Posty

Wyświetlanie postów z 2019

podsumowanie 2019

Obraz
Czas zrobić powoli podsumowanie mijającego roku. Był to dla mnie owocny rok, jeśli chodzi i o same góry i o urlop letni. Urlop jesienny niestety był za to słaby.

Beskid Mały, Pasmo Żurawnicy.

Obraz
Minął pomarańczowy październik i nastał ponury listopad. Nic nikomu się nie chce, ale nic dziwnego, gdy dni są coraz krótsze, robi się zimno, wokoło ponuro...normalnie deprecha. I mnie chyba nawiedził stan depresyjny, a przynajmniej taki, kiedy dwa razy się już szykowałem na wycieczkę w góry i...dwa razy nigdzie nie pojechałem. Ale w końcu trzeba się otrząsnąć i ruszyć swoje cztery litery!

Spacer po dywanach z liści w Beskidzie Śląskim.

Obraz
Beskid Śląski kojarzy się większości jako najbardziej zurbanizowane góry. I jest to prawda, bo przecież to w nim jest kilka całkiem sporych miejscowości nastawionych na turystykę, jak choćby Ustroń, Wisła czy Szczyrk, które zarówno latem jak i zimą są tłumnie odwiedzane. Z racji bliskości aglomeracji Śląsko-Zagłębiowskiej bywa często wybierany. Plusem poza bliskością, jest kilka kolejek, którymi można wjechać na szczyty, co np dla rodzin z dziećmi, jest dużym udogodnieniem (Czantoria, Soszów, Skrzyczne czy Szyndzielnia). Ma to też minusy, jakimi są spore ilości turystów na szlakach, czy też korki na głównych drogach. Ta bliskość była też powodem, dlaczego w pewien dzień tygodnia ruszyliśmy na mały spacer właśnie w Beskid Śląski. A gdzie to przeczytajcie dalej... :)

Na gorczańskim szlaku.

Obraz
Noc przebiega średnio. Źle mi się śpi na wysłużonym materacu, każdy ruch to trzeszczenie...nie tylko mojego materaca ;) , więc gdy za oknem robi się jasno i część współtowarzyszy wychodzi na śniadanie, dołączam do nich. Zjadam, robię herbatę do termosu i po szybkim uwinięciu, jak to ktoś powiedział, chwilę po 7mej zbieram się do drogi.

Gorce na początek jesieni.

Obraz
Zarys wycieczek na każdy rok zawsze układa mi się w okresie końcówki roku. Są to plany luźne, czasem na jakiś miesiąc, czasem pod pogodę. Różnie z ich realizacją bywa, czasem wyskakuje coś nowego, czasem pogoda, zdrowie lub inne czynniki zmienia plany... Bywa, że przeczytam, obejrzę zdjęcia z jakiegoś miejsca i postanawiam sam to zobaczyć na własne oczy. Rok temu na jesień, został dodany jeden dzień wolny od pracy i w związku ze świetnymi warunkami pogodowymi postanowiłem pojechać na  wschód słońca na Magurze . Tego roczne plany wypalały różnie, jedne udało się zrealizować, inne wypadały (jak styczniowe, kiedy to śnieg w górach i pogoda nie zachęcały do wędrówek), a inne w ostatnim momencie udawały się, jak odwiedziny w  Górach Bystrzyckich i Złotych . Na wiosnę też postanowiłem zmienić plany i bądź wiosną, bądź na jesień odwiedzić Gorce. Wiosną pojechałem w  Beskid Wsypowy , więc gdy ostatni weekend wrześniowy miałem wolny, postanowiłem zawitać drugi raz w Gorce.

Beskid Śląski na zakończenie lata.

Obraz
Gdyby ktoś się spytał jakie są Wasze górskie marzenia, to co byście odpowiedzieli? Ja marzę o spędzeniu kilku dni w Niskim, w Bieszczadach i jeszcze kilka takich marzeń jest bardziej, lub mniej realnych. Jedno z marzeń się spełniło w te wakacje, a było to ujrzenie na własne oczy Alp. A na koniec wakacji, spełniło się moje największe marzenie. A jakie? To zapraszam do relacji.

Ryczów i Żelazko.

Obraz
Był spacer przedobiedni, to musi być i poobiedni ;).

Kraina trzecia, w Polsce - Sudety.

Obraz
Część czwarta. Jadąc do kraju, gdzieś jeszcze chyba w Austrii tak rozmyślam, co będziemy robić do końca tygodnia (a mamy środę). Już chyba na Słowackiej autostradzie, żona mówi, a może jak będzie wszystko ok, to pojedziemy jeszcze na weekend gdzieś w góry? Bez zastanowienia, rzucam, ok. Stołowe!

Kraina druga. W Alpach.

Obraz
Cześć trzecia. Powrót do Austrii. Nie, nie pojedziemy tą samą drogą, co przyjechaliśmy. No i w planach były może jakieś atrakcje po drodze, ale największą atrakcją miały być...Alpy!

Kraina pierwsza. Istria.

Obraz
Część druga-Chorwacja. Choć tak na prawdę to tylko część miasta, bo poza Rovinj nie wyściubiliśmy nosa, ani się po nim jakoś za wiele nie włóczyliśmy. W końcu to wakacje z dzieckiem, więc była plaża i późno popołudniowe spacery... Tak właśnie zapamiętam to miasto, przynajmniej dwa razy dziennie obok przechodziliśmy ;)

Urlop w trzech krainach. 2019.

