Biwak z jajecznicą

Wyjazd w stylu mikroprzygody. 
Jeszcze o 16 robiłem zakupy, bolała mnie głowa i myślałem by wyjazd odpuścić. Jednak o 17 ruszałem w kierunku gór...

Wracam z zakupów mając w głowie, że odpuszczam i...nagła decyzja - jadę. Szybkie pakowanie (co ma to do siebie, że zapomniałem herbaty) ale przed 19 parkuje. Wysoko bo na przełęczy Klekociny. Sam wjazd tu, szczególnie ostatnie półtorej kilometra to niezła przygoda, droga wąska, nie widać czy ktoś z góry jedzie, ostre zakręty i mocno pod górę - ale jadę tu już drugi raz, więc wiem czego się spodziewać. 
Czas ruszyć do góry. Na Halę Kamińskiego docieram w pół godziny, robiąc tylko dwie przerwy, w tym jedną na odsapanie, a drugą na napełnienie bukłaka wodą (którą finalnie do domu zabiorę, bo dopiero idąc wyżej, dotarło do mnie, że nie zabrałem herbaty). Oraz na obejrzenie tegoż śladu:

Zdjęć po drodze nie robię żadnych (to wyżej jest z rana). Bo śpieszy mi się na zachód, więc zapomniałem rozmyślać o tym, do kogo ona należy do rana...
W końcu las się kończy...

...i wychodzę na halę:

Jest pięknie skąpana promieniami zachodzącego słońca:

Pięknie!!!
Podchodzę pod upatrzone miejsce jeszcze z biwaku z 2023 roku, zrzucam plecak i się rozglądam. Pod drzewem na hali widzę rowerzystę, chwilę później odjeżdża, a z dołu przychodzi para, która po zachodzie wraca. Będę sam.
Miałem nadzieję, że cała hala będzie w wysokiej trawie, a tu zonk - hala jest skoszona. Choć i tak wygląda pięknie!

Robię kilka zdjęć...

i rozstawiam statyw. Ale mi tęskno było by obejrzeć górski zachód! 
Z tej krawędzi hali widok jest nieco ograniczony, więc rzut okiem na wieloplany beskidzkie (szersze zdjęcie wyżej). 
Szerzej i...

...i nieco węziej:

Puszczam też drona:
 to ja - tu będę spał 😀

Widok na Babią Górę z Halą Kamińskiego pod nią:

W końcu słońce zachodzi:


Jeszcze widok po zachodzie słońca z drona:

I rozkładam namiot, rozpakowuje się. Jest cicho, nie ma wiatru i popełniam błąd, który mnie będzie kosztował nieprzespaną nocą - nie wbijam szpilek.
Rozpalam ognisko i zjadam kiełbasę upieczoną nad ogniem.

Dobranoc.

Ale nie dla mnie. Po ok dwóch godzinach budzi mnie łopotanie tropiku na wietrze. Nie chcę mi się wychodzić i podsypiam, do momentu, gdy coś uderza w mój namiot. Huk jest spory - dosłownie jakby ktoś kijem uderzył w namiot. Nie powiem, truchleje. Wylecieć w samych majtach? Ubierać się? Leżę się zastanawiając. Od tej chwili nie śpię, jeszcze namiot rusza się pod mocnymi podmuchami wiatru co dodatkowo dodaje 'uroku". W pewnym momencie czuje, że ktoś na mnie wskoczył! Po sekundzie widzę, że namiot jest cały, a ja leżę na brzuchu a na mnie nikogo nie ma. Ufff... Po chwili dociera do mnie, że to sen, zdrzemnąłem się i umęczony mózg mi zrobił figla. Tylko to było tak realne (uczucie nacisku na mnie), że znów kolejną godzinę nie umiem zasnąć. W końcu mi się przysypia i znów się budzę po chwili. Jest 4,58 a ja mam budzik nastawiony na piątą, godzinę przed wschodem słońca. Wystawiam łeb z namiotu. Pusto. Jaśnieje. Ubieram się i pierwsze co robię to oglądam namiot. Obchodzę go i lustruje. Nie ma śladu, nic nie leży - to pewnie podmuch wiatru tropikiem zawinął.

edit - tu dodaje sprostowanie, wyjaśnienie. Mój namiot ma tropik wpinany w pasy, w które wchodzą pałąki klamrami i szpilki tylko usztywniają go, oraz robią niewielkie przedsionki (bo mam dwa wejścia), w ten sposób założony jak na tym biwaku, nie dotyka namiotu i wiatr nie robi z niego żagla, po prostu ta nie naciągnięta dolna część po bokach się rusza i tylko ona. Tak wygląda on z wbitymi szpilkami (na zielono zaznaczone szpilki, na czerwono klamry):

a tak wyglądał on tej nocy bez szpilek:

Więc tej nocy na wietrze trzepotały dolne części tropiku, te od mocowania szpilek, ale całą noc tropik przykrywał namiot.

