Gdy w góry jechać nie można...do lasu jedźmy.
Wokół grasuje groźny wirus.
Szczególnie groźny jest w lasach, więc był zakaz wejścia do nich, zresztą jak i przemieszczanie się... Więc, gdy zakaz zostaje zniesiony, więc zaraz po pracy jedziemy pospacerować.
Zbiornik nie jest duży, za nim znajduje się drugi, ale ten już jest niedokończony i ma trochę inne wypełnienie ;) Las ustępuje polom, oraz łąk:
Mimo, że to wiosna, to kolorów sporo. Do zachodu pozostało ok dwóch godzin, ale już powoli nabiera cieplejszych barw.
Znowu zaczyna wiać, więc uciekamy z brzegu do drogi, z czego cieszą się wędkarze, bo im nie płoszymy ryb, ani nie muszą wkładać maseczek ;)
Szczególnie groźny jest w lasach, więc był zakaz wejścia do nich, zresztą jak i przemieszczanie się... Więc, gdy zakaz zostaje zniesiony, więc zaraz po pracy jedziemy pospacerować.
Dodatkowym plusem jest możliwość przebywania w lesie bez maseczek. Trzeba znaleźć miejsce, gdzie nie będzie tłumów.
I w taki sposób lądujemy nad zbiornikiem w Łośniu.
Zbiornik wybudowano jako retencyjny dla Huty Katowice, czyli w latach 70tych ubiegłego wieku. Cały jest wyasfaltowany, więc jego wygląd...jest niecodzienny. Nie można tu się kąpać, ani biwakować, ale za to można wędkować, choć jest pod opieką koła wędkarskiego, więc najczęstszymi osobami, które tu spotkamy, to właśnie wędkarze. Co ciekawe, zbiornik niejako samoistnie się zarybił, bo woda do niego została pobrana z...Soły, razem z rybami. Dziś jest dodatkowo zarybiany, woda również jest dowożona. Tama i las przypomina widok jak z jakiś małych gór. Niedaleko stąd jest najwyższe wzniesienie Dąbrowy Górniczej, nazwane Łeverestem. Leży między dzielnicami Łośniem a Łęką ( dąbrowskie trójmiasto ;) ).
Pod dąbrowskim najwyższym wzniesieniem, Łeverestem 390m npm.
Na tamie.
Najpierw podjeżdżamy pylistą drogą od strony wschodniej, jednak stwierdzamy, że to ciut za daleko.
Więc auto zostawiamy obok drogi niedaleko tamy i ruszamy.
Nad wodą są oczywiście wędkarze, a przed nami wędruje pani z dziećmi i sporym psiakiem. Wejście na tamę jest zamknięte. Do wody schodzi ogrodzenie, ale woda jest z metr poniżej, więc spokojnie przechodzimy i szybko uciekamy znad wody, bo wieje strasznie zimny wiatr.
Tama.
Na całe szczęście w lesie, wiatr ustaje i w słońcu robi się nawet ciepło. Wokół wszystko zielenieje, a drzewa owocowe kwitną, więc spokojnie spacerujemy...
Oraz zbieramy kwiaty (córa), robimy zdjęcia kwiatom (ja) i po prostu idziemy przed siebie (wszyscy).
Droga nad wodę.
Za jeziorkiem pola, łąki i lasy. Oraz drugie jeziorko...
...choć ten wypełniony jest samosiejkami ;)
Droga go okala, ale my postanawiamy skrótem między akwenami. Na niektórych mapach obie dziury są niby "wypełnione" wodą. Córa stwierdza, że musi iść zobaczyć co jest wśród drzew.
A potem dziewczyny robią gwiazdy:
I ruszamy dalej. Wracamy jednak nad wodę. W niej widzimy żaby. Podobno i raki można spotkać, czyli woda musi być tu czysta.
"Jezioro" od tyłu, pod słońce.
Koniec zbiornika. Na brzegach są pomalowane stanowiska, gdyż odbywają się tu zawody wędkarskie.
Zakaz połowu ryb z rury. Proszę pamiętać!
Jezioro z korkiem. Tylko nie z gumy ;)
Mimo, że to wiosna, to kolorów sporo. Do zachodu pozostało ok dwóch godzin, ale już powoli nabiera cieplejszych barw.
Znowu zaczyna wiać, więc uciekamy z brzegu do drogi, z czego cieszą się wędkarze, bo im nie płoszymy ryb, ani nie muszą wkładać maseczek ;)
Droga...
Wir na asfalcie, trzeba uważać, by nie wciągnął ;)
Pozostało nam dojść do samochodu i powoli wrócić do domu. Ale fajnie znów móc wyjść na spacer, nawet, gdy z domu trzeba wychodzić w maskach. Ale na grasujące wirusy lepiej uważać. Dobrze, że z lasów je wygoniono ;P
Komentarze
Prześlij komentarz