenburg) to miasto praktycznie na granicy Warmii, ta przebiega kilka kilometrów na zachód i została ustalona w 1375 roku. Sama osada zaczęła powstawać od roku 1330go, gdy w 1329 roku postawiono strażnicę. Prawa miejskie nadaje komtur bałgijski Henning Schindekopf 11 listopada 1357. Miasto praktycznie od początku było w obrębie panowania Zakonu Krzyżackiego (poza krótkim okresem gdy buntując się Zakonowi przystąpili do Związku Pruskiego). 
Parkujemy obok zamku i idziemy go zwiedzić.

Budowę Zamku Krzyżackiego rozpoczęto w 1359 roku równocześnie z kościołem św. Jerzego. Zbudowany na planie kwadratu, dziś już bez zewnętrznych fortyfikacji, które zostały rozebrane w XVIII wieku. W zamku obecnie mieści się biblioteka, oraz muzeum, w którym obejrzeliśmy wystawę obrazów, rzeźb i zabytkowych mebli, w wakacje są też jakieś zajęcia dla dzieci stąd jest na zamku dość gwarno:


Po krótkim zwiedzaniu ruszyliśmy znaleźć jakąś ławkę by zjeść drugie śniadanie. Tą znaleźliśmy na skwerku obok bloków, na przeciw których w ciągu starych kamienic (XIX-XX w) stoi Stara Synagoga z 1853 roku. 

Po krótkiej przekąsce idziemy do kościoła św. Jerzego. Wejście jest płatne ale po wejściu dosłownie czuć wiek, a raczej wieki tego budynku.

Bazylikę kolegiacka św. Jerzego w Kętrzynie bo tak się on zwie, zaczęto budować od roku 1359. Jest to najlepiej zachowany kościół obronny na Mazurach. Po wejściu czuć chłód, co jest lekką ulgą, gdyż po deszczu wyszło słońce i wszystko wokół zaczyna parować, a my ubrani jesteśmy za ciepło. Czuć też historię tego miejsca. Na przykład oglądamy sklepienie kryształowe pochodzące z 1515 roku: 

Czy też ambonę z 1594 roku:

Płytę nagrobna Krzysztofa Schenka von Tautenburg z 1597 roku:


Wchodzimy też na wieżę, skąd oglądamy widoki. W kierunku zamku (po lewej za drzewami):

Nad dawną Plebanią widać Kościół św. Katarzyny zbudowany w latach 1895-97 roku:

Panorama na miasto, z budynkiem Ratusza zbudowanego w stylu elektycznym w latach 1885-86: 

Idziemy jeszcze zobaczyć mury obronne i wracamy do domku.
Kolejne dni są deszczowe. Przejeżdżając codziennie obok Twierdzy Boyen stwierdzam, że jednak muszę choć na chwilę wstąpić do niej. Stwierdzamy, że może ten mokry dzień będzie dobrą chwilą na ten cel. Choć w sumie to nie pada a leje deszcz, więc dziewczyny idą do kawiarni a ja postanawiam szybko przelecieć się po murach.

Twierdza zbudowana na celu obrony Prusów od wschodu, od Rosji. Zbudowana w latach 1844-1856 w kształcie gwiazdy. Z ciekawostek, twierdza nigdy nie została zdobyta, choć po prawdzie jedyne działania wojenne w jakich uczestniczyła, to było prowadzenie ostrzału armatniego na atakujące Giżycko wojska rosyjskie w czasie I WŚ (17 sierpnia do 2 września 1914 roku). 
Później nie odegrała już żadnego znaczenia jako budowla przestarzała.




Szybko przelatuję kolejne metry ścieżki ale w końcu postanawiam wrócić i dobrze, bo dziewczyny zmarzły, co razem z moim przemoknięciem odbiło się później na naszym zdrowiu, wszyscy to odchorowaliśmy choć już po powrocie na naszą bazę (min wycieczka na Małą Fatrę była z bolącym gardłem).

Czy Mazury mi się spodobały? Tak. Na pewno jeszcze marzy mi się parę aktywności w tym rejonie, więc liczę, że jeszcze kiedyś odwiedzimy te rejony...

Komentarze

  1. Twierdza w Osowcu była rosyjska, a nie pruska ;) Przecież to woj. podlaskie, a historycznie Mazowsze, gdzie tam Mazury...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście się zakręciłem, że to była pruska - poprawiam. Ale, że na mazurach ona była to nie pisałem, że w trakcie jazdy na Mazury ją zwiedziliśmy.

      Usuń

Prześlij komentarz