Puszczam drona - jeszcze jest ciemno, za Policą dopiero niebo pomarńczowieje:

To zrobię sobie jajecznicę, na nowo kupionej w tym roku patelni (Menelu dzięki za inspirację 😀 ).
Zanim ją zjem znów puszczam drona, trochę latam, w końcu jest - wyszło słońce.

Dzień dobry! 😀

Zjadam śniadanie i powoli czas się zbierać, więc zdjęcie z aparatu na oświetlony czubek Mędralowej:

i pakuję graty. Sprawdzam czy nic po sobie nie zostawiłem - nawet po namiocie nie ma śladu, ruszam w dół. Robię zdjęcie dla Marka z forum:

i znów chowam aparat - w lesie jest mrok, słońce dopiero praktycznie nad samą przełęczą przebija się przez las. Mijam strumienie i dochodzę do klocka. Oglądam go, widzę kolejne:

i dochodzę do wniosku, że to chyba...niedźwiedzia! Przesyłam do kolegi, który potwierdza, że chyba tak (dzięki P.D.) i zaczynam gadać na głos. Ślad ma z dwa, trzy dni, ale wolę jednak nie spotkać owego jegomościa. 
Edit - sprawdzając je jeszcze raz - po uwagach Łukasza i Basi - sądzę, że jednak to odchody dzika.
Dwa razy wyciągam aparat, pierwszy gdy między gałęziami dostrzegam Beskidek:

drugi już nad samą przełęczą - schowam go jak będę wsiadał do auta.
Beskidek znad Klekocin:

i czas wsiąść do auta i ruszyć do domu...

Stoi.

Kawa w Żywcu i tylko ominąć korek za Pszczyną i jestem w domu.

Oj dawno mi nocowanie pod namiotem takich jaj nie zrobiło. Następny biwak to chyba jednak już z kimś jeszcze 😁😂 
(no i pamiętaj, że szpilki do tropiku to jednak lepiej wbić)
Jajecznica całkiem, całkiem, ale następnym razem muszę zabrać sól i pieprz oraz zrobić ją na ognisku - palnik mi przypalił patelkę - albo za mało oleju?
No i że ja wieczorem nie skojarzyłem do kogoż to należał ślad na ścieżce. O to bym pewnie nie spał nic a nic. 
Choć to właśnie tyle w temacie groźby ataku niedźwiedzia. Nie zjadł mnie 😉
Na koniec film:

Komentarze

  1. Nooo, to biwak na bogato :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie ⛰️🌄😍🐾👍

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie tam ⛰️🌄😍🐾👍

    OdpowiedzUsuń
  4. Na początku lipca z mężem zrobiliśmy sobie wycieczkę przez Halę Barankową na Mędralową. Cudnie tam jest. W tym samym miejscu, w którym biwakowales, my robiliśmy postój na posiłek. Wyżej idąc błotnistą ścieżką trafiliśmy na miejsce odchodów , było ich masa , z sierścią. Adrenalina 1000%, bo zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy na terytorium wilków. Ale że można spotkać tam niedźwiedzia !? Dobrze, że wtedy tego nie wiedziałam. Pozdrawiam i pięknych wypraw życzę. A.F

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę uspokoić, mimo napotkania śladów odchodów wilków, czy niedźwiedzia nie ma się czego bać - w tych rejonach te zwierzęta żyją, ale nie ma żadnego znanego przypadku ataków, a ja np chciałbym wilka spotkać, zobaczyć, niedźwiedzia miałem przyjemność parę lat temu widzieć w Tatrach i gdyby nie wiatr, który rozwiał chmury, to nikt by go nie zobaczył - przechodził przez szlak z przełęczy Kondrackiej na Kopę Kondracką. Widok niesamowity ale on na nas popatrzył i poszedł i po chwili już go nie widzieliśmy. Niestety nie miałem wtedy jeszcze swojego aparatu.
      Dziś zaczynam się zastanawiać, czy to był ślad niedźwiedzia czy może dzików.
      Natomiast dziękuje za wspomnienie o Hali Barankowej - jakoś nigdy nie dotarłem tam a widzę, że warto.
      Wzajemnie życzę udanych wycieczek dla Was :)

