Lipowska - Romanka - Złatna. 2015

Gdy w tym roku planowałem wyjazd w Bieszczady, coś czułem, że trzeba to zrobić wczesną jesienią, dziś się cieszę, że to się udało przewidzieć, bo właśnie znowu jestem uziemiony, plusem. Mając trochę przymusowego wolnego, gdy już się lepiej czuje, przypominam sobie że ostatnio mnie pytano o jeden szlak, którego przejście jeszcze na blogu nie spisałem. Szlak ze Złatnej na Lipowską, niebieski.


Swego czasu, Rysianka była dla mnie ważnym, prawie że kultowym miejscem. Wracałem tam co roku, zrobiłem kawalerskie. Potem stwierdziłem, że warto wejść pod schronisko, każdym szlakiem, jaki tam prowadzi.
Siedzieliśmy od kilku dni wtedy na bazie. Mnie mocno ciągło w góry i stwierdziłem, że warto by zajrzeć w moje ulubione rejony, na Rysiankę. Wziąłem mapę i znalazłem szlak, którym jeszcze nie wchodziłem, od strony południowej ze Złatnej.
Zielony, z Żabnicy Skałki, to mój ulubiony. Krótki, dość szybko ogląda się z niego Romankę, która robi wrażenie sporego bydlaka. Od strony Słowianki podchodziłem raz, przez Romankę, od Boraczej kilkukrotnie. Między innymi z Żabnicy Skałki czarnym, czy to później żółtym i halami, oraz zielonym jeszcze w lesie. Niebieskim z Węgierskiej Góry, właśnie na kawalerskim. Od strony Pilska też w obie strony do Trzech Kopców wędrowałem. Kilka lat później żółtym przez Przybór, niebieskim z Sopotni przez Romankę, oraz schodząc dalej do Sopotni również przeszedłem. Również z Rajczy dochodząc do Suchej Góry przeszedłem, na dziś pozostało mi jeszcze wejść GSB, przez Abrahamów z Węgierskiej Górki, niebieskim z Bystrej, żółtym z Rajczy (lub zaczynając czarnym z Ujsoł), oraz zielonym z Milówki, choć ścieżkami nad tym szlakiem wędrowałem. 
Wtedy wybrałem wejście niebieskim ze Złatnej i zejść czarnym. Tym bardziej, że normalnie musiałbym do Złatnej objechać na około całą grupę Lipowskiej, a wtedy miałem tu rzut, przysłowiowym kamieniem.
Zostawiam auto przy moście i ruszam. Początek to szybkie minięcie domostw, nabieranie wysokości i pozostawienie za sobą widoków na Kubiesówkę. Wchodzę w las:


Jak widać, wiosna zaczyna coraz mocniej się zaczyna rozpychać, to dobrze! Widać to też po drugiej stronie doliny potoku Bystra:

Po tej stronie, tej mojej las zaczyna znikać...to wynik zrywki. W tych rejonach drzewa do dziś ciągle są ścinane. Nie ma tu parków, więc nic nie chroni upraw leśnych. Pogoda tego dnia była z początku ponura. Pilsko? Raczej nie. Rysianka chyba w chmurach:


A tu zbocza, które przetnę. Średni widok, to chyba zbocza Boraczego:

Widać, że słońce się zaczyna przebijać. Na zdjęciu wyżej, widać stokówki, a na dole (w środku zdjęcia) widać szlak. Tam się odwracam i robię zdjęcie za siebie:

Wkraczam w las zostawiając za sobą na niebie mrok. Tu widzę, że słońce chyba zaczyna wygrywać:

W końcu zaczyna się beskidzki las, taki jeszcze nie tknięty piłą. Idzie mi się tu w końcu przyjemnie, wcześniej brak słońca powodował ponure myśli, ile daje słońce? Mijam potoki, takie przyjemnie szumiące:

jest i przyjemny mostek:

Takich potoków jest tu kilka. Mija je się przyjemnie słuchając ich mowy. Ścieżka przy nich jest w różnoraki sposób zabezpieczona. Również w lesie są czasem udogodnienia:

Niestety po chwili wychodzę na totalną rzeź lasu. Ziemia zryta, błoto, kikuty drzew, syf i bałagan. Tu szlak odbija na północ (a na południe wytyczono zejście do Złatnej, do czarnego szlaku, skąd można zaś podejść na przełęcz Bory Orawskie) i kilkaset metrów czeka nas wspinaczki. Dochodzimy do hali Lipowskiej, którą się wspinamy pod schronisko, o nazwie hali. 
Szybko dochodzę do Rysianki. Widoki dalej średnie. Pilsko widać, Babia zaś w chmurach, śniegu na niej jeszcze sporo. Postanawiam podejść jeszcze na Romankę. Ruszam:

Mijam szybko halę Pawlusią i rozpoczynam podejście. Dość szybko wchodzę w las, w którym leży jeszcze gdzieniegdzie śnieg. Robi się w końcu płasko, oraz pojawiają się kikuty, a to znak, że szczyt Romanki już blisko:


Jest i szczyt:

Na nim zjedzenie kanapek i ruszam z powrotem. Schodząc widzę, że coś w końcu więcej widać:
dalsze...
i bliższe. Schronisko na hali Boraczej.
Teraz znów muszę podejść pod Rysiankę, spod której postanawiam zejść czarnym szlakiem do Złatnej. To szlak, którym praktycznie chyba cały czas się schodzi w dół, więc błyskawicznie jestem na dole. Oj nie chciałbym tędy podchodzić, w lesie, bez widoków i cały czas do góry...

Pozostaje dojść do brodu, a za nim jeszcze chwilę asfaltową drogą i jestem już na parkingu w Złatnej. Niestety, auto stoi spory kawał w dole wsi. Więc nie pozostaje nic innego jak maszerować ku niemu...

Komentarze