Obraz
Część Pierwsza. Dojazd. Przyszły upały, przyszło lato to i w końcu nadszedł długo oczekiwany urlop. A plany były zacne. Miało być duuuużo nowego. Miała być i woda i góry. Ale zaczęliśmy zwyczajnie...obiadem w Węgierskiej Górce, pod czujnym okiem niedźwiedzia, na którego zaś oko miała córa ;)

Przedobiedni spacer na wieżę.

Obraz
Długiej relacji nie będzie. Więcej zdjęć niż słów. Bo cóż napisać, gdy były to odwiedziny, krótkie, jednodniowe...

Sudeckie Bieszczady...

Obraz
A miały być Tatry. Po trzech latach zachciało mi się skał, turni i wysokości. No i grom. To znaczy burza. Miała, albo miały być i to od samego rana, a aż taki wariat to ja nie jestem aby próbować, się z burzą. Więc gdzie jechać? W Bieszczady. ;)

Późno wiosenna Jamna rodzinowo.

Obraz
Gdy minęła majówka, którą wyjątkowo spędziliśmy w domu, zaczynamy z żoną myśleć o jakimś wyjeździe. Rodzinny, nie jednodniowy, a przynajmniej z jednym noclegiem. Rzucam pomysł, aby zaprosić jeszcze znajomych. Zaczynam myśleć nad miejscem, szukam miejsca, do którego nie będzie się szło cały dzień, ale zarazem takiego, gdzie dzieciaki po dojściu też się nie zanudzą. Żona pyta się, a może Jamna? Puszczamy pomysł, termin i teraz zostaje mieć nadzieję, że nie będzie tak, że przed wyjazdem, będziemy musieli rezygnować.

Wiosenny Beskid Wyspowy. Maj 2019.

Obraz
Maj to miesiąc, który kojarzy mi się z zielenią. Na nizinach, czy też wyżynach (moje miasto), jest ona soczysta, a w górach zaczyna się taka właśnie robić. Przeważnie na jakąś część majówki zawsze jedziemy do naszej bazy w Beskidzie Żywieckim, natomiast od kilku lat mam problem pojechać w zaplanowane góry. W tym roku jednak majówka, to czas spędzony w domu, czas rekonwalescencji po zabiegu, zresztą majówka jest wyjątkowo zimna. Liczę na jedną z wolnych niedziel. Plan mam na wschodnie Sudety. Wybieram zastępczo Beskidy, jednak pogoda krzyżuje ten plan. A raczej prognozy, bo jak się później okazuje, wcale aż tak źle nie było. Cały weekend ma lać, tam gdzie chcę jechać nawet dość konkretnie. Szukam alternatywy i na mapie i w prognozach. Pakuję plecak. Nastawiam budzik i...w końcu zostaję w domu... Ech...potem nastaje mokrzejszy okres, praca, inne plany i znowu szykuję się, że to kolejny miesiąc bez wyjazdy w góry. Jednak pod koniec trafia się okres, że ma być znośnie. Oczywiście wszystki

Dolina Będkowska. 2018.

Obraz
 Pierwsza nasza wizyta w rejonie Dolinek Podkrakowskich.

Wczesnowiosenna Jamna, czyli rodzinna wycieczka po Pogórzu.

Obraz
Otwieram oczy, za oknem ponuro... Słońce dawno już wstało, ale go po prostu nie widać. Jednak wstajemy, jemy śniadanie i się pakujemy, by chwilę po 9tej wsiąść w auto i wyruszyć na kolejną wycieczkę... Po drodze robi się jeszcze bardziej ponuro, nawet lekki deszcz spotykamy. Gdzie to słońce, które od kilku dni zapowiadali na niedzielę? Gdy do tego całe popołudnie sobotnie padał deszcz, to niech Was nie dziwią nasze obawy, czy nie będzie za zimno, za ponuro, za dużo błota. Ale czemu tak późno zaczynamy wycieczkę?

Polskie Kilimandżaro, czyli spacer po Orawie.

Obraz
Nie lubię wczesnej wiosny, jak niektórzy na przykład listopada. Jest szaro, dopiero roślinność będzie się szykować do pobudki. Brrr. W tym roku stwierdziłem zdecydowanie, że nie lubię marca, który właśnie się wpasowuje w ten szary okres wczesnowiosenny, dodatkowo mą niechęć spowodowała choroba, która prawie cały miesiąc mnie nie chce puścić...

Beskid Żywiecki jako pierwsze odwiedzone pasmo w 19tym roku.

Obraz
Minęło prawie trzy miesiące, przez które nie byłem w górach. Góry w między czasie zasypało śniegiem, zimy takiej od dawna brakowało, więc jakoś torowanie w metrowych i większych zaspach mnie nie pociągało. Mijały dnie, a śnieg sypał, sypał...no dobra nie cały czas padał, ale całkiem sporo zasypało góry. Nie ukrywam też, że jakiegoś wielkiego parcia na wyjazd w góry nie miałem. Ale w końcu stwierdziłem, że czas by jednak, gdzieś pojechać.