      Usuń
  5. Hala Barankowa trochę mnie zawiodła, bo nie zastaliśmy oczekiwanych stad owiec (poza 3 owcami i 2 krowami 😀). Gdzieś je Baca zapędził w inne miejsce. Za to widok na Hali Kamińskiego i spokój w tym miejscu -zachwycił. Szukamy takich spokojnych miejscówek. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam Halę Radziechowską i jest jeszcze kilka miejsc spokojnych i dlatego nie do końca chcę się je polecać, bo to rozpoczyna proces kończący spokój, ale...Sucha Góra, Muńcuł tam byłem, hale od Rysianki do Boraczej (choć tu ludzi będzie więcej ale na szlaku się ruch rozkłada i poza schroniskami tłumów nie kojarzę), okolice Tułu. Sam mam nadzieję na Praszywkę dotrzeć - też widziałem, że tam pięknie jest. Jałowiec i Lachów Groń bliżej...
      pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Szpilki lepiej powbijac, ja bym się bała że w nocy przyjdzie deszcz i będę plywac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze je wbijałem. I przez to jakoś spałem, teraz nie chciało mi się i miałem atrakcję jak się zerwał wiatr.

      Usuń
    2. Jeszcze mała uwaga wyjaśniająca. Mój namiot ma tropik wpinany w pasy, w które wchodzą pałąki klamrami i szpilki tylko usztywniają go, oraz robią niewielkie przedsionki (bo mam dwa wejścia), w ten sposób założony jak na tym biwaku, nie dotyka namiotu i wiatr nie robi z niego żagla, po prostu ta nie naciągnięta dolna część po bokach się rusza i tylko ona.
      We wpisie dorzucam zdjęcie jak to wygąda.

      Usuń
    3. A to nasz tropik lezy na komorze bez szpilek i w razie deszczu leje się do środka. A najlepiej to lubię biwaki w ciepłym i suchym klimacie, tak jak np.w Czarnogórze, gdy można spać w ogóle bez tropiku, to się fajnie spi- widzisz gwiazdy A rano szumiace drzewa

      Usuń
    4. O taki biwak na cieple mi się marzy. Ale chyba bym wtedy w ogóle z namiotu zrezygnował...zazdroszczę takich wspomnień :)

      Usuń
    5. Rezygnując z namiotu gryzą komary, skaczą po tobie swierszcze A co gorsza do śpiwór może wejść wąż. Więc ja tam jednak wolę jak jakaś szmatką choćby siatkową jest

      Usuń
    6. O argument z komarami na mnie działa. Nienawidzę ich bzyków. Muszę pomyśleć o jakiejś moskitierze.

      Usuń
  7. No i głowa od razu przeszła! Jajecznica na biwaku - mniam. Ja często mam bardzo durne sny na biwakach. Jeszcze w zamkniętym namiocie czasem jest szansa, że mało razy się przebudzę, ale spanie pod chmurką jest dla mnie bardzo ciężkie. Ratuję się stoperami do uszu, dużo pomagają - przede wszystkim niwelują dźwięki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głowa w nocy przeszła, ale następnego dnia...
      Ja od kilku lat mam hamak i...jeszcze go nie wykorzystałem. Muszę w końcu spróbować w nim się przespać. Ja tak mam w wiatach. Śpię, ale najmniejszy szelest mnie budzi. Ogólnie pierwsza noc w terenie jest trudna, bo człowiek za bardzo jest przyzwyczajony do miasta, do mieszkania. W tym roku lato poza urlopem było pod znakiem zupełnie innych spraw, na góry, biwaki nie miałem głowy ani chęci - a w planach była wycieczka z namiotem na dwie nocki, ale przez te inne sprawy nie myślałem o tym i miałem inne zajęcia (a miałem dwa weekendy z dłuższym wolnym, jeden 3 dniowy, drugi 4 dniowy). Może jeszcze kiedyś się uda, znaczy na pewno się uda wyrwać na te kilka nocy i zobaczymy jak pójdą mi kolejne ;) ).
      Stopery mi polecasz już jako któraś osoba...i zapominam je kupić.

      Usuń
    2. Bez stoperow nie wyobrażam sobie biwaku! Ale jest pewien problem - używanie ich jest uzalezniajace i potem nawet w domu się po nie siega- bo miasto też generuje kupę dźwięków które przeszkadzają w spaniu

      Usuń

Prześlij komentarz